Z olbrzymią przyjemnością oglądam ewolucję aktorską Evy Green. Już w pierwszym sezonie była świetna, ale teraz postać Vanessy Ives to prawdziwy telewizyjny majstersztyk. Jej nowy ekranowy partner, Christian Camargo, wcielający się w Dr. Sweeta/Draculę, pomaga aktorce jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Chemia między tym dwojgiem jest bezapelacyjna, zarówno w lżejszych, humorystycznych momentach, jak i tam gdzie trzeba zagrać ciężej, mroczniej. W omawianym odcinku jesteśmy świadkami randki, pełnej uroczych, sympatycznych momentów. Chwilę później obydwoje pokazują swoje mroczne strony. Aktorzy umiejętnie grają emocjami widza. Ich kreacje oraz dialogi to prawdziwa esencja Penny Dreadful i zdecydowanie najmocniejsza strona 3 sezonu. Duża część epizodu skupia się na historii Ethana, który wraz z wiedźmą Hekate przemierza bezkresne prerie, jak na razie bez konkretnego celu. Estetyka jest niestety nadal daleka od tego, za co fani pokochali Penny Dreadful. Mimo, że twórcy mocno starają się pokazać Dziki Zachód inaczej niż klasycy gatunku, to nie udaje im się do końca uciec od tradycyjnych motywów. Przykładowo, mamy tu tak standardowe westernowe sceny jak zasadzka, ostrzał i ucieczka na koniach bez jednego draśnięcia. Być może ktoś uzna, że serialowi taki zastrzyk emocji nie zaszkodzi, ale ja osobiście czekam na krwawe zakończenie wątku i powrót Ethana do Londynu. Już teraz do Londynu wraca potwór Frankensteina, który nareszcie dostał trochę więcej czasu ekranowego. Wystarczająco dużo, aby naświetlić dramatyczną historię jego rodziny, sprzed śmierci i przemiany. Potwór, będący chyba najbardziej romantyczną postacią w Penny Dreadful, doskonale wypada w wątkach, gdzie jego wrażliwość i ulotność przeciwstawiana jest brutalnej rzeczywistości świata pełnego niegodziwych ludzi, zdrady i szyderstwa. Tym razem będzie musiał skonfrontować się z ciężkim losem swojej rodziny oraz ze śmiertelną chorobą syna. Może w końcu ta tragiczna postać odniesie sukces i zazna trochę szczęścia? Zdecydowanie największy potencjał ma wątek doktorów Jekylla i Frankensteina. Shazad Latif, wcielający się w tego pierwszego, w swoim debiucie nie do końca przypadł do gustu fanom. Zarzucano mu brak charyzmy i średnie umiejętności aktorskie. Teraz jednak, kiedy na jego twarzy zaczynają pojawiać się cienie szaleństwa, aktor wreszcie pokazuje swój potencjał. Ma dość plastyczne oblicze. W momentach napadu gniewu, potrafi zagrać w naprawdę niepokojący sposób. Dlatego też twórcy zdecydowali się postawić właśnie na niego w tym tandemie. Frankenstein jak na razie jest jedynie tłem, dzięki czemu możemy lepiej przyjrzeć się rozwojowi postaci doktora Jekylla. Niestety, jak do tej pory wątek ten nie dostaje zbyt dużo czasu ekranowego. Ich historia toczy się bardzo powoli. Zdecydowanie przydałoby się wydarzenie, które przyśpieszyłoby akcję i zmusiło bohaterów do bardziej zdecydowanych działań. No url Na brak intensywnych wrażeń na pewno nie można narzekać u Lily i Doriana. Scena erotyczna, podczas kąpieli we krwi, była jedną z najmocniejszych w całym serialu. Moim zdaniem trochę za mocną. Być może nawet groteskową - bardziej w stylu American Horror Story. To już drugi odcinek, w którym twórcy próbują zbalansować spokojniejszy rozwój wydarzeń w poprzednich wątkach, z szokującą brutalnością prezentowaną nam przez Graya i resztę. Nie jest to oczywiście nic złego – wszyscy przecież lubimy seks i przemoc. Mimo to, mam nadzieję, że historia nieśmiertelnych rozwinie się lepiej fabularnie. Znamy już przecież ich filozofię życiową i dążenia. Przekraczanie kolejnych granic zwyrodnienia wkrótce zrobi się wtórne. Czas na jakiś ruch, najlepiej w stronę głównego wątku. Zakończenie odcinka to cliffhanger, w którym okazuje się, że potwór Frankensteina za życia był pielęgniarzem w szpitalu psychiatrycznym, akurat wtedy gdy leczyła się tam Vanessa. Jest to bardzo ładne zazębienie dwóch wątków – okazuje się, że nieznana do tej pory przeszłość tych postaci ma wiele wspólnego. Odcinek sugeruje nam również, że w kolejnych czeka nas wiele retrospekcji. Dotychczas takowe stanowiły chyba najlepsze elementy serialu, także jest to naprawdę dobry prognostyk dla całego sezonu. Twórcy prowadzą Penny Dreadful tak jak zawsze: bardzo powoli. Jest to trochę ewenement we współczesnej amerykańskiej telewizji. W większości seriali na tym etapie akcja mocno przyśpiesza. Trzeba przecież pokazać jak najwięcej treści, ubarwić scenami akcji, wpleść wątki humorystyczne. Wszystko to musi się zmieścić w niespełna godzinnym odcinku z krótkiego sezonu. W Penny Dreadful zawsze było miejsce na nieśpieszne pejzaże, poetyckie metafory i długie dialogi prowadzone językiem zaczerpniętym żywcem z literatury tamtych czasów. Trzeci sezon nie zmienia tego. Mimo, że są pewne elementy, które na pozór nie pasują do stylistyki, to całościowo nadal ta sama poetyka, którą pokochaliśmy w poprzednich sezonach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj