Święty Mikołaj jest wkurzony na całą ludzkość. Jest gotów rzucić swoją pracę i zaszyć się w jakimś barze. Ten plan psuje mu pewna dziewczyna, która pilnie potrzebuje pomocy.
Święty Mikołaj (David Harbour) jest zmęczony. Święty Mikołaj jest wkurzony na cały świat, bo ten przestał w niego wierzyć. Dzieci już nie czekają na pogodnego staruszka w czerwonym płaszczu. Wiedzą, że prezenty kupują rodzice. Nie piszą więc listów do Mikołaja. Nie zostawiają mu mleka i ciasteczek. Święta się skomercjalizowały. Są jednym wielkim targiem próżności i zachłanności. Duch prawdziwych świąt już dawno nie żyje. Został zamordowany przez centra handlowe które choinkę wystawią już w listopadzie i zaczynają grać bożonarodzeniowe hity, nim pojawi się pierwszy płatek śniegu. Mikołaj ma tego dosyć i zamiast rozwozić prezenty garstce dzieci, która jeszcze w niego wierzy, woli walić shoty w barze i użalać się nad swoim losem. Pewnie w ten sposób spędziłby całe Święta, gdyby nie jedna mała dziewczynka, która cały czas w niego mocno wierzy. Traf chciał, że właśnie do domu jej babci włamali się przestępcy i biorą wszystkich jako zakładników. Napastnicy są dobrze uzbrojeni i mają wszystko zaplanowane. Nie wzięli pod uwagę tylko zagrożenia, które swoimi saniami właśnie wylądowało na dachu.
Dzika noc to świetne połączenie
Szklanej Pułapki z
Johnem Wickiem, zresztą to ekipa przygotowująca sceny walki z tego drugiego filmu postanowiła opowiedzieć tę krwawą, ale także bardzo zabawną historię świąteczną. Nie będę Was tu czarować, że scenariusz autorstwa Pata Casey’a i Josha Millera jest jakiś wielce oryginalny. Wkurzonego Mikołaja widzieliśmy już w wykonaniu Billy’ego Boba Thorntona w
Złym Mikołaju czy też Mela Gibsona, który w
Sposobie na świętego nieźle sobie radził z bronią palną. Jednak jest coś w filmie Tommy’ego Wirkola (twórcy
Zombie SS i
Hansel i Gretel: Łowcy czarownic) przykuwającego uwagę. Reżyser pod płaszczykiem krwawej jatki potrafi przemycić opowieść o prawdziwym znaczeniu Świąt oraz nawet krótki komentarz na temat nas samych. Ludzi, którzy w pędzie za pieniędzmi i „lepszym życiem” zapominają, na czym te święta tak naprawdę polegają. Prezenty, suto zastawiony stół, bogato przystrojony dom to tylko dodatki, które mogą podbić klimat Świąt, ale same go nie stworzą, jeśli nie będzie komu się tym wszystkim cieszyć.
Obsadzenie w głównej roli
Davida Harboura uważam za strzał w dziesiątkę. Ten aktor posiada ogromny talent komediowy, a do tego sprawdza się również w kinie akcji. Święty Mikołaj w jego wykonaniu to wielki, wkurzony i zmęczony facet, który najchętniej zakończyłby swoją świąteczną rundkę po świecie z workiem wypełnionym prezentami i zabrałby się do domu. Usiadł przed kominkiem ze szklaneczką whisky i się zrelaksował. Ale nie może. Widz czuje ból tego bohatera. Rozumie jego wkurzenie. Ba! Nawet miejscami je podziela. Jednak, gdy miarka się przebiera i Mikołaj postanawia w dość brutalny sposób rozliczyć się z „niegrzecznymi” chłopcami, to jeszcze mocniej zaczynamy mu kibicować. Czuć też, że Harbour bardzo dobrze bawił się podczas realizacji tego filmu. Wkłada bowiem całe serce w sceny walki, które muszę przyznać, są świetnie wymyślone i jeszcze lepiej poprowadzone. Krew leje się tutaj litrami. David jako wkurzony Mikołaj nie ma żadnych hamulców. On nie pokonuje swoich przeciwników. On ich w widowiskowy sposób niszczy, wymyślając przy tym coraz to nowsze metody. Krótko mówiąc, nie lubi się powtarzać w sposobie zadawania bólu. Bardzo dobrze się to ogląda, zwracając uwagę na to, że stoją za tym prawdziwi profesjonaliści.
Cieszy także odkurzenie Johna Leguizamo, którego ostatnio mogliśmy podziwiać chociażby w
Menu. Ten pochodzący z Kolumbii aktor ma ogromną charyzmę i świetnie pasuje do roli głównego czarnego charakteru, szefa terrorystów, którzy więżą bogatą rodzinę w Święta. Jest takim Hansem Gruberem tego filmu, tyle że do ikonicznej roli Alana Rickmana sporo Leguizamo brakuje. Niemniej też wypada bardzo ciekawie.
Dzika noc to wyborne widowisko skierowane do widzów, których szukają przed Świętami niezobowiązującej rozrywki. Czegoś, nad czym nie będą musieli się dłużej zastanawiać. Czegoś, na czym nawet mogą wyłączyć myślenie i po prostu chłonąć bez skrępowania przepełnioną humorem rozrywkę, jaka jest im serwowana. Coś tak czuję, że ta produkcja trafi na listę świątecznych filmów, do których będę często wracać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h