Obraz Neilla Blomkampa to dopiero debiut reżysera w świecie filmowym, ale na pewno jest to debiut w wielkim stylu. Na koncie ma kilkadziesiąt nominacji do szeregu nagród, w tym Oscara, Złotego Globu, czy Saturna. Był też kasowym hitem na całym świecie - co jest ważne, bo nieczęsto się zdarza, by niezależna produkcja odnosiła sukces komercyjny.

"Dystrykt 9" Blomkampa to kino sci-fi na najwyższym poziomie. Fantastyczno-naukowa otoczka nie służy pustej rozrywce, ale uwydatnia ludzki - zdecydowanie niedoskonały - charakter. Szukając pomysłu na film południowoafrykański reżyser wyciąga najpopularniejsze schematy z filmów należących do tzw. mainstreamu i odwraca je zupełnie na drugą stronę. I tak, mamy tu inwazję kosmitów, walki pomiędzy obcymi a ludźmi oraz nieodłączne efekty specjalne. Tyle że ta inwazja jest mało udana - pewnego dnia statek kosmiczny zawisa nad Johannesburgiem, a przybysze nie kwapią się, by atakować. Ludzie sami w końcu idą zwiedzić pokład. Znajdują co prawda obcych, lecz ci nie są groźni. Są za to niedożywieni i ledwie żywi. Łamiąc dalej utarte schematy, Blomkamp zamyka kosmitów w stolicy RPA na terenie tytułowego dziewiątego dystryktu. Taka sytuacja trwa przez następne 20 lat.

[image-browser playlist="609094" suggest=""]fot. ©2009 Sony Pictures Digital Inc.

Przedstawiane wydarzenia może są dla zwykłego człowieka abstrakcyjne, ale podejmowane przez ludzkość kroki wobec kosmitów wydają się aż nazbyt realistyczne. "Dystrykt 9" to ponowne podjęcie tematu apartheidu, znów zresztą mającego miejsce na terenie Republiki Południowej Afryki. To jednak nie do końca tolerancja konkretnej rasy, czy nawet gatunku jest motywem przewodnim filmu, ale niejako ograniczony punkt widzenia człowieka. Blomkamp studiuje ludzką ksenofobię, obnażając ją niekiedy w szczególnie brutalny, jak i szczery sposób. Zamknięty obszar staje się współczesną Sodomą i Gomorą - na jego terenie dochodzi bowiem do nielegalnego handlu, a także międzygatunkowej prostytucji! W swojej diagnozie reżyser jest bezlitosny, pokazuje naprawdę wszystko, co dodatkowo sprawia, że widz mimowolnie nie staje już po stronie "swoich", ludzi, ale… obcych. W "Dystrykcie 9" to ludzie są tymi złymi, to oni krzywdzą przybyszów, ci zaś nieudolnie szukają uwolnienia się od ciemiężycieli.

Pewnego rodzaju identyfikację z tym, co dzieje się na ekranie wzmacnia nietuzinkowy sposób montażu - cała produkcja jest bowiem połączeniem mockumentu i tradycyjnego kina akcji. Reportaże, zdjęcia archiwalne, wywiady przeplatają się z ujęciami kręconymi "z ręki", pozostawiają widza w ciągłym skupieniu i nadają wrażenie, że ogląda prawdziwy fragment rzeczywistości. W osiągnięciu tego pomaga też ascetyzm efektów specjalnych. Wszystko zostało zmarginalizowane, mimo pokaźnego - jak na niezależną produkcję - budżetu, nie ma na tym polu wielkiego przepychu. Wykreowani komputerowo kosmici wyglądają nader realistycznie, a sceny akcji zaskakują pomysłowością realizacji.

[image-browser playlist="609095" suggest=""]fot. ©2009 Sony Pictures Digital Inc.

"Dystrykt 9" to sci-fi pokroju bajek pisanych przez braci Grimm. Pozornie przyjemna historia staje się brutalna, krwawa, niosąc przy tym wyraźny morał. Realistyczna iluzja rzeczywistości z niemalże baśniowym przesłaniem.

Ocena: 9/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj