Nowy rok, nowy "CoD". Pojawianie się w jesiennych miesiącach kolejnych odsłon serii "Call of Duty" jest niemalże regułą. Najmłodszym członkiem rodziny zostało w tym roku Ghosts, które wkracza na zupełnie nową drogę w (nie boję się użyć tego słowa) uniwersum "Call of Duty". Fabuła "Duchów" nie jest związana ani z wydarzeniami znanymi z "Modern Warfare", ani tym bardziej "Black Ops". Niestety "Ghosts" poza fabułą nie wnosi specjalnego powiewu świeżości do marki. Rozwiązań znanych z poprzednich części jest tu na pęczki, więc osoby spragnione nowości mogą poczuć się zawiedzione. Trzeba jednak nowemu "CoD" oddać jedno: pomimo swojej wtórności i odcinania kuponów nadal stanowi wciągającą, emocjonującą i przyjemną strzelaninę.

Fabuła zabiera nas w nieodległą przyszłość na kontynenty amerykańskie. Państwa Ameryki Południowej zakładają związek zwany Federacją. Jak to w takich historiach bywa, włodarze tego tworu nie pałają zbytnią miłością do swoich ziomków z kontynentu północnego. Na początku okazują to paroma czystkami etnicznymi ludności zamieszkałej na własnym terytorium - wszyscy, którzy mają jankeskie pochodzenie lub są o nie choćby podejrzewani, zostają wtrąceni do więzienia lub straceni. Wielki brat, nie mogąc się temu biernie przyglądać, wysyła zatem członków jednostki "Ghosts", najlepszych z najlepszych operatorów jednostek specjalnych, by zrobili porządek z władzami Federacji. Akcja kończy się powodzeniem, nastaje kruchy pokój. W trakcie uderzenia na Federację "Duchy" jednak nie wychodzą bez szwanku. Tracą swojego dowódcę i żywą legendę, niejakiego Rorke'a, który wpada w łapska służb federacyjnych, a poddany torturom oraz indoktrynacji przechodzi na stronę wroga, stając się nemezis bohaterów gry.

Policzek otrzymany od USA okazał się mocno parzyć Federację, która uderza i przejmuje orbitalny system o nazwie Odyn, za pomocą którego spuszcza niesamowity łomot jankesom. Ameryka Północna leży w gruzach, ludność cywilna głoduje i koczuje w zgliszczach, armia jest w rozsypce, Stany Zjednoczone o dawnym potencjale militarnym mogą tylko pomarzyć.

Tak prezentuje się warstwa fabularna, w której przyjdzie nam działać w nowym "Call of Duty". Kampania nawiązuje do najlepszych tradycji serii; jest efektownie, emocjonująco i pompatycznie. Sama mechanika rozgrywki nie zmieniła się zbyt wiele, wyszukiwanie nowości może być zatem nieco problematyczne. Gracze znający i lubujący się w serii "CoD" przy "Ghosts" momentalnie się odnajdą, a cała reszta, ta oczekująca nowinek, będzie miała niestety powód do narzekania. Kampania jest ekstremalnie podobna do tego, co prezentowane było w poprzednich częściach. W grze widać nawet wykorzystanie modeli z poprzednich części (choćby diabelskiego młyna).

Nie można też nie zauważyć faktu skrócenia tego trybu. Misje przechodzi się bardzo szybko - niekiedy obejmują one dosłownie kilka killroomów i następuje koniec. Zdaję sobie sprawę, że single player w serii "Call of Duty" nigdy nie zabierał dużo czasu, ale mam wrażenie, że "Duchy" dodatkowo go skróciły. Nie mogę też pozbyć się wrażenia, że zmniejszono liczbę rodzajów broni dostępnej w kampanii, ale przy krótszym singlu upchnięcie większej różnorodności mogłoby okazać się trudne do wykonania.

Kolejną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, jest dziwne zachowanie granatów, które potrafią eksplodować w zupełnie innym miejscu, niż upadają. Te zarzuty toną jednak w morzu przyjemności płynącej z rozgrywki. "Ghosts" pomimo wtórności i powtarzalności to nadal świetnej jakości strzelanina z mnóstwem zabawek (kontrola dronów, samolotów A10, śmigłowców bojowych itd.). Mamy również możliwość kontrolowania psa o imieniu Riley, o którym głośno było przed premierą gry. Pies jednak dostępny jest w jednej czy dwóch misjach i stanowi rodzaj wsparcia. Choć stanowi bardzo fajne urozmaicenie rozgrywki (wyciąganie przeciwników zza osłon), to przez ten moment, w którym dane nam jest wcielić się w tego czworonoga, nie można ani się do niego przywiązać, ani też specjalnie czego następnie wspominać.

Nowa gra studia Infinity Ward tradycyjnie już natomiast pełna jest magicznych chwil i "momentów". Żeby za wiele nie spoilerować, wspomnę tylko o infiltracji serwerowni w wieżowcu na terenie wroga, misji w przestrzeni kosmicznej i pod wodą. Są to elementy efektowne, zapadające w pamięć, a pomimo leciwości silnika gry wyglądają naprawdę imponująco.

"Call of Duty" to jednak nie tylko kampania dla pojedynczego gracza, ale też świat pojedynków multiplayer. "Ghosts" serwuje nam trzy warianty zabawy wieloosobowej. Pierwszy z nich to rozgrywki znane już z poprzedniej części – poza nowymi mapami niespecjalnie się tu coś zmieniło. Mamy więc możliwość toczenia potyczek drużynowych, deathmatchów, dominacji itp. W tym miejscu nie zabawiłem za długo, gdyż jakoś szybko przeszła mi ochota na tego rodzaju strzelaniny. Tutaj brak nowości naprawdę mi przeszkadzał, a kilka nowych trybów nie pozwalało się wkręcić w zabawę na 100%. To nadal te same klasy postaci, skille i perki, broń z gadżetami, killstreaki itd. Diametralnie sytuację zmieniły dwa kolejne warianty zaserwowane nam przez Infinity Ward: Squads i Extinction, obydwa oparte na rozgrywkach kooperacyjnych.

Squads, jak sama nazwa wskazuje, bazuje na grach drużynowych. Mamy więc tutaj do wyboru potyczki z botami lub z inną drużyną. Tryb Safeguard jest wariacją survivalowego wariantu znanego z "Modern Warfare 3" – wraz z kolegami z drużyny stawiamy czoła kolejnym falom wroga. W "Ghosts" mamy jednak możliwość korzystania z dodatków, perków i udogodnień płynących z killstreaków. Ostatnią odsłoną trybu Squads jest Wargame, w której mierząc się z drużyną botów lub innych graczy, mamy do wykonania dodatkowe zadania (np. obronę jakiegoś punktu).

Tryb Extinction natomiast jest absolutnym novum w całej serii. To również coop, w którym przedzieramy się przez zaatakowane przez kosmitów miasteczko. W trakcie naszej podróży usuwamy gniazda obcych poprzez założenie na nich wiertła i jego obronę przed zaciekłymi atakami przybyszów z kosmosu. W trakcie możemy korzystać z różnych umiejętności, a także gadżetów i uzbrojenia rozsianego po planszy, które możemy kupować za fundusze zdobywane za wykonywanie dodatkowych zadań oraz ubijanie wrogów. Rozgrywka jest trudna i wymaga współpracy między członkami oddziału. Trzeba uważać na szybko kończącą się amunicję i materiały wybuchowe oraz na to, czy kolega z drużyny nie padł powalony przez ufoludy.

Tryby coop niosą za sobą duży ładunek przyjemności i radości z rozgrywki. Walka ramię w ramię z innymi graczami nie pozwala wypuścić pada z rąk i przykuwa do ekranu, uruchamiając syndrom "jeszcze jednego meczu". Bardzo dobrze wypada tryb Extinction, który pomimo tego, że potrafi napsuć krwi najlepszym graczom, stanowi satysfakcjonujący i bardzo wciągający element "Duchów".

Call of Duty: Ghosts jest kolejną produkcją "z serii" - to widać, słychać i czuć. Fakt ten może wywoływać uczucie zawodu szczególnie u osób, które mają już dość serwowania tego samego dania przez Infinity Ward i Activision. Na szczęście moduły coopowe wnoszą pewien powiew świeżości i fajne rozwiązania, a kampania nadal stoi na przyzwoitym poziomie, pozwalając na dobrą zabawę i akceptację wtórności. Tym razem zabiegi reanimacyjne się udały i przy "Ghostach" można spędzić naprawdę wiele miłych chwil. Mam jednak nadzieję, że kolejne "Call of Duty" pokaże coś faktycznie nowego, choćby prawdziwie nextgenowy engine, bo choć marka (podobno) jest recenzjoodporna, to gracze mogą już nie strawić kolejny raz tego samego dania.

PLUSY: + magiczne momenty w kampanii, + kawał porządnego, widowiskowego strzelania, + wciąż dający masę frajdy multiplayer, + mnóstwo map i trybów rozgrywki, + tryb Extinction, + świetna kooperacja.

MINUSY: - grafika nadal na tym samym poziomie, - wtórność i podobieństwa względem poprzednich odsłon, - krótka i łatwa kampania.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj