Kryminał, którego akcja dzieje się w małym miasteczku i dziewczyna, która została uduszona. Czy to przepis na udaną powieść? W przypadku Dziewczyny z Summit Lake nie do końca.
Można narzekać, że to kolejna Dziewczyna z…, których po sukcesie The Girl on the Train namnożyło się na rynku. To oczywiście tylko zabieg marketingowy, bo fabularnie próżno szukać większych powiązań między tymi dwoma tytułami. Summit Lake to debiutancka powieść Donlea i miejscami dość mocno daje się to odczuć.
Autor postanowił prowadzić fabułę dwutorowo, pokazując wydarzenia z perspektywy ofiary, a także osoby próbującej zagadkę rozwiązać. Becca Eckersley była dobrze zapowiadającą się studentką prawa. Zarywała noce przygotowując się do egzaminów, a pewnego dnia, gdy była sama w domu swoich rodziców, została uduszona. Śledztwo utyka w martwym punkcie, a „do gry” wkracza dziennikarka Kelsey Castle.
Książka dużo zyskuje dzięki wspomnianemu wyżej zabiegowi, czyli poprowadzeniu narracji. Historię zamordowanej czytelnik odkrywa powoli, patrząc na świat jej oczyma. Nie jest to jednowymiarowa postać. Ma swoje grzeszki, przyzwyczajenia i wyrażenia. To dziewczyna, której w pewnym momencie czytelnikowi robi się zwyczajnie żal. Zresztą Donlea z dużą pieczołowitością podszedł do budowania wszystkich swoich bohaterów. Niestety widać także dużo schematycznych rozwiązań, choć nie rażą one tak mocno, jak można by się było spodziewać. Dziennikarka ma mroczny sekret, który jednak dość szybko zostaje zepchnięty na dalszy plan, a policjanci dzielą się na tych dobrych i złych. Zero półśrodków czy odcieni szarości.
I to chyba najbardziej może razić w lekturze Dziewczyny z Summit Lake. Autor, prowadząc fabułę, postanowił chyba niektóre rzeczy przemilczeć. Zachowanie policji jest uproszczone do granic możliwości, a gdy pojawiają się zwierzchnicy przejmujący sprawę, to są po prostu… źli. Dziennikarce wszystko przychodzi łatwo i bez problemów, a gdy się ładnie uśmiechnie, świat staje przed nią otworem, a wszyscy wokół gotowi są ryzykować dla niej utratę pracy. Widać niestety, że autorowi chodziło o główny twist powieści i konsekwentnie do niego dążył, niezależenie od tego, co akurat stało mu na drodze. Takie naciągnięcia można mu jednak wybaczyć, bo powieść czyta się znakomicie. Trzeba wziąć jednak pod uwagę to, że czytelnik może poczuć się oszukany zakończeniem.
Nie oznacza to, że Dziewczyna z Summit Lake jest złą książką; jest więcej niż poprawna. Brakuje jej mocniejszego podbicia faktu, że prawie cała akcja dzieje się w małej miejscowości. Powinna ona stanowić jednego z bohaterów, a tymczasem pisarz nie wychodzi poza kilka standardowych opisów. Jednak widać, że Charlie Donlea to dobrze zapowiadający się pisarz, któremu trzeba dać kredyt zaufania. O ile w kolejnych powieściach odejdzie od schematów i naciągania wydarzeń tylko po to, by pasowały do odgórnie założonego celu, będzie miał szansę nieźle namieszać.