Wreszcie po 3 latach oczekiwania na półki sklepowe trafiło "Dziedzictwo" pióra Christophera Paoliniego – jedna z dwóch najbardziej oczekiwanych tegorocznych premier książkowych. Jest to zakończenie cyklu o takim samym tytule, który już od dawna jest bestsellerem. Niestety polskie wydawnictwo MAG, które wykupiło prawa do książki zrobiło polskim fanom niemiłą niespodziankę. Książkę, która w oryginale liczy 880 stron podzieliło na dwa tomy, z czego jeden wydało w listopadzie, a drugi ma do nas trafić w styczniu. Sprawia to oczywiście, że poczekamy sobie jeszcze trochę na poznanie jak kończy się historia Eragona – smoczego jeźdźca. Warto jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy, którą polski wydawca raczył pominąć. Mianowicie książka w oficjalnym wydaniu posiada podtytuł: "Krypta dusz", co jest oczywiście nierozerwalnie związane z tajemniczą bronią. Tego podtytułu na polskiej okładce z nieznanych przyczyn niestety nie ujrzymy.
Wobec tej publikacji były spore oczekiwania tak w Polsce, jak i na świecie. Niestety autor nie uniknął błędów. Prawie cały pierwszy tom jest poświęcony kampanii Vardenów, którzy zmierzają do Uru’baenu. Osadzenie fabuły w takiej właśnie koncepcji mimo, że było konieczne, zostało zrobione w zły sposób. Niestety cała ta wojna, zdobywanie kolejnych miast, przygotowywanie oblężeń jest po prostu nudne. Zasadniczo nie wnosi nic do fabuły, a tylko ukazuje Nasaudę jako dobrego, inteligentnego dowódcę. A to można było osiągnąć również ukazując te podboje w tle, a skupiając się bardziej na innych aspektach, dużo ciekawszych. Ten błąd to chyba jedyny, który tak najbardziej rzucał się w oczy, ale niestety zdominował większość książki i dlatego jest aż tak zauważalny.
Było też jednak sporo pozytywów. W pierwszej połowie pierwszego tomu dużo czasu jest poświęcone zielarce Angeli. Jak wiadomo, jest to niezwykle tajemnicza postać, kryjąca w sobie wiele sekretów. Dzięki częstszemu spotykaniu jej na kartach powieści możemy ją nieco lepiej poznać. Jednak pełnia radości naszego obcowania z tą postaci streszcza się praktycznie w jednym zdaniu: im więcej dostajemy odpowiedzi, tym więcej pojawia się pytań. Ma to niewątpliwie swój urok, ale kto by nie chciał wreszcie zadać jakiegoś pytania Angeli. Nawet sam Christopher Paolini udziela bardzo ogólnikowych wypowiedzi w wywiadach na jej temat. Chyba nigdy nie poznamy kim jest ta bohaterka, a interesuje nas to jeszcze bardziej w świetle wypowiedzianych przez nią słów w Dras-Leonie do najwyższego kapłana: "powinieneś znać moje imię". Czyżby nasza znajoma była boginią? No cóż miejmy nadzieję, że zanim ujrzymy "KONIEC" dowiemy się o niej jeszcze czegoś interesującego.
Mocnym punktem był powrót szkolenia Eragona. To było siłą całego cyklu od dawna i bardzo miło, że to powróciło. Gleadr wspierający tego, na którego rękach spoczywa los Alagäesi. Arya bez uprzedzeń fechtująca się dzień w dzień z Cieniobójcą. I oczywiście bitwy o opanowanie umysłu w pojedynku magów. To sprawiło, że pomimo nudnej kampanii Vardenów działo się coś ciekawego. Może nie było tych elementów, aż tak wiele, ale ważne, że się pojawiły.
Osobną myśl należy poświęcić Kotołakom. Te stworzenia fascynowały już od pierwszego spotkania, a teraz wyszły z ukrycia. Ich zawarcie sojuszu z siłami Vardenów było co najmniej nieoczekiwane i jest to bardzo pozytywny element. Jednak najważniejsza ich rola w "Dziedzictwie – tom 1" zostaje ukazana na samym końcu. Tutaj znowu na pierwszy plan wysuwa się Solembum. Jego rozmowa z Eragonem jest pełna zaskoczeń i głęboko wierzę, że na twarzy nie jednego czytelnika malował się autentyczny szok. Nie warto tu wspominać dokładnie, czego dotyczyła konwersacja, bo ją trzeba przeczytać samemu, aby we właściwy sposób odebrać. Warto za to zauważyć, że nieco bardziej poznaliśmy naturę tych stworzeń oraz ich przydatność w misji zniewolonych ludów przez Galbatorixa.
Jednak najmocniejszym punktem książki była właśnie końcówka, w której wszystko zaczęło nabierać tempa. Tak jakby pierwsze ok. 350 stron to była cisza przed burzą. Nawet znalezienie broni mogącej zabić smoki nie było tak znaczące jak to, co działo się na ostatnich kartach pierwszego tomu ostatniej książki kończącej cały cykl. I w tym momencie wydawnictwo MAG zrobiło kolejną najgorszą rzecz z możliwych polskim fanom – podzieliło książkę w najciekawszym z możliwych momentów. Nie ma więc co się dziwić czytelnikom, którzy byli sfrustrowani do granic możliwości. Nie dość, że będą musieli zapłacić podwójne, to jeszcze oczekiwanie będzie jeszcze trudniejsze.
I w tym momencie mam spory problem z oceną tej książki, gdyż nie powinno się jej oceniać po pierwszym tomie, kiedy w oryginale całość liczy 880 stron. To jest tak jakby oceniać film w jego połowie. Głęboko wierzę, że Christopher Paolini w tych pierwszych 440 stronach przygotował sobie grunt pod właściwą akcje (co zresztą widać po zakończeniu) i mimo słabego początku nadrobi to wyśmienitą końcówką. W końcu Eragon dorasta, pozytywne elementy są powielane, a kampania Vardenów – stety/niestety musiała być ukazana i mimo, że bardzo drażni trzeba chyba podziękować, że zrobił to na początku książki niż miałby rozwlekać na całą. Z czystym sumieniem mogę dać póki co szóstkę z plusem na możliwe dziesięć i z niecierpliwością czekać na wyprawę Eragona na Vroengard w poszukiwaniu Krypty Dusz. W końcu jak mówi przepowiednia: „Kiedy nadejdzie czas i będziesz potrzebował broni, szukaj pod korzeniami drzewa Menoa. A gdy wszystko wyda się stracone, a twoja moc nie wystarczy, idź pod skałę Kuthian i wymów swe imię, by otworzyć Kryptę Dusz.” Czy wymówi swoje prawdziwe imię? Czy ta przepowiednia Solembuma oraz przepowiednia Angeli się spełnią? Czy zdobędzie broń, która pokona Galbatorixa? Co ze smokiem z okładki "Dziedzictwa"? Te, jak i wiele innych pytań czeka na odpowiedzi, w tym te najważniejsze: jak skończy się epicka powieść o smoczym jeźdźcu?
Ocena: 6+/10
[image-browser playlist="606149" suggest=""]
Tytuł: Dziedzictwo t.1.
Autor: Christopher Paolini
Seria: Dziedzictwo
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 978-83-7480-232-1
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Oprawa: miękka
Format: 125x195
Liczba stron: 440
Rok wydania: 9 listopada 2011
Cena detaliczna: 39 zł