Miniserial Duchy z Enfield to historia oparta na faktach. Opowiada o słynnej sprawie związanej z nawiedzonym domem, znajdującym się w tytułowej miejscowości. Maurice Grosse, zajmujący się badaniem zjawisk nadprzyrodzonych, postanawia sprawdzić, czy rodzina Hodgsonów mówi prawdę. Gdy przybywa na miejsce, niepokojące wydarzenia nabierają na sile. Mężczyzna i dziennikarz Guy Playfair próbują powstrzymać duchy, które upatrzyły sobie dziewczynkę o imieniu Janet. Historia nawiedzonego domu z Enfield to jedna z najlepiej udokumentowanych spraw z lat 70., dotycząca zjawisk nadprzyrodzonych, więc nie dziwi, że posłużyła jako kanwa dla horrorów. Prawdopodobnie wielu widzów zna te wydarzenia z filmu Obecność 2 – jego fabułę luźno oparto na faktach i nieco podkoloryzowano dla lepszego efektu. Duchy Enfield powstały rok wcześniej niż produkcja Jamesa Wana, ale za to są bliższe prawdy. Choć tutaj też wykorzystuje się elementy horroru, aby wzbudzić dreszczyk emocji, to większy nacisk kładzie się na dramat matki i trójki dzieci. Rozwinięto też wątek Maurice’a cierpiącego po stracie córki. Tragedia ta pozwoliła mu nawiązać lepszą więź z Janet, którą nękają duchy. W rezultacie bohaterowie stają się nam bliżsi, więc angażujemy się w ich historie. Nie są jednowymiarowymi postaciami, które służą wyłącznie do straszenia. W końcowej fazie opowieś ich dramat staje się nawet ciekawszy od nadprzyrodzonych zjawisk, do których niespodziewanie szybko się przyzwyczajamy.
fot. Eleven
Serial składa się z trzech odcinków, co dało możliwość rozwinięcia historii w odpowiedni sposób. A jednak odnosi się wrażenie, że przedstawiono ją powierzchownie. I to rozczarowuje. Z jednej strony żwawe tempo akcji sprawia, że nie można narzekać na nudę, z drugiej – zbyt szybko przeskakujemy między scenami, jakby twórcy chcieli po prostu odhaczyć kolejne etapy nawiedzeń. Nie mamy chwili wytchnienia, aby przetrawić dramatyczne wydarzenia. Ponadto sama aktywność duchów pozostawia wiele do życzenia, szczególnie jeśli wcześniej obejrzy się Obecność 2. Wtedy jeszcze bardziej rzuca się w oczy to, że zjawiska nadprzyrodzone stworzono tanim kosztem. Opętana Janet raz budzi grozę, innym razem troszkę śmieszy. Jest jednak sporo momentów, które potrafią trzymać w napięciu, a nawet nastraszyć widzów. Budżet tego brytyjskiego serialu nie może równać się z hollywoodzkim filmem. Efekt jest taki, że często pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście mamy do czynienia z opętaniem. Są solidne podstawy, aby nie wierzyć dziewczynce czy medium (dobra w tej roli Amanda Lawrence). I ta niepewność jest odczuwalna przez cały serial, co podtrzymuje zainteresowanie historią. To jest też dobre w kontekście tego, że w rzeczywistości wielu uważa to za mistyfikację.
fot. Eleven
+6 więcej
Należy pochwalić obsadę serialu, która trzyma w ryzach tę historię. Wyróżnia się Eleanor Worthington-Cox, która dobrze gra opętaną przez duchy Janet. Bez wysiłku wzbudza sympatię i współczucie, ale też wątpliwości. Nie wiemy, czy możemy jej ufać, dlatego postać jest niejednoznaczna. Nie tak jak nieco naiwny, ale pełen empatii Maurice, którego gra Timothy Spall. Akurat jego świetnie uzupełnia żona, w którą wciela się Juliet Stevenson. Sprawia ona, że dramat mężczyzny chwyta za serce, a motywacje są zrozumiałe. Bardzo dobrze wzbogaca to całą historię nawiedzonego domu. Aktorzy grający rodzeństwo Janet (Fern Deacon i Elliot Kerley) i jej matkę (Rosie Cavaliero) są bardzo naturalni i przyziemni w swoich rolach, dzięki czemu wydarzenia wydają się bardziej realistyczne. W serialu występuje też Matthew Macfadyen, wcielający się w dziennikarza Guya Playfaira, który podważa zjawiska nadprzyrodzone i stanowi głos rozsądku dla Maurice’a. Aktor nie pokazuje w swojej grze niczego nadzwyczajnego, ale jest ważnym elementem serialu, który przechodzi przemianę pod wpływem upiornych wydarzeń. Mimo pewnych mankamentów – wynikających głównie z niezbyt wysokiego budżetu, który wymuszał ściśnięcie historii w trzy 45-minutowe odcinki – Duchy z Enfield potrafią wciągnąć. Nieźle łączą horror i dramat, w czym pomagają solidnie grający aktorzy. Dodatkowo udało się dobrze odtworzyć klimat lat 70. To po prostu dobry brytyjski serial, który nie pozostawia z poczuciem straty czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj