Ostatni odcinek okazał się zbawienny co najmniej w jednym elemencie – pożegnaliśmy Danny’ego Crowe'a, którego szczerze nie znosiłem i irytował mnie każdą obecnością na ekranie. Dodatkowo Dewey stracił swoją kartę przetargową, więc jego wątek także zostanie ograniczony do minimum. Pozostaje jedynie jakoś bardziej uaktywnić głównego bohatera i wszystko powinno się dobrze ułożyć.
Najważniejszym wydarzeniem "The Toll" jest postrzelenie Arta – ten incydent luźno łączy wszystkie najważniejsze wątki serialu: kolejne interesy Boyda, działalność rodziny Crowe’ów oraz skomplikowane relacje Arta i Raylana. Wreszcie główny bohater ma co robić, dzięki czemu jest go więcej na ekranie – najwyższy czas, bo do tej pory trudno było powiedzieć, kto jest najważniejszą postacią w serialu.
Jednak mimo tego, że główny nacisk został wreszcie położony na Raylana, to i tak całe show kradnie jak zwykle Boyd, którego nieprzewidywalne zachowanie oraz inteligencja zaskakują na każdym kroku. Niby twórcy podpowiadają nam, co Crowder ma zamiar zrobić, jednak zawsze pozostaje ta jedna niewiadoma, która potrafi zaskoczyć. Szczególnie że Walton Googins jak zwykle świetnie spisuje się w tej roli.
[video-browser playlist="634867" suggest=""]
Jak już wspominałem wcześniej, wątek Raylana wreszcie się rozwija – postrzelenie Arta może mieć na niego ogromny wpływ, przez co bohater może stać się nieprzewidywalny. Szczególnie ciekawie prezentuje się jego rozmowa z Darylem – pełna napięcia scena, gdzie kamera skupia się też na detalach, budzi apetyt na kolejne, finałowe już epizody. Do tego wyrzuty sumienia mogą spowodować, że Raylan pokaże swoje drugie oblicze, które do tej pory chował za ciętymi żartami i kamienną twarzą.
Jest prawie pewne, że rodzinę Crowe’ów pożegnamy w tym sezonie – i bardzo dobrze, bo nie przypominam sobie, by był gorszy czarny charakter w tym serialu niż ten klan rednecków. Danny nie żyje, Dewey jest poza zasięgiem, Kendal siedzi w areszcie, a Wendy ma wyraźnie dość całej tej przygody w Kentucky. Chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że Daryl wkrótce dołączy do swojego brata.
Brak w "The Toll" strzelanin, bijatyk oraz one-linerów wygłaszanych przez Raylana i Boyda, ale jakimś cudem w ogóle tego się nie odczuwa – na szczęście fabuła prezentuje potężną dawkę emocji, której nie trzeba zapełniać niepotrzebnym efekciarstwem. Czyż nie chcemy zobaczyć Raylana, który traci nad sobą kontrolę, przestaje być przystojniakiem w kapeluszu i rusza po zemstę? Ja z pewnością.