Extant zapowiadało się na największy hit lata, bo to jeden z tych seriali, który intryguje już samym konceptem. Przeżyliśmy już zbiorową utratę świadomości (FlashForward), oglądaliśmy świat bez energii elektrycznej (Revolution), obserwowaliśmy też jak małe miasteczko przykrywa tajemnicza kopuła (Under the Dome). Tym razem przyjdzie nam zastanawiać się jak to możliwe, że będąca na solowej misji astronautka wróciła na Ziemię w stanie błogosławionym. Równie nieprawdopodobne co interesujące.
To jednak to nie tylko kolejny serial z dość szalonym, odbiegającym od rzeczywistości konceptem, ale również któraś z kolei produkcja, przy której figuruje nazwisko Stevena Spielberga. Wielki reżyser z Hollywood ma już na swoim koncie takie telewizyjne hity jak Smash, The River, czy Terra Nova. Że jak? Że to nie hity? A tak, racja, przecież Steven Spielberg o istnieniu tych projektów nie ma pojęcia, nic przy nich prawdopodbnie nie robi, co nie przeszkadza korzystać z jego nazwiska w celach marketingowych. Przy Extant pełni funkcję producenta wykonawczego i znów trudno dostrzec tu reżyserską maestrię do jakiej przyzwyczaił nas twórca Szeregowca Ryana. Pod względem strony realizacyjnej to produkcja solidna, choć bez wizualnych fajerwerków – po prostu serial jakich wiele.
[video-browser playlist="617628" suggest=""]
Czytaj także: "Extant" - co w kolejnych odcinkach?
Spielberga można szukać za to w tropach fabularnych. Z łatwością wychwycimy punkty zbieżne z wizją przyszłości z A.I. Sztuczna inteligencja czy niepokojącą atmosferą Bliskich spotkań trzeciego stopnia. Gdy zaś rozszerzymy spektrum poszukiwań poza nazwisko reżysera tych filmów, odniesień do innych filmów odnajdziemy jeszcze więcej. W Extant bowiem niewiele jest nowego, a historia wymyślona przez debiutanta Mickeya Fishera wyraźnie czerpie z dorobku X muzy z ostatnich kilkunastu lat, nieszczególnie nawet starając się to maskować.
Fabuła pierwszego odcinka porusza się tempem astronauty chodzącego po statku w stanie nieważkości. Widać pełne zaangażowanie wszystkich serialowych mięśni, a jednak ostateczny efekt jest raczej mało spektakularny. W pilocie mnożą się kolejne wątki, akcja przeskakuje z miejsca na miejsce, jednocześnie służąc za koniecznę ekspozycję, przez co ani odrobinę nie posuwa fabuły do przodu. W 40 minutach twórcy chcą przedstawić przedstawić absolutnie wszystko, co Extant ma do zaoferowania.
[video-browser playlist="635447" suggest=""]
Czytaj także: "Extant" - obejrzyj kulisy serialu science fiction
Wątków w "Re-Entry", które będą rozwijane w następnych trzynastu odcinkach, jest z kolei zaskakująco wiele. Poza wspomnianą ciążą wracającej na Ziemię Molly Woods (w tej roli nie tworząca póki co wielkiej kreacji gwiazda dużego ekranu Halle Berry), mamy jej męża starającego się o finansowanie dla swojego projektu (nie mający z serialową żoną żadnej chemii Goran Visnjic), ich syna robota (znany z Loopera świetny Pierce Gagnon, który za 10 lat będzie twarzą większości czarnych charakterów w hollywoodzkich filmach), tajemnicę śmierci pewnego astronauty oraz wielką korporację z nie do końca jasnymi intencjami. Wszystko to rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości, w której podróżuje się za pomocą aut bez kierowców, podczas prezentacji zamiast PowerPointa posługuje się efektowną techniką holograficzną, a wszystko obsługuje się za pomocą zupełnie przezroczystych tabletów.
Extant w pierwszym odcinku daje wiele niewiadomych. Trudno przewidzieć, jak się potoczą losy astronautki i jej tajemniczej ciąży, co wyniknie z projektu jej męża i jaki w tym wszystkim udział będzie miał ich "syn". Równie ciężko powiedzieć, czy warto dać serialowi szansę – kolejne odcinki mogą cierpieć na znany z Under the Dome narracyjny chaos, ale istnieje też możliwość, że zaplanowana przez scenarzystów intryga zacznie się zazębiać i otrzymywane odpowiedzi okażą się satysfakcjonujące. O ile twórcy nie zaplanowali otwartego zakończenia, te zaś na pewno nadejdą – dzięki zamówieniu z góry całego sezonu, projekt Extant na orbicie CBS będzie krążył przez trzynaście tygodni.