Często mówi się, że Polacy potrafią aktualnie kręcić tylko kino depresyjne, poważne i mocne. "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy" to totalne zaprzeczenie tej tezy. Janusz Majewski tworzy tak naprawdę film o muzyce lat 50. ubiegłego wieku, a ściślej mówiąc - o swingu i jazzie. Samo to jest niezwykłym plusem, bo wprowadza fenomenalny oldschoolowy klimat, jakim ten obraz jest wręcz przesycony, co sprawia, że seans jest przyjemnością - historia wciąga bez reszty, muzyka cieszy uszy, a wstawki humorystyczne na dobrym poziomie porządnie bawią (nie ma mowy o słabym humorze znanym z krytykowanych polskich komedii). Mieszanka niezbyt często spotykana w naszym kinie, ale tutaj sprawdza się idealnie. Podtytuł "po słonecznej stronie ulicy" nie jest przypadkowy. Choć Majewski osadza swój film w czasach PRL-u, unika dosłownego ukazywania okrucieństwa tego okresu. Skupia się na pozytywnych aspektach, czyli tej tytułowej słonecznej stronie. Jednocześnie nie unika nawiązań do tego, że nie dzieje się najlepiej, nie razi jednak łopatologią - podaje to w formie delikatnej, a widz bez problemu może domyślić się reszty. Nikt tutaj nie traktuje odbiorcy jak głupca.
źródło: materiały prasowe
Najjaśniejszym punktem obok muzyki jest obsada. Maciej Stuhr w zasadzie gra tutaj to, za co się go tak lubi - ma urok; kiedy trzeba, jest czarujący i nieporadny; kiedy trzeba, jest po prostu trafnie zabawny. Mamy też Sonię Bohosiewicz i Natalię Rybicką - dwie kobiety tego filmu, które różnią się od siebie pod każdym względem. Obie aktorki cieszą widzów wokalem, gdyż po kilkumiesięcznych przygotowaniach same śpiewają klimatyczne piosenki, i to z naprawdę niezłym oraz miłym dla ucha efektem. Aktorsko jest dobrze, intrygująco i z odpowiednią dawką emocji. Czego chcieć więcej? Trochę obok stoi Anna Dymna, która zasługuje na szczególne wyróżnienie, bowiem takiej roli chyba nikt się po niej nie spodziewał - lekko wulgarnej, a jednocześnie przekomicznej i smutnej. To poprzez jej postać reżyser nawiązuje do nieciekawych realiów PRL-u. Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, jest lekka skrótowość wynikająca z konwencji. Niektóre elementy są potraktowane dość ogólnie, bez odpowiedniego i ciekawego wgryzania się w temat. Na pewno niektórzy nie kupią opowieści przedstawionej w takiej formie. To jednak naprawdę nie przeszkadza, bo budowana atmosfera i historia oparta na swingu z lat 50. nadrabia małe braki, dając dobry efekt. "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy" to nie film z jakąś wymyślną fabułą czy zwrotami akcji. To polska produkcja, którą ogląda się z niezwykłą przyjemnością, bo można momentalnie dać się wciągnąć w ten muzyczny świat oraz ponieść opowieści, emocjom i bohaterom. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakiś polski film wprowadzał widza podczas seansu (a też po nim) w tak pozytywny nastrój. Jedna z najlepszych produkcji 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj