Po niezapomnianym i niedoścignionym "Blink" Steven Moffat ponownie zabiera nas w podróż do krainy strachów, ukrywających się tuż za nami, w kąciku oka. Po raz kolejny robi to znakomicie, bo odcinek pt. "Listen" jest rzeczywiście pełen niesamowitego klimatu, a co bardziej wrażliwych widzów może przestraszyć albo przynajmniej wywołać u nich uczucie niepokoju i dyskomfortu. Potwory spod łóżka to coś, co działa na wyobraźnię nas wszystkich. Skrzypienie w nocy, odgłosy w rurach, dźwięki, których być nie powinno. Wszystko jednak będzie dobrze, wystarczy się nie rozglądać.
"Listen" odbiega od pozostałych odcinków Doktora Who nie tylko klimatem, ale także brakiem nawiązań do wątku, który będzie łączyć całą serię. Brak jest więc choćby wspomnienia o Missy i "Ziemi Obiecanej". To w niczym jednak nie przeszkadza, Moffat zaproponował nam bowiem coś więcej: odcinek, który eksploruje postać Doktora, dzięki czemu zaglądamy do jego wnętrza i poznajemy go lepiej. Przy tym dotyka tematu istotnego dla nas wszystkich - każdy z nas ma swoje lęki i strachy. Doktor wybiera się na poszukiwanie własnych i dzięki pomocy Clary odkrywa głębię problemu. Rana się jątrzy i boli, ale proces leczenia jest skuteczny.
To jest bardzo piękny odcinek, trochę w stylu Russella T Daviesa, który kiedyś, w "Midnight", też nas straszył potworem, którego nawet nie widzieliśmy. Po raz kolejny Doctor Who ma do przekazania ważną prawdę - strach towarzyszy ci w życiu, strach jest ważny, strach jest twoją supermocą. I nie masz powodów się go bać. Uniwersalne przesłanie podane nie tylko naturalnie i bez patosu, ale także w sposób interesujący.
[video-browser playlist="633303" suggest=""]
Nadal bardzo ciekawie rozwija się Clara i jej relacja z Doktorem. To już kolejny odcinek, w którym panna Oswald faktycznie przejmuje inicjatywę, jest odważna, kreatywna i pewna siebie. Nie ma problemu z tym, by strofować Doktora, a jednocześnie jest szczera i naturalna w swoich obawach i niewiedzy. To duża zmiana, bo przy Jedenastym Clara nie miała okazji pokazać zbyt wiele poza byciem uroczą dziewczyną. Owszem, jest nią, ale ma do zaoferowania dużo więcej, co przy aroganckim, aspołecznym i cynicznym Dwunastym nadal jest zauważalne. Clara jako Towarzyszka zdecydowanie rozkwita.
W "Listen" Moffat nie ustrzegł się kilku dziur fabularnych, uproszczeń i oczywiście zamieszania ze swoimi ulubionymi paradoksami, ale nastrój i piękno odcinka sprawia, że łatwo można mu to wybaczyć. Nieczęsto bowiem mamy okazję oglądać tak głębokie spojrzenie na postać Doktora; nieczęsto mamy okazję pogrzebać w jego psychice w tak namacalny sposób.
Interesująco rozwija się też wątek Danny'ego Pinka. Bardzo podoba mi się to, że Towarzysz Doktora ma naprawdę swoje życie, w którym robi coś tak banalnego i zwykłego jak chodzenie na randki. Oczywiście życie Clary już nigdy nie będzie normalne, więc życie jej wybrańca także, niemniej dobrze się to ogląda. Po odcinku można wnioskować, że Danny i Clara są skazani na wspólną przyszłość, ale w Doktorze Who nigdy niczego nie można być pewnym na sto procent. A już w szczególności, gdy rzeczy wydają się oczywiste. Zbyt oczywiste.
Zobacz również: Zwiastuny serialu komediowego "Selfie"
Stevenowi Moffatowi jako showrunnerowi zarzuca się wiele. Ma on zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników tego, w jaki sposób obchodzi się z Doktorem Who po odejściu RTD. Aczkolwiek kiedy bierze się za pisanie pojedynczego odcinka i jego wyobraźnia może być niczym nieskrępowana, ukazuje się jego piękna dusza oraz to, jak rozumie Doktora. W rezultacie dostajemy małe dzieło sztuki. Tak było z "Blink", tak za jakiś czas będzie się mówić o "Listen".