"Dragon Ball: Xenoverse" to nowa gra autorstwa NamcoBandai osadzona w uniwersum "Dragon Ball Z". Czy to zasługa owego filmu, który niebawem wychodzi w Japonii? Otóż nie - tym razem miało to być coś nowego i oryginalnego. Jak wyszło? Pozwolę sobie stwierdzić, że inaczej, niż się tego spodziewaliśmy. Zadajmy sobie na początek pytanie: czym i o czym jest "Xenoverse"? Jest to bijatyka z elementami RPG i kreatorem postaci. Tak, tak, moi mili, w nowym "DB" możemy sami stworzyć naszego bohatera. Mamy do wyboru kilka ras, które różnią się nie tylko wyglądem, ale także bazowymi statystykami. Pomimo wielkiej chęci grania kobietą z rasy Majin, stworzyłam jednak sayiańskiego wojownika, który statystykami świetnie wpasował się w mój styl grania. Nasz nowo wykreowany bohater zostaje wysłany do Toki Toki, miasteczka, w którym rezyduje bogini czasu. Towarzyszący jej Trunks wezwał cię na pomoc, gdyż ktoś bezczelnie manipuluje poszczególnymi wydarzeniami, aby zmienić bieg historii. Oczywiście dla zachowania równowagi we wszechświecie musimy temu zapobiec. My - nie wielki i niezniszczalny niczym Rambo Goku, nie książę Saiyańskiej rasy Vegeta, tylko właśnie my. Bardzo czekałam na "Dragon Ball: Xenoverse", gdyż liczyłam na powiew świeżości. Na możliwość zobaczenia znanej nam z mangi/anime historii inaczej lub może nawet zmiany w niej jakiegoś elementu. Na motyw w stylu „co by było, gdyby”. Niestety jednak z każdą kolejna misja fabularną jesteśmy jedynie proszeni, aby naprostować wydarzenia na ich właściwie tory. Jak tego dokonać? Oczywiście pokonując kolejnych złych. Teoretycznie tylko pomagając ich pokonać, bo przecież nic nie możemy zmienić. To przecież Goku pokonał wielkiego Friezę itd., ale nie myślcie, że w grze będziecie tylko asystować. Niestety twórcy nie zadali sobie za wiele trudu, aby obdarzyć „tych dobrych” porządnym AI, więc jedyne, co robią z nami w misjach, to plączą się pod nogami. Jeśli zamierzacie grać w "Xenoverse", to pamiętajcie: nieważne, kto jest Waszym partnerem w walce - i tak zdani jesteście tylko na siebie. Przez to, że każda misja polega na tym samym, a i przeciwnicy to oskryptowane roboty powtarzające w kółko kilka sekwencji ruchów, całość szybko się nudzi. Jedynym powodem, aby skończyć główny wątek fabularny, jest chęć poznania antagonisty i motywów jego działania. [video-browser playlist="637054" suggest=""] Na nudę można jeszcze zaradzić, robiąc od czasu do czasu zadania poboczne. Te, co jest ciekawą innowacją, można robić samemu lub z innymi graczami przez internet. Oczywiście poza kooperacją możemy też zmierzyć się z nimi w pojedynkach. Niestety online nie zachwyca. Bardzo często nie można się zalogować do serwera albo działa on tylko przez chwilę. Nie mamy możliwości stworzenia regularnego składu na kilka sesji, wymiany przedmiotami czy podjęcia decyzji, komu trafi się jaki drop po misji. Cała otoczka online wygląda jak słabo zaprojektowane MMO lub też jak "Destiny", z którego śmiano się w HonestTrailers, że jest to „MMO with barely any social features”. Niestety tutaj mamy ten sam problem. Kolejnym mankamentem "Dragon Ball: Xenoverse" w moim odczuciu jest system walki nastawiony na pojedynki 1vs1. Przez większość gry się to sprawdza, niestety raz na jakiś czas dostajemy misję, w której szturmuje na nas kilku przeciwników. Klęska. Namierzyć możemy tylko jednego przeciwnika i tylko w odpowiedzi na jego ciosy możemy się np. teleportować. Przy misjach 1vs2 może to bardzo utrudnić rozgrywkę i wprowadza niepotrzebny chaos. Nie spodziewajcie się graficznych fajerwerków. Cel-shadingowa grafika wprawdzie świetnie sprawdza się przy stylu, jaki panuje w "Dragon Ballu", jednak po wersji na obecną generację spodziewałam się więcej. Mnogość przerw na wczytywanie danych i jakość tekstur sprawiają, że między wersjami na starą i obecną generację konsol prawie nie widać różnicy. O muzyce nie będę się rozpisywać - praktycznie jej nie ma, a jak już się pojawi, to wątpię, by wpadła Wam w ucho. Wbrew pozorom przy "Dragon Ball: Xenoverse" bawiłam się całkiem nieźle. Nie jest to innowacyjna produkcja, ale spełni oczekiwania fanów uniwersum. Jeśli tak jak ja oglądaliście kiedyś z wypiekami na twarzy serial, to chociażby z sentymentu warto się z tym tytułem zapoznać. Jeśli jednak szukacie jedynie bijatyki na nową konsolę, to sobie odpuśćcie. PLUSY: + liczba zadań fabularnych i pobocznych, + możliwość kooperacji, + przyzwoity tytuł dla fanów "Dragon Balla". MINUSY: - monotonna rozgrywka, - problemy z online, - niezbyt zbalansowany system walki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj