Główną bohaterką filmu Desperados jest Wesley (Nasim Pedrad), singielka około trzydziestki, która za wszelką cenę chce znaleźć chłopaka. Okazuje się to jednak nie lada wyzwaniem, czemu winien jest jej specyficzny charakter – wystarczy kilka minut rozmowy z dziewczyną, a mężczyźni uciekają gdzie pieprz rośnie, przerażeni jej desperackim pragnieniem założenia rodziny. Pewnego razu jednak przypadek stawia na jej drodze Pana Idealnego (Robbie Amell), a zauroczona Wesley traci dla niego głowę. I gdy po krótkim randkowaniu mężczyzna zrywa z nią kontakt, załamana dziewczyna decyduje się wylać całą swoją frustrację w wyjątkowo obraźliwej wiadomości mailowej kierowanej właśnie do niego. Jak to w komediach bywa, szybko okazuje się, że milczenie Jareda to wynik okropnego zrządzenia losu, a cała przyszłość tego związku zależy teraz od tego, czy mężczyzna zdąży przeczytać okrutną wiadomość wysmarowaną spontanicznie przez Wesley. By do tego nie dopuścić, dziewczyna zrobi absolutnie wszystko – pojedzie nawet do Meksyku, by dorwać komputer swojego wybranka i skasować maila, zanim ktokolwiek zdąży go zobaczyć. Desperados to typowa wariacka komedia klasy B, jednak największym jej problemem jest fakt, że zwyczajnie brakuje jej polotu. Wszystko to, co dzieje się na ekranie, jest wtórne i oczywiste – kolejne tarapaty, w jakie ładuje się główna bohaterka, można przewidzieć zanim jeszcze się wydarzą. Wszystko to sprawia, że „szalone” przygody Wesley zwyczajnie nie bawią – przez większą część filmu patrzyłam na ekran z kamienną twarzą, uśmiechając się jedynie podczas kilku scen pod koniec (trudno powiedzieć, czy to zasługa ich humoru, czy po prostu tego, że półtorej godziny seansu niejako przyzwyczaiło mnie do proponowanego poziomu tych żartów i wreszcie, na sam koniec, zaczęły one działać). Film ma do zaoferowania przede wszystkim humor sytuacyjny, jednak twórcy starają się też bawić widza dialogami, co kompletnie im nie wychodzi – co druga rozmowa dotyczy seksu, bohaterowie są wulgarni, a prowadzone wymiany zdań są tak naprawdę o niczym. W pewnym momencie można odnieść wrażenie przesytu tym wyuzdanym humorem, co z kolei wywołuje pewien niesmak. Sam scenariusz filmu woła o pomstę do nieba. Zawiązanie akcji jest tak pozbawione sensu, że trudno dać wiarę, iż zostało napisane na poważnie. Wesley ma mnóstwo czasu, by zapobiec wysłaniu obraźliwiej wiadomości do Jareda, jednak kompletnie nic sobie z tego nie robi – zamiast działać, stoi i rozmawia przez telefon, wiedząc doskonale, jakie będą tego konsekwencje. Tego typu dziwnych momentów w filmie jest znacznie więcej – to, na co patrzymy, po prostu nie jest wiarygodne, przez co nie budzi kompletnie żadnych emocji. Zdaję sobie sprawę, że komedie rządzą się swoimi prawami i naprawdę nie mam nic przeciwko głupawym filmom, mającym jedynie rozbawić widza – tutaj jednak trudno mówić o jakimkolwiek akceptowalnym poziomie. Jeśli natomiast chodzi o płaszczyznę techniczną, jest całkiem poprawnie jak na propozycje VOD - mamy dynamiczną muzykę, szybki montaż, bogatą scenografię. Co jakiś czas kuleją efekty specjalne (przykładem niech będzie nieszczęsny delfin), ale nie ma ich w filmie na tyle dużo, by zwracały większą uwagę. Obsada Desperados dwoi się i troi, jednak sama (nawet niezła) gra aktorska nie udźwignie filmu o tak słabym scenariuszu. Sama Nasim Pedrad, która wciela się w główną bohaterkę, dzielnie próbuje odnaleźć się w tej dziwacznej roli, jednak nawet jej zaangażowanie nie wpływa na polepszenie odbioru tej antypatycznej postaci. Ponadto film jest zlepkiem dziwacznych stereotypów, czym jeszcze bardziej udowadnia, że twórcy zwyczajnie nie mieli pomysłu na sensowne rozpisanie tej historii ani uczestniczących w niej postaci. Główna bohaterka to uosobienie desperacji, powierzchowna i egocentryczna „stara panna”, która po najkrótszym nawet romansie wypisuje serduszka czy inicjały w zeszycie niczym nastolatka, a jedną z jej najlepszych przyjaciółek jest kobieta tak chorobliwie spragniona dziecka, że nie da się z nią porozmawiać kompletnie o niczym innym. Postacie są płaskie, każda reprezentuje tylko jedną cechę i na próżno szukać w nich jakiejkolwiek głębi charakteru. Z biegiem czasu oczywiście w pewnym stopniu się to zmienia, jednak tak naprawdę tylko w przypadku Wesley oraz ewentualnie jej przyjaciela, Seana (to swoją drogą jedyna „uniwersalna” postać, z którą jako tako można sympatyzować; w roli mężczyzny występuje Lamorne Morris) – wszyscy pozostali nie mają tej historii tak naprawdę nic do zaoferowania, pojawiając się i znikając gdzieś w mało liczącym się tle. Przez pewną część seansu miałam wrażenie, że jest to jakaś dziwna wariacja na temat Bridget Jones, kluczową jednak różnicą -  Bridget przynajmniej była zabawna. Desperados to nieciekawa, mało śmieszna komedia niskich lotów, która kompletnie nic nie wniesie do Waszego życia. Żarty czy sytuacje podobne do tu prezentowanych widzieliśmy na ekranach nie jeden raz - pewnie dałoby się na to przymknąć oko, jednak w tym konkretnym przypadku całość po prostu nie bawi. Netflix ma w ofercie znacznie więcej tytułów, którym warto poświęcić wolny wieczór. Szkoda czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj