Od razu przyznam: nie miałem styczności ani z serialem "Dochodzenie" (niezależnie, czy mowa o wersji amerykańskiej, czy duńskiej), ani z dwoma poprzednimi tomami "Dochodzenia" pióra Davida Hewsona. Dla niektórych zapewne będzie to argument całkowicie skreślający tę recenzję, dla mnie jednak takie rozwiązanie ma zasadniczą zaletę: nie muszę się przejmować bagażem kontekstu, czy to serialowego (z jego rozważaniami "co zmienili, czego nie dali, dlaczego i po co", które uważam za jałowe), czy to książkowego, wynikającego z poprzednich tomów. Oczywiście w tym drugim przypadku znajomość wcześniejszych części może pomóc – choćby w lepszym zrozumieniu, skąd wzięły się niektóre decyzje bohaterów – ale nie jest niezbędna: Dochodzenie 3 stanowi zwartą, zamkniętą całość, z nielicznymi odwołaniami do przeszłości, w której to historii bardzo łatwo się odnaleźć (co poczytuję za plus dla Hewsona).

W powieści (znów) mamy do czynienia z detektyw Sarah Lund – kobietą, której doświadczeniu i umiejętnościom dorównuje chyba tylko niechęć ze strony przedstawicieli świata polityki, z jaką spotyka się w trakcie pracy. Melancholijna, rozpamiętująca sprawę Birk Larsenów, próbująca pozbierać swoje życie osobiste do kupy, w przeddzień transferu na ciepłą posadkę pakuje się w sprawę, która rozpoczęła się od domniemanego wypadku bezdomnego, a skończy na ogólnokrajowej aferze obejmującej najwyższych urzędników państwowych, największą krajową korporację, Zeeland, oraz kilka brudnych spraw z przeszłości. I jak przystało na bohatera kryminalnych powieści, Sarah będzie musiała się nieźle nakombinować, by rozwiązać sprawę, a przy okazji doprowadzić do względnego porządku swoje życie osobiste…

Czytaj również: Bill Murray w obsadzie adaptacji powieści "Księga dżungli"

Fabuła dzieli się na dwa zasadnicze wątki. Pierwszy dotyczy samego śledztwa i powinien przypaść do gustu osobom zmęczonym "hollywoodzkim" typem kryminału: tutaj nie będzie rozwlekłych strzelanin, skakania po dachach i ostrego seksu z nowym partnerem. Zarówno Sarah, jak i jej kumple to zwykli ludzie, bazujący na swoich – lepszych lub gorszych – umiejętnościach analizy, kojarzenia faktów, instynkcie, które to czasem ulegają przytępieniu ze względu na uprzedzenia czy zmęczenie. Zamiast odczytywania twarzy przestępcy z odbicia w gałce ocznej przelatującego w powietrzu gawrona jest żmudna robota: sprawdzanie papierków, przeszukiwanie miejsca zbrodni, przesłuchania i przekopywanie się przez góry kłamstw oraz niedomówień. Tym bardziej konieczna, że przeciwnik policji zawsze zdaje się być krok przed nimi; jest doskonale przygotowany, przewidujący i nie waha się przed pociągnięciem za spust – zaś na szali leży życie młodej dziewczynki. Nic więc dziwnego, że Sarah i jej koledzy są pod stałym naciskiem, czy to swoich zwierzchników, czy to mediów, czy też – a może zwłaszcza – polityków. I to oni znajdują się w centrum drugiego wątku, skoncentrowanego wokół zbliżających się wyborów, na wynik których bezpośredni wpływ będzie miał rezultat śledztwa i decyzje szefa Zeelanda. Przyznam, że o ile część kryminalna ujęła mnie pewną surowością, jakiegoś rodzaju kameralnością, o tyle część polityczna wydała mi się cokolwiek… przejaskrawiona? Trudno oczywiście mieć pozytywne zdanie o ludziach u szczytu władzy, ale w Dochodzeniu 3 każdy zdaje się mieć coś za uszami – widzimy galerię ludzi ogarniętych gorączką wyborów, stosujących brudne chwyty na każdym kroku, żerujących na cudzej tragedii i wykorzystujących wszystkich do własnych celów. Trudno w zasadzie znaleźć tutaj jakikolwiek pozytyw – ostatecznie każdy okazuje się większą lub mniejszą gnidą, potrafiącą zełgać policji, a następnie opieprzyć jej funkcjonariuszy, że się obijają.

Czytaj również: Fragment nowego "Dochodzenia" detektyw Lund

Jednak fakt ten nie przeszkadza aż tak bardzo, jako że powieść Hewsona trzyma dobre tempo: nie pędzi na złamanie karku, ale również nie zanudza czytelnika rozbudowanymi elementami "codzienności" (zapewne niektórym nie przypadnie to do gustu, ale ja lubię, gdy kryminał serwuje mi solidne mięso, a nie grubą warstwę panierki). Język Dochodzenia 3 jest prosty i poprawny, ale nie prostacki, może czasem tylko zbyt sztywny (aż chciałoby się, żeby postacie w chwilach stresu puściły grubą wiąchę zamiast milczeć jak głazy). Sama intryga zaś nie jest przesadnie zamotana – sądzę, że wprawieni w czytaniu kryminałów raczej szybko rozeznają się w zagadce – ale potrafi się spodobać, czy to za sprawą gry w kotka i myszkę między Lund a mordercą, czy też z uwagi na mylne tropy i kilka miłych zwrotów akcji.

Dochodzenie 3 to moim zdaniem dobry, wciągający kryminał, idealny na wakacyjną lekturę. Nie próbuje odkrywać Ameryki, nie serwuje specjalnych udziwnień (choć zakończenie może być nieco zaskakujące), bazując na gęstym klimacie, wciągającej intrydze i dobrym tempie akcji. Jeśli ktoś poszukuje przyjemnej powieści kryminalnej, poważnej, ale nie epatującej okrucieństwem, przemocą i dewiacjami na prawo i lewo, powinien być usatysfakcjonowany.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj