W Devs Lily kontynuuje swoje śledztwo dotyczące śmierci Sergeya. Postanawia udawać schizofreniczkę z napadami paniki, aby dyskretnie wynieść nagrania ze śmiercią swojego chłopaka z Amayi. Pomaga jej w tym przyjaciółka. Lily razem z Jaime'em dokonują szokującego odkrycia. Wkrótce Chan znajduje się na celowniku Foresta i jego speca od brudnej roboty, Kentona. W tym czasie Lyndon stosuje nowe podejście do symulacji, nad którą pracują w Devs. Wszyscy są zachwyceni jego odkryciem, poza samym Forestem, który postanawia zwolnić swojego pracownika, na odchodne stosując groźby wobec niego.  Alex Garland kontynuuje charakterystyczne dla siebie bardzo powolne prowadzenie narracji z dbałością o każdy szczegół w historii. Wiem, że to nie produkcja dla wszystkich i zapewne wielu osobom nie spodoba się ten styl opowiadania, jednak według mnie twórca udowadnia tutaj prawdziwy kunszt pracy. W obydwu odcinkach zaczyna bardzo spokojnie, wręcz sennie dozować nam opowieść, by w odpowiednim momencie włączyć drugi, a nawet trzeci bieg i podbić napięcie do sporych rozmiarów. Tak się dzieje w scenach ataku paniki Lily i wypadku na autostradzie, który powoduje, jadąc z Kentonem. W obydwu przypadkach myślimy, że zaraz stanie się coś tragicznego, gdy nagle Garland spuszcza z tonu, jednak przy okazji trzyma tempo narracji i umiejętnie operuje tą mroczną atmosferą. Jednak cały czas ją czujemy gdzieś w tle. To sprawiło, że w pewnych momentach poczułem się bardzo nieswojo, ale jednocześnie nadal wciągała mnie ta historia. Za to spory plus ode mnie.  Wspomniałem o scenie ataku paniki. I w tym miejscu muszę bardzo pochwalić Sonoyę Mizuno grającą Lily za spore umiejętności aktorskie. W zdecydowanej większości czasu aktorka gra bardzo stonowanymi środkami wyrazu, które nie robią jakiegoś kolosalnego wrażenia, ale działają. Jednak tutaj Mizuno weszła na kolejny poziom dramaturgii i wyszło jej to bardzo dobrze. Scena udawanej paniki sprawiła, że naprawdę nabrałem się, że Lily może cierpieć na schizofrenię. Tak trzymać. Swoje słowa uznania przekazuje również drugiej stronie barykady, czyli Nickowi Offermanowi i Zachowi Grenierowi wcielającym się odpowiednio w Foresta i Kentona. Pierwszy z nich po raz kolejny udowadnia, że nawet ogromnym spokojem można zagrać z pełną mocą demoniczność kryjącą się w postaci. Natomiast drugi z panów świetnie czuje się w roli naprawdę czystego, niepohamowanego zła, które potrafi manipulować innymi i niszczyć wszelkie przeszkody w drodze do celu. Świetne role.  Bardzo podoba mi się to, w jakie rejony wędruje intryga prezentowana nam na ekranie przez Garlanda. Ciekawym pomysłem jest budowa symulatora, który potrafi odtworzyć przeszłe wydarzenia oraz te, które wydarzą się w przyszłości. Pod płaszczem tej historii twórca serialu bardzo sprawnie i z dużą mocą porusza temat naszej ludzkiej egzystencji, teorii wieloświatów i nieuchronności naszego losu. Garland robi z tego serialu wręcz filozoficzną rozprawę i to wszystko działa jak należy i zostaje w głowie po obejrzeniu, zmusza do myślenia. Jestem ciekaw, jak rozwinie się dalej ta historia, szczególnie że twórcy zastosowali bardzo dobry cliffhanger, w którym Lily została przymusowo zabrana na leczenie psychiatryczne, a Jaime najprawdopodobniej zginął z reki Kentona. Myślę, że nasza bohaterka spokojnie mogłaby połączyć siły z Lyndonem i być może tak się stanie, bo fundamenty pod takie rozwiązanie zostały zbudowane. Zobaczymy. Nowe odcinki Devs rozwijają bardzo dobrą intrygę, dają świetne popisy aktorskie i zaostrzają apetyt na dalsze oglądanie. Polecam. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj