Będąca w stanie błogosławionym dziennikarka Klara Wasowska przyjeżdża do swojego rodzinnego miasta, Częstochowy, aby napisać artykuł o nielegalnych praktykach jednej z parafii. Korzystając z okazji odwiedza również swoją dobrą przyjaciółkę, prokurator Zuzannę Bachledę. Spotkanie nie trwa jednak długo, bo kobieta zostaje wezwana na miejsce zbrodni, ale prosi Klarę, by jej towarzyszyła. Na miejscu zastają martwą parę, której okoliczności śmierci pozostają niejasne. Dziennikarka, widząc w morderstwie materiał na kolejny artykuł, postanawia pomóc swojej przyjaciółce w śledztwie. Żadna z nich nawet nie podejrzewa, że w całą sprawę zamieszany jest Kościół, który już od dawna znajduje się na usługach Szatana, a teraz przymierza się do naprawdę czegoś wielkiego.
Tematy, które autorka porusza w Krew, pot i łzy są dość ryzykowne w tak katolickim kraju, jakim jest Polska. Przedstawienie Kościoła w negatywnym świetle i sugerowanie, że utrzymuje on konszachty z diabłem oraz para się magią, mogło sprowadzić na pisarkę gromy krytyki ze strony oburzonych wiernych, a samej powieści pomóc znaleźć się na "liście ksiąg zakazanych" - chociaż to akurat nie powinno przeszkodzić w sprzedaży, wszak kontrowersje zawsze cieszą się największą popularnością. Co by jednak nie mówić, pozycji o podobnej tematyce na polskim rynku nie ma zbyt wiele, dobrze więc, że autorka się na nią zdecydowała, tym bardziej że historia jest przemyślana i spójna, co nie jest wcale takie oczywiste w przypadku debiutantów.
Krew, pot i łzy to w zasadzie kryminał z elementami horroru. Opowieść w głównej mierzy obraca się wokół śledztwa prowadzonego przez bohaterów, a groza stanowi tu bardziej dodatek i jest potraktowana w sposób lekki, z przymrużeniem oka. Zresztą pisanie o duchownych będących w spisku z siłami zła z pełną powagą mogłoby prowadzić do niezamierzonego kiczu, dlatego też Carla Mori wprowadza go świadomie i nawet nie próbuje stwarzać przed czytelnikiem pozorów, że oto właśnie ma do czynienia z dziełem ambitnym. Autorka otwarcie przyznaje się do tego, że jest miłośniczką horrorów klasy "D", więc nie powinno dziwić, że właśnie w takiej konwencji czuje się dobrze. Chwilami może zbyt niebezpiecznie zbliża się do granicy, za którą znajduje się już kicz trudno przyswajalny, ale nigdy jej nie przekracza.
Pomimo czysto rozrywkowej formuły, w książce znalazło się też miejsce na krytykę kleru oraz osób, których wiara jest nieszczera i tylko na pokaz. Pojawia się również problem alkoholizmu, z którym boryka się jedna z bohaterek, oraz silnej homofobii obecnej u komisarza Malinowskiego, głównej postaci męskiej. Dobrze, że pisarka stara się zwrócić uwagę na tego typu kwestie, ale chwilami robi to zbyt bezpośrednio, mało subtelnie. Gdyby pewne rzeczy pozostawić do odczytania między wierszami, byłoby to korzystne dla powieści - ale nie zapominajmy, że to debiut.
Słów kilka o bohaterach tej opowieści, którzy wypadli całkiem przekonująco. Zuzanna Bachleda to wygadana, twarda i pewna siebie kobieta, która budzi postrach wśród swoich podwładnych. W pewnym sensie jest to jednak tylko maska, pod którą kryje się osoba samotna, nie radząca sobie z własnymi problemami, której zegar biologiczny tyka coraz głośniej. Ciężarna Klara stanowi poniekąd jej przeciwieństwo - nie jest aż tak rozmowna ani nie emanuje taką siłą, jak jej koleżanka. Wciąż zakochana w mężczyźnie, z którym będzie miała nieślubne dziecko, i darząca nieskończoną miłością swojego nienarodzonego jeszcze synka. Komisarz Malinowski to z kolei najzabawniejsza postać w całej książce. Jego chamskie i często nieprzemyślane komentarze, przeważnie odnośnie gejów, potrafią wywołać szczery uśmiech. Jest ambitny, ale niekompetentny, jak również nie grzeszy inteligencją. Taki trochę prostak, ale mający swoje pozytywne strony. Jest jeszcze Janusz, były ksiądz, o którym nie można zbyt wiele powiedzieć poza tym, że jest bohaterem dość niejednoznacznym. Carli Mori należą się słowa uznania, bo nie stworzyła postaci płaskich, jednowymiarowych, ale nadała im głębi. Każda z nich posiada tak mocne, jak i słabe strony, dlatego też popełniają błędy, a ich zachowanie niełatwo jest poddać bezspornej ocenie.
Krew, pot i łzy to odważny i udany debiut, który dostarcza niczym nieskrępowanej rozrywki. Posiada parę wad, a nad warsztatem autorka będzie musiała jeszcze odrobinę popracować, ale poza tym powieść czyta się z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem. Intryga jest ciekawa, sposoby uśmiercania kolejnych ofiar pomysłowe, zaś argumenty mające udowodnić mroczną działalność Kościoła naprawdę niegłupie. Jeśli lubicie niezobowiązujące lektury, to szczerze polecam, szczególnie że nie ma chyba drugiej takiej pozycji, w której duchowni w służbie Szatanowi zmieniają treść Pisma Świętego, a Jasna Góra stanowi siedlisko zła. Przecież to już samo w sobie powinno stanowić ogromną zachętę.