Możliwe, że te egzaltowane zachwyty nad 1. sezonem Detektywa ("True Detective") zdążyły znudzić wszystkich tych, którzy serialu jeszcze nie widzieli. Jednak nieważne, ile usłyszymy głosów zachwytu lub krytyki ze strony widzów, serial Nica Pizolatto zdążył na dobre namieszać w telewizji – formą, sposobem realizacji i "wyrabianiem" sobie widzów. Bo tak naprawdę Detektyw już przed emisją pilotowego odcinka był serialem kultowym – czymś bezprecedensowym, czymś specyficznym i specjalnym. Dwójka wybitnych aktorów u szczytu sławy pojawia się w ośmioodcinkowej, zamkniętej historii, która de facto nie jest miniserialem, ponieważ 2. odsłona Detektywa powróci w przyszłym roku. Formę antologii mamy już w postaci American Horror Story, jednak różni się od produkcji HBO tym, że każdy odcinek serialu Ryana Murphy’ego pisze i reżyseruje kto inny, zaś każdą odsłoną Detektywa zajęli się Nic Pizolatto jako scenarzysta i Cary Fukanaga jako reżyser. Podobnie jest w serialach Fargo i Top of the Lake, których odcinki napisała jedna osoba, jednak reżyserzy się zmieniają. Od przyszłego sezonu także i True Detective będzie powstawał przy udziale różnych artystów za kamerą. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ te seriale, z dziełem Nica Pizolatto na czele, wyznaczają nowe trendy w telewizji. Po niemałych kontrowersjach, które wzbudziło nominowanie Detektywa do Złotego Globa w kategorii serial dramatyczny, postanowiono zmienić zasady wyróżniania produkcji telewizyjnych – od tej pory zamiast terminu miniserial będzie się stosować seria limitowana (limited series), co ma oznaczać, że cała historia zamyka się w jednym sezonie.

A historia opowiadana przez Detektywa jest niesamowita. Mamy rok 2012. Dwójka czarnoskórych policjantów przesłuchuje dwójkę byłych detektywów – Rustina Cohle’a i Martina Harta. Rozmowy te mają przybliżyć szczegóły śledztwa, które miało miejsce w 1995 roku i skupiało się na rytualnym morderstwie młodej dziewczyny. Z perspektywy prawie 20 lat bohaterowie opowiadają zupełnie nieprawdopodobną, okrutną historię, która zmieniła ich całkowicie. W ciągu ośmiu odcinków przemieszczamy się po różnych zakątkach Luizjany – od pięknych lasów przez mroczne mokradła po obskurne postindustrialne osiedla. Dodatkowo akcja dzieje się na trzech płaszczyznach czasowych – główna oś fabularna w 2012 roku oraz retrospekcje z 1995 i 2002. To powoduje, że ukazywane wydarzenia oraz charakterystyka bohaterów to niemała układanka, która z czasem idealnie się zazębia, jednocześnie oferując ogromną frajdę widzom zupełnie nieświadomym tego, co zdarzyło się wcześniej oraz co zdarzy się w następnej sekundzie.

Twórcy często podkreślają, że Detektyw jest czymś więcej niż serialem. To prędzej 7-godzinny film pełnometrażowy. Pod względem sfery audiowizualnej i sposobu produkcji jest w tym z pewnością mnóstwo prawdy – całą serię zrobiła jedna ekipa, której trzon tworzą Pizolatto, Fukanaga, operator Adam Arkapaw, muzyk T Bone Burnett oraz dwójka wybitnych aktorów, czyli Matthew McConaughey i Woody Harrelson. Ta grupa tworzy zupełnie nową jakość, która w telewizji nie była widziana do tej pory. Mamy seriale, które wyglądają świetnie, jak Hannibal, Rectify, Breaking Bad czy Top of the Lake, a i one mogą pochwalić się całkiem niezłą obsadą. Jednak wszystkie te elementy, które tworzą wielkie dzieło, idealnie komponują się właśnie w Detektywie, który brzmi i wygląda obłędnie, a poziom występów to aktorskie wyżyny, w których idealnie odnajdują się nie tylko wspomniani hollywoodzcy gwiazdorzy, ale i mniej znani aktorzy. Jednak co do samego traktowania Detektywa jako filmu pełnometrażowego – trzymałbym się na dystans. Konstrukcja odcinków jest bardzo sprytnie zrobiona i na końcu każdego epizodu można spodziewać się potężnych armat, które podczas emisji w HBO na początku tego roku mogły powodować palpitację serca i ciężką depresję w trakcie oczekiwania na kolejny odcinek, i aż grzechem byłoby od razu włączyć kolejny bez poczucia tych emocji, które towarzyszą każdemu, który ogląda daną produkcję na bieżąco.

Na szczęście te chwile przerwy mogą umilić dodatki zamieszczone na płytach. A jest ich… no, dość sporo. Do każdego odcinka dołączony jest minidokument, który skupia się na najważniejszych wątkach i scenach. Nic Pizolatto tłumaczy, dlaczego dany epizod nazywa się tak, a nie inaczej, co jest strasznie fajne, a Cary Fukanaga skupia się na niuansach realizatorskich. Każdy z tych filmików trwa niecałe pięć minut; może nie powodują one, że widz jest nasycony wiedzą, ale dobrze pogłębiają znajomość serialu. W wydaniu można znaleźć dodatkowo dwie usunięte sceny z odcinka trzeciego i ostatniego. O ile ten pierwszy jest całkiem niezły, tak drugi jest naprawdę klimatyczny i mroczny! Na płycie znajdziemy jeszcze dwa 15-minutowe dokumenty – pierwszy z nich to rozmowa Pizolatto z Burnettem, która nie jest specjalnie interesująca, drugi zaś to dokument o powstawaniu serialu, z którego możemy dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy. Najciekawsze są chyba jednak rozmowy Woody’ego z Matthew, w których omawiają cztery wybrane sceny – jest to przezabawny dodatek. Mówią o tym, jak kręcili daną scenę, jak się do niej przygotowywali, a przede wszystkim, jak dobrze się przy tym bawili.

Jedyna rzecz, jaka mnie smuci, to komentarze – był to element, dla którego przede wszystkim chciałem podejść jeszcze raz do serialu. Nie uważam, że historia Detektywa nie broni się za drugim seansem, nadal ogląda się to świetnie (a moją recenzję finału możecie przeczytać tutaj), jednak komentarze twórców zawsze są czymś, co zdecydowanie pogłębia odbiór dzieła, pokazuje, jak ciężko pracowali ludzie przy jego produkcji, oraz wyjaśnia różne niuanse i ukryte znaczenia, które trudno było dostrzec za pierwszym razem. Niestety Pizolatto i T-Bone Burnett komentując odcinek czwarty i piąty, jedynie chwalą siebie nawzajem, jak dobrze im to albo tamto nie wyszło, praktycznie nie zajmując się sferą tworzenia serialu. Ostatecznie ogląda się odcinek, a słucha tekstów stylu "Oh, yeah, this is great", na co rozmówca odpowiada "Thanks", ewentualnie od czasu do czasu artyści śmieją się z zabawnych scen – jest na to miejsce w komentarzach, ale powinno się mieć umiar. Dodajmy do tego, że tylko dwa odcinki są okraszone komentarzami, a odniesiemy wrażenie, że twórcy nie mają specjalnie nic do powiedzenia o swoim dziele.

Nie zmienia to jednak faktu, że wydanie DVD 1. sezonu Detektywa to łakomy kąsek, przede wszystkim dlatego, że to absolutnie fantastyczny serial – mroczny, duszny, zrealizowany z ogromną pieczołowitością i zagrany z duszą i sercem. Tutaj wszyscy dają z siebie wszystko – od scenarzysty przez scenografów i operatora po wybitnych aktorów, którzy tworzą bohaterów z krwi i kości. Serial pędzi przez cały czas do przodu z jednym potknięciem pod koniec, który podczas kolejnego seansu wcale już tak nie irytuje. Ponadto moc dodatków, które oferuje nam wydawnictwo Galapagos, powinna usatysfakcjonować każdego fana, choć moim zdaniem zabrakło komentarzy do pozostałych odcinków oraz dokumentu o "Królu w żółci" i Carcossie. W sumie dlaczego by nie zamieścić czegoś takiego? Wszystkie dodatki są dostępne z angielskimi napisami, a co ciekawe, także i menu nie zostało przetłumaczone, aczkolwiek był to strzał w dziesiątkę – może i za bardzo się tym fascynuję, ale wydanie DVD Detektywa ma absolutnie fantastyczny ekran główny i myślę, że nawet przy nim spędzicie sporo minut, patrząc i słuchając tego, co się na nim dzieje.

Nowa jakość – takie sformułowanie przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Detektywie. Myślę, że trudno się z tym nie zgodzić. To, co nazywamy telewizją jakościową, ciągle musi być poddawane redefinicji. I tak jest tym razem, bo Nic Pizolatto wprowadza powiew świeżości do telewizji, ale i nie wyobrażam sobie, by 2. sezon mógł wywrzeć równie wielki wpływ na to, jak postrzega się aktualnie przemysł telewizyjny. I cieszę się, że tak dobry serial dostaje równie dobre wydanie w naszym kraju – należy mu się to. I należy się to nam.

 
Wydanie DVD
Dodatki: Kulisy powstawania serialu, "Matthew McConaughey i Woody Harrelson z bliska", Rozmowa z Nicem Pizolatto i T Bone Burnettem, Kulisy odcinków, Komentarze (do odcinka czwartego i piątego), Sceny niewykorzystane (odcinek trzeci i ósmy).
Język: angielski, francuski - 5.1, polski, czeski (lektor) - 2.0
Napisy: polskie, angielskie, francuskie, czeskie, portugalskie, szwedzkie
Obraz: 16:9
Wydawca: Galapagos
 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj