Kończy się zimna wojna, na horyzoncie majaczy XXI wiek, rozwijają się technologie, które wkrótce mają zmienić świat. Tymczasem niepozorne Seattle wyrasta na światową potęgę w kreowaniu nowych gwiazd muzycznych i to tylko jedna z oznak, że coś w showbiznesie się zmienia – a przynajmniej taki wniosek można wysnuć po lekturze Ekstazy Anny Gacek. Dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem zabiera czytelników w podróż w czasy, gdy lwie grzywy rockmanów przestały być modne, idole stawali się bardziej ludzcy, a jednocześnie znacznie bardziej pokiereszowani przez los. Minęło 30 lat od premiery płyty Nevermind i to może być odpowiednia perspektywa, by spróbować opisać co ciekawsze zjawiska w showbiznesie tamtych lat. Najważniejszym tematem, wokół którego nieustająco orbitują kolejne rozdziały, jest Nirvana, od powstania, przez zdobycie popularności aż do tragicznego końca. Jednak książka ta nie jest stricte biografią jednego zespołu, raczej wykorzystuje ten wątek jako pretekst to podjęcia kolejnych tematów. Grunge i jego rozwój to nie tylko Nirvana, ale zespół ten jak w soczewce skupiał największe problemy zespołów tamtych lat – nieustanny wymóg autentyczności, przekleństwo sławy, medialną gorączkę i presję, z którą nie każdy artysta sobie radził. Cobain nie był jedynym uzależnionym od heroiny muzykiem, nie był też pierwszy ani ostatni, ale stał się symbolem przekleństwa sławy. Autorka jednak nie ograniczyła się do jednego przykładu, jak trudna stała się sława, zarówno świat muzyki jak i mody były pełne bolesnych historii.
Źródło: Marginesy
Sama Ekstaza została podzielona na rozdziały, z których każdy skupia się na określonym wątku – czy to będzie powstanie serii MTV Unplugged, czy wojny między redaktorkami czołowych pism o modzie, te wycinki, ubrane najczęściej w niekończące się anegdoty i wyimki ze wspomnień świadków, opisują nieustające zmiany. Autorka odważnie stawia tezę, że przejście grunge’u do mainstreamu wywołało pragnienie autentyczności w odbiorcach, co znacznie odbiło się na innych gałęziach showbiznesu. Na ile jest to prawdopodobne, każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. To bardziej zbiór esejów niż linearnie poprowadzona opowieść, co ma swoje plusy, bo pozwala dogłębnie przeanalizować poboczne tematy, jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że niektóre wątki domagają się kontynuacji lub uzupełnienia, bo w tej formie zabrakło satysfakcjonującego zamknięcia dla części z nich.
Ekstaza jest próbą zabrania czytelnika do czasów, gdy Internet nie istniał w znanej nam formie, o popularności artysty decydował jego teledysk w MTV, a Linda Evangelista otwarcie twierdziła, że nie opłaca jej się wstawać z łóżka za mniej niż 10 tysięcy dolarów. To były niezwykłe czasy, a tempo zmian miało tylko przyspieszać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj