Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;}

Dziewczyny to jeden z bardziej specyficznych seriali, jakie przyszło mi do tej pory oglądać. Są tacy, którzy go nie znoszą, wciąż narzekając na epatującą swoją golizną Lenę Dunham, której do klasycznej piękności daleko. Inni zachwycają się cynizmem, sarkazmem, specyficznym humorem tej produkcji oraz szarą rzeczywistością nowojorskiego życia. Więcej tu porażek niż sukcesów, brzydoty niż piękna. Prędzej, jako widzowie, jesteśmy w stanie utożsamić się z bohaterami Dziewczyn, niż dajmy na to Plotkary.

Życie bohaterek poprzewracało się do góry nogami w drugim sezonie, choć w przypadku niektórych - zatoczyło koło. Dziesięć tygodni temu obserwowaliśmy Marnie, która znalazła się w nieciekawym położeniu – bez pracy, chłopaka i perspektyw na przyszłość. Właściwie przez cały drugi sezon próbowała dojść do siebie, pozbierać się i zrobić coś ze swoim życiem. Nie szło jej zbyt dobrze, biorąc pod uwagę chociażby zupełnie nietrafione przygody miłosne, ale ostatecznie i tak skończyła w ramionach Charliego.

v:* {behavior:url(#default#VML);} o:* {behavior:url(#default#VML);} w:* {behavior:url(#default#VML);} .shape {behavior:url(#default#VML);}

Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4 /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;} [image-browser playlist="" suggest=""]©2013 HBO

Marnie to dla mnie najbardziej irytująca postać w serialu (tak, Marnie, nie Hannah). Jest fałszywa i zapatrzona w siebie, wciąż kreuje się na największą ofiarę i pragnie, by wszyscy wokoło jej współczuli. Nie dostrzega problemów swoich przyjaciół, bo wszystko, co widzi, to czubek własnego nosa. Tak czy owak, drugi sezon dosyć łaskawie skończył się dla tej postaci. Ciekawe tylko, jak długo potrwa ten happy end i czy w życiu Marnie na dłużej zagości stabilizacja. Zarówno Marnie, jak i Charlie, nie wiedzieli dotychczas, czego chcą od życia i nie potrafili stworzyć między sobą normalnej, zdrowej relacji. Nie jestem do końca przekonana, czy tym razem im się uda.

W finale zdecydowanie brakowało mi Jessy, dla której ucieczka to sposób na życie. Nie ma się co dziwić, dziewczyna zupełnie powiela zachowania swojego ojca. Na pozór beztroska i uśmiechnięta, a tak naprawdę głęboko skrzywdzona i niepotrafiąca poradzić sobie ze swoim życiem. Małżeństwo, które skończyło się jeszcze szybciej, niż zaczęło, jest tylko potwierdzeniem tej tezy. Swoją drogą pomysł, by wątek małżeństwa Jessy zakończyć tak szybko, nie przypadł mi do gustu. Mam wrażenie, że Lena Dunham nie miała pomysłu na postać Jessy w drugim sezonie.

Największą metamorfozę przeszła chyba Shoshanna. W pierwszym sezonie dała się poznać jako niepewna siebie dziewczyna, zmagająca się z piętnem dziewictwa. Gdy tylko bariera ta została złamana, Shoshanna zaczęła zmieniać się nie do poznania. Flirtowanie w klubie, przygodny seks – z tego może wyjść coś naprawdę ciekawego i cieszę się, że poszło to w takim właśnie kierunku. Choć przyznam, że dotychczas uwielbiałam tę postać za jej nietuzinkowe podejście do życia i ogromną infantylność, to dorosłość, w którą wkroczyła dziewczyna, może być ciekawym tematem następnego sezonu. Pewna siebie Shoshanna - czemu nie?

[image-browser playlist="" suggest=""]©2013 HBO

Hannah czasem trochę przypomina mi Marnie. Obie nie do końca wiedzą, czego chcą od życia i obie wciąż powracają do byłych partnerów. Jednak w przypadku Hannah, kibicuję jej związkowi z Adamem, bo świetnie do siebie pasują. Są zupełnie zakręceni i mają swój własny świat. Tworząc związek, uzupełniają się nawzajem, jak te dwie przysłowiowe połówki pomarańczy. Scena szaleńczego biegu była jedną z najlepszych w ostatnim odcinku (mamy też powrót do korzeni i Adama bez koszulki). I choć wszystko skończyło się klasycznym happy endem, to wcale nie było zbyt ckliwie i cukierkowato. Ciekawe, czy pociągnięty zostanie wątek zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, czy też może Hannah szybko pozbędzie się tej przykrej przypadłości za sprawą wsparcia Adama. Bohaterka jest już na tyle pokręconą osobowością, że nerwica natręctw jest tu naprawdę zbędna. "Dobrze" się to oglądało przez trzy odcinki, ale co za dużo, to niezdrowo.

Odpowiadając na pytanie postawione na samym początku: drugi sezon – w moim odczuciu – był odrobinę gorszy od pierwszego. Ale wcale nie było źle! Mam tylko nadzieję, że Lena Dunham ma w zanadrzu jeszcze mnóstwo ciekawych pomysłów, którymi podzieli się z nami w trzecim sezonie serialu. Szkoda tylko, że przyjdzie nam na to trochę poczekać.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj