Podobnie jak w Żonie idealnej, tak i we W garniturach dostajemy w tym tygodniu raczej spokojniejszy odcinek bazujący na kombinowaniu, rozmowach i kuluarowych rozgrywkach, a nie na spektakularnej sprawie i akcji. Nie zmienia to faktu, że serial nadal oferuje świetne dialogi i masę emocji.

Rozpoczyna się sielanką. Zakochani Mike i Rachel idą do pracy, trzymają się za ręce i planują kupno nowego łóżka. Stan ten nie trwa długo, bo już po chwili dowiadujemy się, jaki plan miał Louis: chce zaprosić profesora Gerarda na prelekcję. Węzeł powoli się zacieśnia, a gra toczy się już nie tylko o posadę Mike'a, ale również jego przyszłość jako wolnego człowieka. Zresztą rozmowa w łazience i mina Litta mówią wszystko. Jest to jeden z najlepszych momentów tegoż epizodu. 

Sprawę próbuje rozwiązać zarówno Mike, któremu nie za bardzo to wychodzi, jak i Rachel. Kiedy amunicja się kończy, czas wytoczyć o wiele cięższe działa - Harveya. Ale i on ma swoje problemy na głowie: kwestię Scottie i sprawę związaną z Jessicą. Quentin, jej mąż, właśnie zmarł, a nowa partnerka chce sprzedać firmę wielkiej korporacji, która obiecała opracować lek. W grę wchodzą nie tylko ogromne pieniądze, ale również urazy osobiste i sprawy personalne. A - jak wiadomo - Jessica nie lubi się poddawać i iść na jakiekolwiek ugody. 

Wątki oszustwa Mike'a i śmierci Quentina są dominujące w tym odcinku, więc na wszystko inne nie wystarcza czasu. Dobrze jednak, że skupiono się na tak ważnych kwestiach. Kombinowanie Harveya pokazuje, jak bardzo jest zdeterminowany, żeby zatrzymać przy sobie podopiecznego. Louis zaś - jako obrońca etyki, prawdy i uczciwości - robi wszystko, by młodego się pozbyć, zapominając przy tym, że sam dowiedział się o wszystkim dzięki oszukiwaniu swojej partnerki. 

[video-browser playlist="635401" suggest=""]

Suits nadal czaruje i wciąga intrygami, kombinowaniem oraz ciągłą grą. Każdy coś ukrywa i robi wszystko, aby zmylić, a następnie pokonać przeciwnika. Tym razem jednak twórcy uświadamiają, że czasami najlepsza jest prawda. Jeżeli nie pomoże fortel, jedynie szczerością można cokolwiek zdziałać. Dobitnie pokazuje to druga najlepsza scena odcinka, czyli przesłuchanie Jessiki na sali sądowej. Jej wywód na temat prawa oraz prawdy jest doskonale rozpisanym monologiem. Aby kogoś pokonać, czasami trzeba po prostu się z nim pogodzić, chowając wszelkie urazy. 

Podobnie zrobił też Specter. Nie udało mu się zastraszyć profesora Gerarda, postawił więc na szczerość z Louisem. Oczywiście użył przy tym pewnych sztuczek i wykorzystał próżność "przyjaciela", ale zrobił to w dobrej sprawie. Jak sam jednak zaznaczył: na razie się udało. Jedna bitwa wygrana - czy dojdzie do wojny? Niewątpliwie Litt ma haka na Mike'a i Harveya, pytanie tylko, czy będzie zmuszony kiedykolwiek go wykorzystać.

Pomimo emocji związanych ze sprawą Mike'a odcinek był spokojny i w miarę przewidywalny. Wiadomo było, że twórcy nie pogrążą Mike'a, a postarają się rozwiązać całą sprawę. To, że nie jest ona rozwiązana do końca, również było wiadome. Louisowi trzeba było zostawić furtkę - możliwe, że na finał. Dobrze, że wrócono także do sprawy Jessiki i Quentina. Pearson od dawna nie miała ciekawego wątku, a skupienie się na niej rozbudowało świat produkcji. 

Małymi kroczkami zbliżamy się do finału trzeciego sezonu. Trudno przewidzieć, jakie wątki będą dominować, można jednak gdybać, że sprawa Mike'a jeszcze powróci - podobnie jak kwestia Scottie. Na pewno zapowiada się emocjonująco. Jeśli tak, to dwunasty odcinek jest ciszą przed burzą. Na to osobiście liczę. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj