"The Driver" zaczyna się ostro – od dobrze zrealizowanej sceny ucieczki przed policją. Dzika pogoń ulicami Manchesteru (bez zbędnych efektów specjalnych) zapowiada naprawdę przyjemne widowisko. Po tym trzyminutowym preludium fabuła znacznie zwalnia, przenosząc nas nieokreślony (na razie) czas wstecz, byśmy mieli szansę poznać tytułowego kierowcę. Vince McKee jest taksówkarzem, którego najzwyczajniej w świecie praca zaczyna przerastać, zresztą nie ma się czemu dziwić. Opróżnianie torebek z moczem, odmowa zapłaty czy kradzież utargu - wszystko to i jeszcze więcej sprawia, że ma dość swojej roboty. W domu nie jest lepiej: żona robi się nieco oschła, nie widać już w małżeństwie dawnej iskry, nastoletni syn uciekł z domu, by dołączyć do sekty, a córka obwinia za to ojca. Żyć, nie umierać. Choć sama historia zdaje się być całkiem realna, Morrissey nie potrafi poradzić sobie z przekazaniem widzowi uczuć, które powinny targać jego bohaterem. Zbyt często jest drewniany, wybuchy złości są niezbyt realistyczne, drętwe. Przez to pierwsze minuty seansu bardziej nudzą niż intrygują. [video-browser playlist="684035" suggest=""] Kiedy Vince z pomocą dawnego kolegi, Colina, który dopiero co wyszedł z więzienia, rozpoczyna współpracę z lokalnym gangsterem (o wdzięcznym pseudonimie „Koń”) i jego ludźmi, wszystko zdaje się iść po jego myśli. Przekupna córka zapomina o bracie po otrzymaniu długo wyczekiwanego prezentu, a żona nieco bardziej się przykłada do ich związku (czyżby wszystko dzięki dodatkowym pieniądzom?). Półświatek jednak wyciąga łapy po swojego kierowcę i Vince, choć niezdecydowanym krokiem, rusza na jego spotkanie. W tym momencie historia nabiera nieco tempa i koloru, co sprawia, że nie ma się już zamiaru odejść od ekranu. Następne kursy na zlecenie „Konia” nie są jednak tak łatwe jak pierwszy – przede wszystkim trzeba będzie dokonać kilku czynów moralnie dwuznacznych. Tutaj też aktor zawodzi, bo jego postać podchodzi do stresowych sytuacji w sposób niezrozumiały. W przeciągu kilkunastu sekund zmienia zdanie, raz będąc gangsterem, raz zamieniając się w obrońcę uciśnionych - jeśli miało to na celu ukazać wewnętrzną walkę, to zawiodło na całej linii. "The Driver" w pierwszej odsłonie nie zaskakuje, jest miniserialem bardzo średnim, o oklepanej fabule – ma jednak potencjał rozwinąć się w następnych odcinkach historii choćby z uwagi na interesujące wątki poboczne. Wspomniany wcześniej syn w sekcie, którego twarz widzimy na ekranie komputera Vince'a, czy Colin, którego kobieta umawia się obecnie z jego bratem bliźniakiem, są intrygującymi pomysłami i jeśli główna fabuła ruszy do przodu, serial może jeszcze wyjść na prostą. Na razie nie zaskakuje i nie może równać się ze sławniejszymi produkcjami brytyjskimi z ostatnich lat.
"The Driver" zadebiutuje w Polsce na antenie Ale kino+ 19 kwietnia o godzinie 20:10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj