Już po ogłoszeniu wyboru Petera Capaldiego na kolejne wcielenie Doktora nie obyło się bez emocji. Ci, co znali go z innych, doskonały aktorskich kreacji ("The Thick Of It") czuli się raczej spokojnie. Ktoś z taką charyzmą musi się sprawdzić. Jednak nawet oni zastanawiali się, jak Moffat wyjaśni fakt, ze Capaldi w Whoverse pojawiał się już... dwukrotnie. Raz w samym Doktorze Who w Pompejach, a raz jako John Frobisher w spin-offie Torchwood. Część fanów wiadomość przyjęła całkowicie krytycznie, bo według nich Capaldi do roli był za stary. Presja była więc duża, oczekiwania rosły z dnia na dzień... i w końcu jest. Oto całkiem nowy Doktor. Nowa twarz, akcent, brwi i nerki. Nowy wystrój TARDIS. Nowa szkocka era. Z pozwoleniem na narzekanie!

W moim odczuciu Peter Capaldi wypadł doskonale. To jest oczywiście Doktor tak bardzo różny od Matta Smitha, że nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Jednak już w "Deep Breath" pokazał, że będzie inny w sposób charyzmatyczny i wyrazisty. Ale wciąż fenomenalny. Dwunasty ma sarkastyczne poczucie humoru, momentami jest arogancki i oschły, ale wydawał się też być zagubiony, bo do swojej twarzy musi przecież przywyknąć. Już w pierwszym odcinku dobitnie wyszła jego bezpośredniość (nawet ta grubiańska), drażliwość oraz obcość. Zero flirtów, zero przytulania. Tego Doktora fandom nie przyjmie tak, jak to było z kreacjami Davida czy Matta. Tamte wcielenia od razu były ciepłe i urocze, a Dwunasty jest bardzo zdystansowany, nieufny i ostrożny. To zdecydowanie Doktor w stylu klasycznych serii.

Moffat zrobił wszystko, by ułatwić fanom jak najbardziej bezbolesne wejście w nową erę serialu. "Deep Breath" pełen jest rozkosznych nawiązań i smaczków, które dla wprawnego oka były łatwe do zauważenia. Doktor wspomina Amy, Clarę zabiera na frytki, mimo że nie ma pieniędzy (zupełnie jak 9. i Rose  w "The End of the World"), powróciły też cyborgi znane z "The Girl in the Fireplace". Na pewno nie mogliśmy również dostać lepszego wspomnienia cudownej Madame de Pompadour. Nie wspominając już o powrocie starego znajomego, który to z pewnością wzruszył nie tylko mnie. Świetne połączenie starej serii z nową. Clara tego potrzebowała, jak samo bardzo jak my.

Dodatkowo Moffat tak, jak obiecał nie porzucił kwestii pojawienia się Capaldiego już wcześniej w Whoverse. Doktor wyraźnie przyznał się do tego, że zna już tę - teraz swoją - twarz, tylko nie może skojarzyć, co ona mu chce powiedzieć i dlaczego wróciła. My też tego nie wiemy, ale główny showrunner serialu z pewnością ma jakiś plan. Nie oznacza to oczywiście, że musi się on nam spodobać.

[video-browser playlist="633419" suggest=""]

Pierwsza przygoda, którą przeżyli Dwunasty i panna Oswald, naturalnie była jedynie tłem dla rozwinięcia nowej nici fabularnej, dla oswojenia się z nowością, dla nawiązania relacji między nowym Doktorem, a Towarzyszem. Dlatego też do odcinka doskonale pasowało wiktoriańskie trio, które już dobrze znamy i uwielbiamy. Świetnie było znów zobaczyć niesamowitą relację Madame Vastry i Jenny oraz pośmiać się ze Straxa, który w "Deep Breath" był kluczową postacią dla rozładowania atmosfery. Mimo tego już teraz zaczną pojawiać się pytania, które pewnie będą kluczowe dla całego sezonu. Chyba wszyscy się zastanawiamy - kim jest Missy?

Fandom Doktora Who nigdy nie śpi, więc Internet już jest pełen domysłów. Czy Missy to jakieś kolejne wcielenie River? A może Władczyni Czasu Rani, która w swojej młodości znała zarówno Doktora, jak i Mastera? Master? Missy może być też damską wersją Mastera. Czy to możliwe, że Moffat przygotowuje grunt pod damską regenerację Władcy Czasu? Jeszcze inni widzą w niej Iris, jeden z cyborgów zegarowych (Clockworks), która wielokrotnie pojawiała się w książkach i słuchowiskach. Na rozwiązanie tej zagadki trzeba będzie poczekać.

Moffat zaczął sezon z przytupem. Wprowadził całkiem nowego Doktora, pokazał widzom że będzie on bardzo inny od tego, którego wykreował Matt Smith. Rzucił trochę nowego światła na Clarę, która może w końcu przestanie być Małą Miss Doskonałości. Jak widać i ona ma swoje chwile zwątpienia, niepewności i poczucia rozczarowania. To przecież nie jest jej Doktor! Już teraz podobała mi się swoista szorstkość, niezręczność ich relacji. Może dzięki temu Jenna Coleman dostanie do zagrania coś więcej niż bycie ślicznym, słodkim i idealnym dodatkiem, tak jak w większości przypadków bywała przy Jedenastym. Jest szansa na to, że aspołeczny, niezręczny z ludzkich relacjach Doktor i zwykła, sympatyczna dziewczyna jaką jest Clara będą się w przyszłości prawdziwie uzupełniać.

Madame Vastra w szczerej rozmowie z Clarą podjęła nawet temat starszego wyglądu Doktora, o który obawiało się tak wielu fanów. Tłumacząc coś Niemożliwej Dziewczynie, tłumaczyła i nam wszystkim. On potrzebował czuć się akceptowany, dostosowywał się do ludzi, do swoich Towarzyszy, do ich młodości i ich wymogów. Teraz pora na zmianę. Doktor wreszcie jak kosmitę przystało, staje się mniej ludzki, mniej dbający o ludzką aprobatę. Teraz pora, żeby to oni dostosowali się do niego. Bez przytulania.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj