Od początku 2020 roku wydawnictwo wypuszcza coraz więcej nowych tytułów z wyżej wspomnianego rynku i jak dotąd przekłada się to bardzo na jakość oferty. Można powiedzieć, że takie komiksy jak Negalyod, Indyjska włóczęga i wreszcie Dorwać Ramireza przyćmiły i nieco zahamowały zalew amerykańskich komiksów wydawanych przez Egmont. Nagle okazało się, że z Europy nie dostajemy jedynie odkurzonej klasyki, ale całkiem świeże, urzekające jakością fabuły i rysunków komiksowe perełki, dodatkowo wydane w sposób, który cieszy oczy. Dorwać Ramireza ma dosyć nietypowy, odbiegając od standardów format, jest jednocześnie wąskim i wysokim albumem. Pozytywne wrażenie wywołują tłoczone litery tytułu oraz frontowa grafika przypominająca filmowe plakaty z najważniejszymi dla fabuły bohaterami w ekspresyjnych pozach. Być może przy pojedynczym rzucie oka ucieknie nam istotny dla Dorwać Ramireza element okładki, a mianowicie umieszczony w jej dolnej części, trochę jak na dzisiejsze warunki przedpotopowy, odkurzacz. Zresztą jeszcze dwa odkurzacze, pełniące funkcję graficznych ornamentów dostrzeżemy w obszarze wytłoczonego tytułu, co tylko powinno mocniej nas zaintrygować przed lekturą albumu. Otwierając komiks na pierwszej stronie, zdziwimy się jeszcze bardziej, ponieważ naszym oczom ukaże się nic innego, jak zajmująca dwie strony, szczegółowa instrukcja obsługi odkurzacza pod atrakcyjną nazwą Vacumizer 2000. Czyżby odkurzacze były motywem przewodni autorskiego komiksu Nicolasa Petrimauxa?
Źródło: Egmont
Wszystko wyjaśnia się dość szybko już w trakcie zaskakującego intro, w którym przesłuchiwany jest przez policję pracownik firmy Robotop. Policjant wypytuje go o tytułowego Ramireza i wreszcie na koniec przesłuchania dowiadujemy się, że jest on pracownikiem serwisowym i przy tym najlepszym specjalistą od naprawy odkurzaczy. Jak to ma się do wybuchowej okładki i jeszcze bardziej wybuchowych obrazów, którymi przeplatane jest intro? Ponownie - zbyt długo nie czekamy na wyjaśnienia. Już we właściwej fabule pojawia się nagle meksykańska mafia, dwie bezkarne złodziejki oraz tytułowy Ramirez, którego osoba splecie dosyć niezwykłe wydarzenia i przyczyniających się do nich bezkompromisowych bohaterów. Zaczyna się prawdziwa, komiksowa jazda bez trzymanki. Dorwać Ramireza, z jego wszystkimi zwrotami akcji jawi się jako szalone kino akcji, które znamy z filmów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku - zresztą nieprzypadkowo jego fabuła toczy się w 1987 roku. To porównanie nie oddaje jednak wszystkie zalet komiksu Petrimauxa, który wplótł do niego więcej elementów tworzących konsekwentną, spójną wizję. Cieszą wplatane między fabułę wstawki reklamowe nawiązujące do ważnych (lub mniej ważnych) elementów historii. Urzeka połączenie tematyki AGD z filmem gangsterskim. W dynamicznych rysunkach artysty czuć radość tworzenia i wielkie pragnienie, by radość tę odczuł również czytelnik. A jeszcze dochodzi do tego enigmatyczny bohater, o którym tak naprawdę niewiele wiemy, co nie przeszkadza nam w szczerym mu kibicowaniu.
Podsumowując, dostaliśmy album, który świetnie mógłby wyglądać na ekranie kinowym, napisany z werwą przypominającą scenariusze wczesnego Tarantino czy Guya Ritchie’ego. Historię, która z pozoru nie pasujących do siebie elementów tworzy nową, świeżą jakość. Dzięki temu Dorwać Ramireza to po prostu komiks rozrywkowy najwyższej próby, podczas lektury którego udaje nam się zapomnieć o całym świecie. I oby w kontynuacji tej historii autorowi udało się utrzymać poziom uzyskany w jej pierwszej odsłonie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj