Shinjuku, jedna z dzielnic Tokio, jest areną dziwnych wydarzeń. Niedawno grunt się rozstąpił, a ze szczeliny wyłoniły się najróżniejsze stworzenia, duchy i demony. Incydent nazwany Devil Quake rozpoczął zatem niepodzielne rządy potworów w tym oderwanym od świata skrawku ziemi… czy raczej rządzi nim tytułowy Doktor Mephistopheles, potrafiący wyleczyć każdego człowieka – nawet umierającego. Ożywianie zmarłych to również nic trudnego. Pacjenci są dla niego najważniejsi, jednak nie oznacza to, że Doktor nie potrafi zadawać również śmierci. Nie ma litości dla tych, którzy stają mu na drodze. Pewnego dnia porządek w demonicznym Shinjuku burzy pojawienie się… wnętrzności. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, ale te tzw. nieśmiertelne trzewia (w liczbie 12) należą do samego Boga. Pewien duchowny postanawia go wskrzesić… Ale zaraz, a kim jest dziwny mężczyzna, który w międzyczasie wyłonił się ze szczeliny i najwyraźniej nie zna swojej tożsamości? Przez dziwny na pewno nie mam na myśli jego wyglądu, ponieważ podobnie jak Mephisto, Soyogi Kazuki (świeżo nadane mu przez Mephistophelesa imię) jest obłędnie przystojny, na początku nagi, a pierwszy lepszy ciuch, który wybrał w sklepie, jest wyjątkowo skąpy i na pewno… nieprzeciętny. Manga Makai ishi Mephisto #01 duetu Hideyuki Kikuchi (scenariusz)-Kairi Shimotsuki (rysunki) tak właśnie się prezentuje. Piękne ilustracje nie przesłonią jednak dość ubogiego wnętrza, napakowanego bishounenami (czyli bardzo ładnymi panami) i chaotycznymi walkami. Początkowe strony mają nam za zadanie zaprezentować, jak potężnym wojownikiem jest Mephisto (no bardzo), jak ważną jest osobistością i generalnie, jaki on mroczny i fajny, i ładny, mroczny, ładny… Zapewne przyciągnięci enigmatycznym głównym bohaterem czytelnicy mają przewracać pośpiesznie kartki tomiku, aby dowiedzieć się o Doktorze czegoś więcej. Już zdecydowanie ciekawszym bohaterem wydaje się kompletnie tajemniczy znajda Soyogi Kazuki, choć w tym wypadku chodzi nie tylko o jego pochodzenie, lecz również dość pokręconą osobowość. Ten niemający pojęcia o życiu w Tokio mężczyzna kieruje się prostą zasadą – albo ja, albo oni. I tyle. W tle pojawia się kilku innych bohaterów, ale póki co są kompletnie nieistotni dla fabuły.
fot. Waneko
Sam tomik to naprawdę maleństwo, któremu rozmiar może odrobinę szkodzi, ponieważ autorka rysunków nie przebiera w środkach i robi co może, aby każdy kadr był pełny szczegółów. Ma to też tę wadę, że chwilami nie do końca wiadomo, co dany kadr przedstawia – zwłaszcza, jeżeli bohaterowie pokazani są z nietypowej perspektywy. Jak sama rysowniczka w posłowiu pisze, starała się zrobić z Mephistophelesa jak największego przystojniaka. Cóż, chyba jej się to udało, jej warsztat stoi zresztą na wysokim poziomie. Gorzej prezentuje się historia, pędząca na łeb na szyję, nie pozwalając właściwie lepiej poznać bohaterów. Intryga polegająca na odzyskaniu trzewi nieszczególnie wciąga, zresztą o głównym złym tej mangi wiadomo na razie tyle, że nazywa się Meged i chce wskrzesić Boga…
Pod obwolutą kryje się kilka kolorowych stron, przeciętny komiks, posłowie oraz przypisy tłumacza. Póki co Doctor Mephistopheles nadrabia rysunkami, a fabuła może się jeszcze rozkręci i okaże znacznie bardziej złożona. W każdym razie, kto lubi ładnych i groźnych panów, będzie zadowolony.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj