W recenzji 1. sezonu Dota: Dragon's Blood, czyli anime powstałego na podstawie popularnej gry internetowej, pisałam, że historia wymaga skupienia i uwagi ze względu na spory natłok wątków. Podkreślałam też, że mimo wszystko łączą się one w przyzwoity sposób, pozwalający odkrywać niezwykle rozbudowany świat, w którym rozgrywa się animacja. Bohaterowie byli uwikłani w dramaty, romanse i walki, a ich losy krzyżowały się na różnych etapach opowieści. Ta wielowątkowość i zawiłe dialogi powodowały, że można było poczuć się nieco zagubionym. W 2. sezonie Dota: Dragon's Blood twórcy nie wzięli sobie tych uwag do serca i w myśl zasady, że sequel musi być bardziej złożony, postanowili podkręcić tempo wydarzeń i jeszcze bardziej skomplikować fabułę. Akcja Księgi 2 pędzi na złamanie karku. Etapowy rozwój fabuły czy postaci pozostaje poza kręgiem zainteresowania twórców, ponieważ ci skupiają się wyłącznie na dostarczaniu efektownej rozrywki. Maksymalnie skrócone sceny dialogów mają za zadanie tylko spinać wątki, doprowadzając do walk lub zwrotów fabularnych. Dla twórców nie jest ważne, co motywuje bohaterów do działania. Wyszli chyba z założenia, że to, co wypracowali w pierwszym sezonie, jest wystarczające dla widzów. Na ekranie ma się dziać, dlatego oglądamy wiele widowiskowych pokazów mocy (Lina) i starć, jak choćby krwawą bitwę w twierdzy Zakonu Ciemnego Księżyca, gdy zaatakowały ją wyrmiątka. Albo finałową walkę z niespodziewanym i potężnym przeciwnikiem, który sterroryzował Imperium. A że nie miał ku temu żadnego powodu, jest nieistotne. Ważne, że akcja wciskała w fotel! Na pewno w Księdze 2 nie ma żadnych dłużyzn, więc wydarzenia wciągają. Mimo że fabuła jest pełna dziur i służy do przeprowadzenia postaci z punktu A do punktu B, to jednak kilka zwrotów akcji zaskakuje. Do tego twórcy nie mają litości dla paru postaci, więc nie brakuje też wzruszeń. Udaje im się w tym całym fabularnym chaosie doprowadzić do wyjaśnienia ważnych dla tego świata wątków. Wyjawiane są tajemnice związane z głównymi bohaterami oraz ich niezwykłym pochodzeniem. Często w tym celu stosowali mało przekonujące retrospekcje.
fot. Netflix
+5 więcej
Najwięcej czasu w nowym sezonie poświęca się księżniczce Miranie, która powraca do Imperium, aby zasiąść na tronie. Kobieta ma wątpliwości, a do tego musi pokonać kilka przeszkód - czy to w osobie Cesarza, Rady, czy nowej bohaterki, potężnej, przebiegłej i ambitnej Liny. Dlatego w 2. serii Davion i jego smoczy „towarzysz” Slyrak odgrywają mniejszą rolę (do tego rozwiązanie ich wątku jest rozczarowujące) na rzecz kobiecych postaci, które zdominowały anime. Bo widzowie mogli też śledzić nudny wątek walecznej Luny czy też znowu wciśniętej na siłę do fabuły bezużytecznej i irytującej Fymryn. W związku z tym nawet na drugi plan zeszła jeszcze bardziej nużąca historia Wywoływacza i pokonanej Selimeny, a także Terrorblade’a i smoków, które stanowiły ważny element pierwszego sezonu. Z kolei o elfich enklawach właściwie zapomniano, traktują je jako dalekie zagrożenie. Może twórcy powrócą do tych wątków w kolejnym sezonie, o ile powstanie, bo przynajmniej zbudowali grunt pod dalsze, ewentualne wydarzenia. W Księdze 2 napakowanej akcją wprowadzono nowych bohaterów. Jednym z najważniejszych jest wspomniana wcześniej Lina, która potrafi manipulować ogniem. Twórcy nie zawracają sobie głowy motywacjami jej niecnych działań, więc pojawia się w historii trochę znikąd, tak jak mordercza Vanari, ponieważ ich zadaniem jest zwiększać widowiskowość scen. Z kolei dla rozluźnienia poważnej atmosfery anime wprowadzony zostaje jeden z kilku humanoidalnych zwierzęcych bohaterów (co jest nowością, nie licząc smoków) - Hieronimo, który pomaga Lunie. Jest jedną z sympatyczniejszych postaci razem ze smoczycą Auroth, która wiąże swój los z Bramem. Ten duet to najjaśniejszych punkt Księgi 2, ponieważ ich specyficzna relacja jest przedstawiona w humorystycznych sposób, ale wiąże się też ze smutnymi wydarzeniami, które ich spotykają. Rzadziej pojawia się też lubiana Marci, ale za to twórcy zafundowali widzom retrospekcje z jej udziałem, a do tego w końcówce sezonu odgrywa ważną rolę. Ponadto fabułę wzbogacają, a niektórzy nawet napędzają, drugoplanowe postacie jak cesarz Shabarra, Ojciec z Zakonu, Rylai, Tihomir czy Kashurra. Powraca również wyrazisty i wojowniczy Kaden, którego siła dorównuje całemu oddziałowi żołnierzy. Należy pochwalić studio Mir, które znowu postarało się pod względem wysokiej jakości animacji. Styl, kreska, gra barwami oraz żywa kolorystyka dalej imponują. Wszystkie detale związane z postaciami, miejscami oraz ruchem są doskonale dopracowane. Tylko z CGI bywa różnie, ale na szczęście nie ma pod tym względem większych zgrzytów. Warstwa wizualna tego anime daje dużą przyjemność i jest jednym z głównych czynników, dla których kontynuuje się z nim przygodę. 2. sezon Dota: Dragon's Blood był słabszy od poprzedniego, głównie ze względu na fabułę, która możliwe, że była rozpisana na więcej odcinków, a sprasowano ją do zaledwie ośmiu. W rezultacie to nagromadzenie wątków, postaci i nowych elementów fabularnych (nowe smoki, umiejętności bohaterek, magiczne przedmioty jak Oko Wyrma Świata) jest tak przytłaczające, że widz traci zainteresowanie. Losy bohaterów mimowolnie przestają nas obchodzić, mimo że nawet kilku z nich ginie. Nie ma czasu na epatowanie i przeżywanie tych strat. Wszystko sprowadza się do tego, że serial ogląda się dla samej efektownej akcji i „fajerwerków”. Generalnie nie mam z tym problemu, takie są często uroki tego gatunku. Po prostu mam świadomość, że ten świat jest rozbudowany, ciekawy i fascynujący, więc jestem rozczarowana, że twórcy nie dają możliwości poznać go lepiej ze względu na jego kiepską ekspozycję. Zapomnieli, że nie tylko gracze, którzy na pewno dostrzegli w nowym sezonie kilka easter eggów, oglądają tę wyjątkową i piękną animację. W każdym razie Dota: Dragon's Blood wciąż jest dobrą i całkiem emocjonującą rozrywką, o której jednak zapomni się w tempie pędzącej akcji tego anime.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj