Doktor Who ("Doctor Who") w 8. sezonie trzyma wysoki poziom i zaskakuje pomysłami na fabułę, które na papierze wyglądają czasem absurdalnie, jednak na ekranie sprawdzają się zadziwiająco dobrze. Dowiedzieliśmy się już, że Księżyc jest jajem, straszyła nas mumia nawiedzająca kosmiczny Orient Express, a w ostatnią sobotę mieliśmy do czynienia z przybyszami z innego, dwuwymiarowego wszechświata.
Doktor i Clara niespodziewanie lądują w Bristolu, a kultowe zdanie "ona jest większa w środku" brzmi o wiele bardziej adekwatnie niż dotychczas, ponieważ TARDIS z niezrozumiałych powodów kurczy się do rozmiarów dziecięcej zabawki i więzi Doktora, który może służyć Clarze jedynie pomocną dłonią, ponieważ reszta jego ciała nie przeciśnie się przez miniaturowe drzwiczki. Dziewczyna otrzymuje soniczny śrubokręt, na przekór Dwunastemu nazywa siebie Doktorem i nawet znajduje sobie własnego towarzysza, młodego graficiarza Rigsy'ego (w tej roli Joivan Wade), z którym będzie próbowała rozwiązać zagadkę znikających w okolicy ludzi.
Chociaż Clara wciąż może liczyć na "telefoniczną" pomoc Doktora, musi wcielić się w jego rolę, co początkowo uznaje za świetną zabawę. Niestety w miarę rozwoju wydarzeń zdaje sobie sprawę, że bycie Doktorem wcale takie zabawne oraz łatwe nie jest. Punktem zwrotnym odcinka jest moment, w którym do dziewczyny dociera, że musi okłamać współtowarzyszy, aby dać im choć trochę nadziei. Zasada numer jeden: Doktor kłamie. Więc Clara robi to, ponieważ nie widzi innego wyjścia (warto przypomnieć sobie, że zaledwie epizod temu podobną decyzję wytykała Dwunastemu). A Władca Czasu zauważa, że zmienił swoją towarzyszkę na gorsze. Tak, była świetnym Doktorem, ale czy dobrym człowiekiem? Clara powoli wchłania cechy Dwunastego, których on sam w sobie nienawidzi.
[video-browser playlist="633056" suggest=""]
"Flatline" pokazuje nam trochę inne oblicze Doktora niż w poprzednich odcinkach 8. sezonu. Już tak nie razi swoją bezwzględnością, do końca wierzy, że kosmici w 2D nie mają złych zamiarów, a gdy następuje ostateczne rozwiązanie, "walczy z potworami". Podobnie zachowywał się w końcówce "Mummy on the Orient Express", jednak warto zauważyć, że oba odcinki napisał ten sam scenarzysta, Jamie Mathieson. Czy ten charakterowy rollercoaster jest winą niekonsekwencji twórców, czy jednak Dwunasty po chwili zgorzknienia wraca do tego, by starać się być dobrym człowiekiem? Mam nadzieję, że prawdziwa jest ta druga wersja i w kolejnych epizodach dostaniemy potwierdzenie tych przypuszczeń.
Nie sposób nie zauważyć, że "Flatline" jest hołdem dla Banksy'ego: akcja rozgrywa się w Bristolu, skąd pochodzi słynny artysta, graffiti odgrywa w odcinku niezwykle ważną, wręcz krytyczną rolę, zaś pseudonim pomocnika Clary jest nawiązaniem aż nazbyt widocznym. To nie pierwszy raz, gdy Doktor Who spotyka się z nierozumianą sztuką - na podobnym motywie opierał się kultowy już "Vincent and the Doctor".
W tym tygodniu Doktor Who wraca do wątku Missy. Choć może powinnam napisać mikrowątku, ponieważ te kilka niewiele znaczących scen, które dostaliśmy od początku serii, niewiele wniosły do serialu. Niby coś zapowiadają, niby kokietują, jednak rozegrane jest to tak nieciekawie, że kompletnie nie czekam na rozwiązanie tej tajemnicy. Może jeszcze pożałuję swoich słów, a motyw okaże się genialny, jednak na razie nic tego nie zapowiada.
Czytaj również: "Dzwony wojny" - nowa produkcja TVP i BBC
Jamie Mathieson zaserwował nam jeden z najlepszych odcinków 8. serii Doktora Who. Oryginalna historia wciąga, a oglądanie Clary w roli Doktora pokazuje, jak wpłynęło na dziewczynę ich wspólne podróżowanie. Wrócił nawet świetny humor, którego w "Kill the Moon" oraz "Mummy on the Orient Express" trochę brakowało: Doktor ratujący TARDIS przed zgnieceniem za pomocą Rąsi (i jego kilkusekundowy taniec zwycięstwa po chwilowym sukcesie!) czy Clara wyciągająca z torebki ogromny młot to momenty, w których trudno się nie uśmiechnąć. Pozostaje mieć nadzieję, że ten wysoki poziom utrzyma się do samego końca sezonu.