Twórcy stopniowo odkrywają przed nami kolejne elementy układanki i trzeba przyznać, że konspiracja, w którą wplątana jest Nikita oraz jej ekipa, została całkiem nieźle przemyślana. Jak na zaledwie sześcioodcinkową serię, historia jest zaskakująco kompleksowa, co zmusza mnie do zrewidowania moich przypuszczeń, które snułem przy okazji recenzji premierowego epizodu. Wszystko jednak ładnie trzyma się w ryzach wiarygodności (oczywiście fani Nikity powinni wiedzieć, szczególnie po trzecim sezonie, że ramy te są dość elastyczne), wokół których serial CW poruszał się w czasie swojego pobytu na antenie, i ogląda się to z niemałą satysfakcją.

Pojednanie z zespołem, oczyszczenie swojego imienia i zemsta na Amandzie – trzy wyznaczniki fabuły, które uważałem za kluczowe, są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Okazuje się, że gdy technologię The Shop rodem z science fiction (której nigdy nie byłem fanem i która była jednym z głównych powodów spadku poziomu w poprzedniej serii) połączy się z umiejętnościami Amandy polegającymi na resetowaniu ludzkiej osobowości, można uzyskać wątek nad wyraz obiecujący. Stworzenie agentów będących idealną kopią pierwowzoru to pomysł być może nieco ograny, ale w Nikicie sprawdza się bardzo dobrze. To tak, jakbyśmy połączyli funkcjonalność gadżetów z serii Mission: Impossible z praniem mózgu – tylko na o wiele większą skalę.

Drugi odcinek pełen jest intrygujących smaczków. Wrobienie Nikity w zabójstwo prezydent Stanów Zjednoczonych to nic w porównaniu z globalnym kataklizmem, jaki może wywołać wojna nuklearna z Pakistanem. Amanda nie spocznie, dopóki całkowicie nie zniszczy swojej nemezis. W każdym razie rozpoczynanie interwencji zbrojnej z fałszywych pobudek to wyraźne nawiązanie scenarzystów do konfliktu irackiego rozpoczętego w 2003 roku, a być może również ostrzeżenie dotyczące polityki USA względem Iranu.

[video-browser playlist="635035" suggest=""]

Bardzo trudno również udowodnić, że na najwyższych szczeblach władzy podstawiono sobowtóry. Ten wszechobecny dualizm prowadzi do ciekawego zabiegu fabularnego, w którym Nikita jest zmuszona dokonać aktu terroryzmu w celu udowodnienia, że terrorystką nie jest. Poza tym protagonistka zawsze była osobą rozdartą pomiędzy dwoma światami: tym, w którym zabija na zlecenie i robi to perfekcyjnie, jednocześnie tym gardząc; oraz tym, w którym jedyne, czego pragnie, to mieć rodzinę i normalne życie. Scena w trakcie konferencji prasowej wyraźnie te dwie strony Nikity ukazuje.

Dychotomię zaobserwować można również w odmiennych podejściach złoczyńców do planu, który realizują. Amanda jest pozornie wyrachowana, ale wręcz roznoszą ją emocje i żądza zemsty na Nikicie oraz Alex. Jej partnerzy w zbrodni myślą w bardziej racjonalnych kategoriach i kalkulują każdy ruch. Ich cierpliwość podczas tej zabawy w kotka i myszkę może szybko ulec wyczerpaniu, choć nie da się ukryć, że as w rękawie, jaki ujawnia końcowy twist epizodu, może rozprawić się z ich przeciwnikiem od wewnątrz – doppelganger Birkoffa wybierze stronę dobra czy zła?

Na pewno cieszy fakt, że znalazło się w tym sezonie miejsce dla Devona Sawy. Inkorporowanie Owena/Sama do wątku indyjskiego było strzałem w dziesiątkę. Jego one-linery oferują momentami bardzo potrzebną humorystyczną odskocznię. Ta postać to praktycznie chodząca dwuznaczność i nie sposób jej ufać. Czas pokaże, którą ze stron ostatecznie wesprze. Nikita ma jeszcze cztery odcinki, by zamknąć wszystkie wątki, a pytań wciąż przybywa. Możemy być jednak pewni, że stagnacji w tym sezonie nie doświadczymy, a tempo będzie wysokie do ostatniej minuty. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj