Silicon Valley to obecnie mój ulubiony serial komediowy o geekach. Pomimo drobnego obniżenia poziomu, wciąż prezentuje się znakomicie. W 5. sezonie nie zobaczymy niestety, postaci Erlicha Bachmana, granego przez T.J.Millera – aktor postanowił porzucić produkcję, nie szczędząc przy tym gorzkich słów jego twórcom, zarzucając im zaniżanie poziomu. Obawiałem się, że bez niego serial straci polot i charakterystyczny klimat, ale ogromnie się myliłem. Lukę po nim znakomicie wypełnia Jian Yang (Jimmy O. Yang), gnębiony przez lata azjatycki mieszkaniec domu Bachmana. Dowiedziawszy się, że właściciel posiadłości zaginął, szybko układa plan przejęcia jego całego majątku, łącznie z domem i 10% udziałów w firmie Pied Piper. Sposób, w jaki chce swój plan zrealizować, jest przezabawnie napisany. Ten wątek wprowadza pewną świeżość do serialu i dzięki temu brak T.J.Millera nie jest odczuwalny. Twórcy postanowili dać trochę wiatru w żagle Richardowi (Thomas Middleditch) i reszcie ekipy, dając im 13 milionów dolarów oraz nowe perspektywy rozwoju dla firmy. Porzucenie tematu budowy aplikacji potrafiącej konwertować pliki do małych rozmiarów na rzecz nowego Internetu jest świetnym pomysłem. Serial dzięki temu wyrwał się ze spirali nudy, w jaką ostatnio zaczął popadać. Oczywiście jak to w Dolinie Krzemowej bywa, idylla nie trwa wiecznie, ale za to kocha się ten serial. Ilość kłód rzucanych pod nogi Richarda jest ogromna, a i pomysłowość twórców zaskakuje. Richard bowiem wchodzi do nowej ligi. Nie obserwujemy już czterech gości w jednym inkubatorze, pracujących nad nowym pomysłem. Teraz jest to już duża firma z mnóstwem koderów, którymi trzeba dowodzić, wprowadzać dyscyplinę i spowodować, że będą szefa szanować, a nie ukrywajmy Hendricks cech przywódczych nie ma. Przynajmniej na razie. Jednak najlepszym wątkiem pierwszych trzech odcinków nowego sezonu jest niekończący się konflikt Dinesha (Kumail Nanjiani) z Bertramem (Martin Starr). Tym razem to wyścig po lepsze miejsce parkingowe zarezerwowane dla pojazdów elektrycznych. Kasa kontra pomysłowość. Do komediowego poziomu zespołu dorównał Jared, którego znaczenie z każdym sezonem rosło. W końcu twórcy poświęcają mu więcej uwagi. Grający go Zach Woods ma teraz możliwość wykazania się błyskotliwością i zabawnymi kontrami słownymi. Czasy, gdy był dla zespołu popychadłem się skończyły. Wisienką na torcie dla fanów serialu jest oczywiście Gavin Belson (Matt Ross), który stara się nieporadnie wrócić na szczyt, wymyślając dla Hooli nowy rewolucyjny produkt. A największym problemem w jego projektowaniu jest… umieszczenie na nim jego ręcznego podpisu na obudowie, tak by sugerował nową jakość. Podoba mi się też drobne nawiązanie do obecnych zawirowań w okół Facebooka. Uważni widzowie zauważą, że w czołówce przez chwilę logo tej firmy wyświetla się w w języku rosyjskim. Osoby śledzące to co się dzieje na arenie politycznej w USA będą wiedziały o co chodzi. Dolina Krzemowa wróciła na odpowiednie tory i daje nadzieję, że piąty sezon będzie jednym z lepszych. Jak widać, zmiany w obsadzie nie zawsze muszą oznaczać coś złego, jeśli twórcy mają pomysł na zapełnienie luk kadrowych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj