Świąteczny odcinek specjalny Doktora Who to pierwsza pełnoprawna przygoda Ncutiego Gatwy w tytułowej roli. Jak wypadł? I kim jest jego towarzyszka?
To dość specyficzny odcinek
Doktora Who. Pierwsze wrażenie jest takie, że niewiele wiem o tym, jaki to będzie Doktor. Bohater nie porywa, ale wzbudza taką sympatię, że chętnie dowiem się o nim więcej. Na pewno jest sympatyczny i uśmiechnięty – to go odróżnia od poprzedników, bo wręcz kipi pozytywną energią i entuzjazmem. Być może podobne emocje towarzyszyły Gatwie na planie i to przełożyło się na jego pracę. Do tego stylowy ubiór zdecydowanie odcina go od innych Doktorów. Wnioski na tym pozornie się kończą.
Napisałem "pozornie", bo jest tu coś, co łatwo przeoczyć. Otóż w pewnym momencie Doktor mówi: "Niedawno dowiedziałem się, że zostałem adoptowany". To słowa, które fani i widzowie jakimś cudem pomijają. A przecież wyraźnie sugerują one kierunek rozwoju nadchodzącego sezonu i nowości fabularne przygotowane przez Russella T. Daviesa. Z jednej strony skupienie się na pochodzeniu Doktora jest szalenie interesującym pomysłem, z drugiej istnieje ryzyko, że twórca powie za dużo i czar pryśnie. Zobaczymy, czy Davies wyjdzie z tego obronną ręką.
Świąteczny odcinek
Doktora Who to tak naprawdę geneza nowej towarzyszki, czyli Ruby Sunday. Postać momentalnie wręcz kradnie serca widzów i sprawia, że aż chce się ją oglądać. Sympatyczna, uśmiechnięta, energiczna, i pozytywna – te cechy pasują też do Doktora. Zapowiada się ciekawy duet. Ich entuzjazm bez problemu udziela się podczas seansu, a emocje związane z tym, że bohaterka jest adoptowana, są silne i wyraźnie odczuwalne przez Doktora. Jej pochodzenie jest równie tajemnicze co tytułowego bohatera. Brak jakichkolwiek danych o jej rodzinie sugeruje, że może ona nie pochodzić z Ziemi. A co jeśli historie tych postaci będą powiązane? A może będzie to główny wątek nadchodzącego sezonu? To brzmi ekscytująco!
Historia z goblinami pozostawia wiele do życzenia. Wizualnie bohaterowie wyglądają porządnie (na pewno lepiej niż wcześniej), ale ich zachowanie bywa chaotyczne, głupie i nieprzemyślane. Scena ze śpiewaniem dla króla goblinów wydaje się zbyteczna. Trzeba jednak przyznać, że ich zemsta w postaci porwania Ruby, gdy ta była niemowlakiem, dostarczyła sporo emocji, których po tym serialu nie oczekiwałem. Wątek adopcji działa tutaj pełną mocą – nie stara się manipulować widzem, ale motywuje Doktora do działania. Ostatecznie perypetie z goblinami są sympatyczne, ale brakowało w tym tej ekscytującej nutki, którą Doktor zawsze dostarcza w lepszej formie.
Koniec końców odcinek świąteczny
Doktora Who wygrywa elementami, których się nie spodziewałem, czyli emocjami, przedstawieniem postaci i sugestiami dotyczącymi kolejnego sezonu. Przygoda jest przeciętna, ale prawidłowo uzasadnia motywacje do rozpoczęcia wspólnej przygody Doktora i Ruby. Jako zapowiedź nowego sezonu wypada dobrze, ale jako samodzielny odcinek troszkę rozczarowuje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h