Doom Patrol w ostatnim odcinku pokazuje nam zarówno głównego złoczyńcę, jak i nietypowego osobnika, który uwielbia zajadać się... włosami z brody. Karuzela dziwadeł kręci się w najlepsze.
Daremne są wszelkie próby szufladkowania serialu
Doom Patrol w obrębie jednej konwencji gatunkowej. Najlepszym na to dowodem jest odcinek
Hair Patrol, który w przedziwny sposób łączy w sobie elementy kina grozy z widzianą już wcześniej w opowieści groteską. Przez ostatnie tygodnie mogliśmy co prawda nieco narzekać na systematyczne odchodzenie od zasadniczej osi fabularnej, ale tym razem twórcy bardzo sprawnie przeplatali przeszłość Szefa z historią... Łowcy Bród. Tak, to bez żadnych wątpliwości jedna z najoryginalniejszych postaci produkcji, utkany z absurdu jegomość, który powie ci absolutnie wszystko, gdy tylko uraczy się jakimś włosem wyciągniętym ze zlewu czy innego dywanu. Trąci tu więc kontrolowanym epatowaniem ohydą i przerysowanymi wątkami, jednak gdy umiejscowimy je na tle genezy Nilesa Cauldera i jego związków z Biurem Normalności, cały odcinek będzie prezentował się naprawdę dobrze. Tym bardziej, że do serialu wraca Pan Nikt, pokazując jeszcze jeden składnik swojej osobowości.
Hair Patrol rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Z jednej więc strony twórcy zabierają nas do 1913 roku; Caulder, romantyczny idealista z Biura Dziwactw, w ramach kolejnej eskapady pragnie odnaleźć tajemniczą istotę, kobietę o imieniu Slava. Nie liczcie jednak na żadną cukierkową wyprawę na modłę National Geographic - Szef łamie nogę, jest bliski śmierci z powodu wychłodzenia, a w jego pobliżu raz po raz pojawia się stwór, wyglądający jak połączenie niedźwiedzia z jeleniem. Dodajmy do tego jeszcze fakt, że bohater w Slavie zakocha się na całego, odkrywając przy okazji, że obiekt jego westchnień jest nieśmiertelny. Biuro Dziwactw zamienia się w międzyczasie w Biuro Normalności, do swojego statutu dołączając eliminację wszystkich dziwacznych stworzeń. Na przeciwległym biegunie fabularnym Vic i Rita będą musieli zmierzyć się z wydawałoby się poczciwym kanapowcem Ernestem, którego Biuro Normalności z początkowo niejasnych przyczyn angażuje w poszukiwanie Szefa. Widz z czasem odkryje, że mamy tu po prostu do czynienia z Łowcą Bród - ni to agentem, ni to najemnikiem, który delektuje się owłosieniem i na tej podstawie potrafi wytropić swoje cele. Oba wątki połączą się ostatecznie w ramach tyleż zaskakującej, co kapitalnie prezentującej się na ekranie finałowej sekwencji, w której sporo do powiedzenia ma również Pan Nikt.
Ukazane w ostatnim odcinku przeszłość i motywacje Szefa jawią się aż nad wyraz przekonująco, nawet jeśli w jego uczuciu do Slavy odnajdziemy nutę zbędnej groteski. Po seansie będziemy już nie tylko w stanie powiedzieć więcej na temat natury Nilesa, ale również pojmiemy, skąd zamiłowanie bohatera do istot marginalizowanych. Bodajże najlepiej na ekranie prezentuje się jednak scena rozmowy Cauldera z Panem Nikt;
Alan Tudyk dostaje więcej czasu antenowego i ten zabieg z całą pewnością popłaca. Działa przede wszystkim fakt, że kojarzony głównie z humorystyczną tonacją aktor w jednej chwili zamienia się w emocjonalnego króla lodu - Pan Nikt to złoczyńca pełną gębą, mściwy i wyrachowany jednocześnie. Jego niecny i szpetny plan pojmania Slavy znajduje jeszcze umiejętnie rozpisany kontrast w postaci wątku Łowcy Bród. To już dziwak nad dziwaki, fanatyk kanapy w ciąży spożywczej, który zmaga się tak z odrobinę niezdrową relacją z matką, jak i wiecznym głodem włosów z brody. Skoro postać tego pokroju zawita do Doom Manor, to nie ma się co dziwić, że na jego tle nawet działania Vica i Rity będą jawić się jako wtórny dodatek do fabuły. Ernest Franklin mógłby skraść niejeden odcinek tej produkcji; mocno trzymam kciuki za to, by nawet pomimo wydarzeń ukazanych w finale tej odsłony serii jego postać jeszcze powróciła.
Z punktu widzenia zasadniczej osi fabularnej całego sezonu
Doom Patrol wraca więc na właściwe tory. Najbardziej cieszy, że dzieje się tak pomimo faktu, iż twórcy raz jeszcze sięgają po swój ulubiony zabieg - odwoływanie się do genezy poszczególnych postaci. Tym razem scenarzyści udowodnili, że przeszłość bohaterów może naprawdę dobrze komponować się z aktualną linią czasową i kłaść podwaliny pod wydaje się nadchodzącą konfrontację z Panem Nikt. W całym tym ekranowym rozgardiaszu nie zapomniano także o puszczaniu oka w stronę fanów komiksów - napotkamy tu przecież na easter egg związany z istotnym dla historii tytułowej drużyny herosów Flexem Mentallo. W ten właśnie sposób wkraczamy w decydujący etap opowieści, nieustannie balansując na granicy między komedią a tragedią. Najbliższe tygodnie ostatecznie pokażą, czy serial faktycznie zasługuje na miano jednej z najoryginalniejszych telewizyjnych produkcji o herosach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h