To już druga ekranizacja ukazująca heroiczną postawę polskich pilotów podczas II wojny światowej, która trafia do naszych kin w tym miesiącu. Swoją fabułą nie różni się zbytnio od brytyjsko-polskiej koprodukcji 303. Bitwa o Anglię z Iwanem Rheonem i Marcinem Dorocińskim w obsadzie. Nie ma w tym nic dziwnego. Oba filmy bowiem opowiadają o losach tych samych bohaterów służących w Królewskich Siłach Powietrznych Wielkiej Brytanii, czyli m.in. Janie Zumbachu (Maciej Zakościelny) czy Witoldzie Urbanowiczu (Piotr Adamczyk). Możemy obserwować ich walkę – zarówno z Niemcami w powietrzu, jak i z nieufnymi Brytyjczykami na ziemi. Choć tego drugiego aspektu jest tu niewiele.
Film Denisa Delicia został zainspirowany bestsellerem autorstwa Arkadego Fiedlera, co ma go odróżniać i uczynić tym jedynym i najprawdziwszym. Problem polega na tym, że jest on kompletnie pozbawiony dramaturgii. Widz odnosi wrażenie, że członkowie Dywizjonu 303 przez całą wojnę wyśmienicie się bawią, swój czas spędzając na ciągłym przesiadywaniu w pubie i podrywaniu dziewczyn. A gdy tego nie robią, to wzbijają się w przestworza, by zestrzeliwać niemieckich pilotów w liczbach hurtowych. Wszystko traktują jak dobrą zabawę. Niczego się nie boją. Śmierć na polu walki jest dla nich niewyobrażalna. Wszędzie są witani brawami i uśmiechem na ustach. Otrzymują gratulacje od samego Króla Wielkiej Brytanii, który wita ich jak swoich. Są najlepszymi z najlepszych i tak są traktowani. Dywizjon 303. Historia Prawdziwa to istny pomnik polskich pilotów, bez ukazywania niechęci i ignorancji, z którymi nasi żołnierze spotkali się ze strony Brytyjczyków. Reżyser nie ukazuje także ani odrobiny strachu w ich oczach. Bohaterowie ani razu nie wahają się przed wyruszeniem na misję. Jest to obraz tak heroiczny i patriotyczny, że aż w pewnych momentach drażni. Nawet niektórzy naziści są tu przedstawieni z dozą sympatii. Jest to widoczne najbardziej w wątku rywalizacji powietrznej Urbanowicza z Von Ostre, dwóch byłych kolegów walczących teraz po przeciwnych stronach barykady. W tej produkcji nie ma miejsca na smutek. Wszyscy są uśmiechnięci, zadowoleni, szlachetni.
Na ekranie aż roi się od znanych twarzy: Adamczyk, Królikowski, Wieczorkowski, Zakościelny, Prus, Rozbicki, Kwiatkowski. Niestety, większość z wymienionych aktorów dostaje bardzo mało czasu ekranowego. Niektórzy tylko przemykają na drugim planie, przez co mamy wrażenie zmarnowanego potencjału. Widać jedynie, że wykorzystano ich twarze na plakatach, by przyciągnąć większą liczbę widzów do kin. Tak naprawdę film skupia się jedynie na dwóch postaciach: Zumbacha i Urbanowicza. Reszta to tło. Nie byłoby pewnie w tym nic złego, gdyby ci bohaterowie byli jacyś wyraziści. Niestety aktorzy, oprócz tego, że się pojawiają, nie mają zbyt dużo do zagrania. Wygłaszają kilka zdań bez emocji i znikają na jakiś czas. O części kreacji widz zapomina tuż po wyjściu z kina. O grze Adamczyka i Zakościelnego też zbyt wiele powiedzieć się nie da, bo panowie nie dostali zbyt wielu emocjonalnych scen do zagrania. Można odnieść wrażenie, że ich zadanie polega na tym, by dobrze wyglądać w mundurze i tyle.
Produkcja Delicia nie ukazuje też działań Dywizjonu przez całą wojnę, a jedynie jej część – tę, w której święcili triumfy. Kończy się w momencie, gdy odwiedza ich król Anglii. Reżyser nie zdecydował się na pokazanie momentu, gdy 303 zaczyna tracić część swojej eskadry. Skupiamy się tylko na ich sukcesach.
Dywizjon 303. Historia Prawdziwa ma za to wspaniałe efekty specjalne. Sceny walk powietrznych wyglądają świetnie. Widać, że duża część budżetu została zainwestowana właśnie w tę część filmu. Gdybyśmy wzięli aktorów z wersji brytyjskiej i efekty z produkcji polskiej, dostalibyśmy świetny film wojenny. A tak dostajemy dwa przeciętniaki.