Odcinek "Unity Day" zaczyna się od wybuchu, ale niestety napięcie po tym wydarzeniu nie rośnie. Polityczne intrygi i walka o władzę wydawały się rozsądnym wątkiem historii prowadzonej na Arce, ale to, co prezentuje ten odcinek, pozostawia wiele do życzenia. Wygląda na to, że obecny kanclerz kompletnie nie panuje nad bezpieczeństwem stacji - bo jak inaczej wyjaśnić dziecinną łatwość, z którą była kanclerz przejmuje statek? Niestety to wszystko wydaje się za bardzo naciągane i mało przekonujące. Trudno mi uwierzyć, że pani polityk z nieuzbrojonymi robotnikami i kilkoma przekabaconymi strażnikami potrafi przejąć tak kluczowy punkt strategiczny. Do tego jest w tym mały absurd - mówiło się o tym, że statek może pomieścić określoną liczbę osób i jak to pani zależy na zabraniu ludzi na Ziemię, ale przed planowanym startem ilość pustego miejsca aż razi po oczach. 

Na szczęście relacja Finn-Clarke-Raven nadal stoi na drugim planie i nie odgrywa znaczącej roli. Choć Clarke wyraźnie dała do zrozumienia, że od Finna raczej już nic nie chce, a Finn też uzmysłowił Raven, że kocha tylko ją, to nadal pojawia się tutaj jakieś napięcie w powietrzu, które ma sugerować, że coś jest na rzeczy. Bardziej wynika ono z niepewności i zazdrości Raven niż jakichkolwiek rzetelnych argumentów przemawiających za tym, że Clarke i Finn mają się ku sobie. Sympatia jakaś jest, ale jak zostało powiedziane w którymś odcinku, oni się prawie nie znają, więc nie mogą do siebie nic więcej czuć.

[video-browser playlist="633680" suggest=""]

Priorytet w młodzieżowym wątku odgrywa romans Octavii z Lincolnem, który pozostawia wiele do życzenia. Rozwinął się on zbyt szybko, przez co wrażenie nie jest najlepsze. Octavia zachowuje się nierozważnie i brakuje tylko wyjawienia miłości po tym krótkim okresie znajomości. Dobrze, że ma to związek z wątkiem politycznym, dzięki czemu jest jakiś sens tej relacji. Spotkanie Clarke z przywódczynią tubylców pokazuje widzom przede wszystkim społeczny podział wśród mieszkańców Ziemi i pobudza ciekawość. Problem pojawia się w samej rozmowie, bo Clarke mówi i zachowuje się tak, jakby rozmawiała z koleżanką o chłopcach, a nie omawiała sprawy mające kluczowe znaczenie dla ich przeżycia. Trudno mi powiedzieć, czy to wina aktorki, postaci, scenariusza czy wszystkich tych elementów, ale te momenty zdecydowanie rażą - szczególnie że przywódczyni tubylców sprawia jak najbardziej poprawne wrażenie. Reakcja Jaspera w tej sytuacji jest zbyt impulsywna, irytująca i głupia, dlatego też gdzieś pryska sympatia dla 100, którzy w tym odcinku nie zachowują się zbyt rozsądnie w swojej usprawiedliwionej ostrożności.

The 100 to nadal serial przyjemny, ale rozwój fabuły w dziewiątym odcinku wzbudza zbyt dużo negatywnych odczuć. Niestety pojawiają się momenty nie do końca przemyślane i niedopracowane.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj