Z przyjemnością mogę ogłosić, iż Liam żyje, co było raczej do przewidzenia. Choć przyznam szczerze, bałam się, że w ramach uprawnienia wróci z nową twarzą niczym Alexis czy Crystal. Co prawda moje nadzieje, co do pozbycia się Adama, również się nie powiodły, ale jak to się mówi: „Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda”. Wracamy więc szybko do tego, na czym zakończyliśmy w grudniu. Adam w odruchu – czegokolwiek, nie sądzę, że sumienia – ratuje Liama od śmierci. Następnie rusza na pomoc Kirby, która zaniknęła na jakiś czas, by oddać się cudownej mocy sekty. W tym czasie Blake znów ratuje się od sądu, choć jak zwykle w zły sposób traktuje córkę, Sam przeżywa zawody miłosne, Jeff powrócił , choć raczej się wałęsa, pozwalając przejąć stery Alexis. I z jednej strony scenarzyści wciąż mogą zaskoczyć – wątki, które, jak może się wydawać, zostaną z nami na dłużej, szybko się kończą, a bohaterowie gwarantują różne plot twisty. Choć również przez to wpadamy trochę w pułapkę, bo spodziewając się ciągłych zwrotów akcji i tego, że bohaterowie nie postąpią tak jak na początku się wydaje… wiemy dokładnie, co się wydarzy. I niby bohaterowie się rozwijają, ale tak naprawdę wszyscy kręcą się w kółko. Weźmy na przykład Fallon, której przygotowano już przez te kilka odcinków sojusz z bratem, polepszenie stosunków z matką, pogorszenie z ojcem i poważne rozmowy z Liamem o przyszłości. Niby dla rozwoju tej postaci dzieje się dużo, ale co z tego, skoro w każdym odcinku mamy ten sam schemat: coś złego się dzieje, Fallon ma „świetny” pomysł, by to naprawić, wszystko się przez to psuje, więc ona w końcu robi tak, jak powinna od początku. Jasne, to nadal bawi – ale też zaczyna irytować. Czy Fallon może w końcu postąpić właściwie? Lub pomóc komuś wyjść ze złej sytuacji? Byłoby fajnie, gdyby choć raz role się odwróciły – i to Liam byłby tym szalejący, a ona go wspierająca i wyrozumiała, dzięki czemu zobaczylibyśmy, że się coś zmieniła. Jednak chociaż u Fallon coś się dzieje. Niestety, Blake to postać już od jakiegoś czasu koszmarna. Tak jak kiedyś był ojcem, który kochał swoje dzieci, ale nie potrafił tego wyrazić, teraz jest tylko egoistą. Wciąż odrzuca Fallon, rywalizuje z nią i nie pokazuje jej żadnej miłości. Szkoda, bo ta postać dawno temu wzbudzała sympatię. Teraz tylko wydaje się stratą czasu, a jego wątki polegają na tym, kogo Blake tym razem chce zniszczyć – swoją byłą żonę czy córkę? Mówiąc o byłej żonie – jak ja się cieszę ze zmiany aktorki. Tak jak ubóstwiałam Nicolette Sheridan w Gotowych na Wszystko, tak tu miałam wrażenie, że w tej roli brakuje jej trochę… życia? Głównie wałęsała się po scenach, mówiąc swoim niskim głosem. Elaine Hendrix to cudowny wybór. W jej wykonaniu Alexis wydaje się o wiele pewniejsza siebie, energiczna i żywotna. A jej podobieństwo do Liz Gilies jest aż porażające. Niestety, dobrych słów nie będę miała dla obecnej żony głowy rodu Carringotnów. Już w poprzedniej recenzji zwracałam uwagę na moją niechęć do Crystal i nadal ją podtrzymuję. Ta postać niby miała być ostrzejsza, a nie jest. Trudno również z nią sympatyzować. I z jednej strony cały jej wątek nienawiści do Alexis jest w zupełności słuszny i zrozumiały, z drugiej nie mogę przestać mieć wrażenia, że dali jej to tylko po to, by przestała być tylko żoną Blake’a. A szkoda, bo już abstrahując od mojej miłości do pierwszej Crystal jako postaci, to jednak ona miała dosyć dobrze rozwinięte relacje ze wszystkimi bohaterami. Tu, gdy Crystal Trzecia stwierdziła, że jej zależy na Fallon, chciałam się śmiać. Jak ma jej zależeć, skoro między nimi nie ma żadnej relacji (nawet pamiętając, że to wciąż ta sama osoba co w drugim sezonie). Również reszta postaci wydaje się traktowana po macoszemu. Culhane jest wciąż głupio-naiwny, Dominique nie ma skrupułów, Sam szuka miłości, Anders jest, Kirby pojawia się i znika. Cały jej wątek uczuć do Adama wydaje się dziwny, jednak można było zrobić z tego coś ciekawszego. Na razie jednak jest to wciąż tylko zalążek, a nie nic wartego uwagi i boję się, że zostanie to potraktowane jak każdy związek Kirby, czyli szybko zamiecione pod dywan. Jednak to, co działa wciąż w Dynastii, to świadomość twórców co do ich własnego projektu. I widać, że się dobrze bawią w stworzonej przez siebie stylistyce. Nie dziwiły więc odcinki muzyczne, jak i nie dziwi kryminalna opowieść snuta przez Liama, która cudownie nie miała sensu i była przekomiczna, świetnie bawiąc się stylistyką filmów noir. Za to Dynastię cenimy i kochamy. Nowe siedem odcinków nie wnosi zbyt wiele do fabuły, poza poznaniem fantastycznej Elaine Hendrix w roli Alexis i wciąż rozkosznym oglądaniu przygód Fallon. Z jednej strony, dla typowego guilty pleasure może to wystarczy. Z drugiej, wiemy, że Dynastię stać na odrobinę więcej, co tylko uprzyjemniłoby oglądanie. Tylko czy w końcu te prośby będą wysłuchane?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj