Epizod rozpoczyna się od sceny z matką Philipa, w której Helen i Gabe chcą zabrać ją na odwyk. Anne dostaje tym razem sporo czasu ekranowego. Istotnym elementem jest tutaj zacieśnienie jej relacji z synem. Wychodzi to całkiem sprawnie, a Carlyn Burchell w swojej roli jest przekonująca i prawdziwa. Ważne jest tutaj także spojrzenie na to ze strony Helen, która ma pewne obawy co do całej sytuacji. Z jednej strony chciałaby dla Philipa jak najlepiej, ale z drugiej obawia się, że go straci. Przez to nie do końca wie, jak powinna postępować w tym wypadku i jej wątpliwości oraz niepewność zostają widocznie zaznaczone. Pani szeryf nadal pracuje nad sprawą Belli. Bardzo szybko odnajduje nowe dowody i bez zwlekania przechodzi do pracy. Nieustannie jednak natrafia na różne przeciwności. Najpierw na ojca nastolatki, który jest przeciwny autopsji, potem na Ryana. O ile z Mithatem bez problemu sobie poradziła, tak z Kanem nie jest w stanie walczyć, kiedy stoi on ponad nią. Bardzo szybko ingeruje on w sprawy i manipuluje dowodami, by odsunąć od siebie podejrzenia. Bardzo dobrze ukazany jest tutaj również wpływ pracy na Helen. Po tym, jak dostaje wiadomość o wynikach badań DNA i rozmowie z Ryanem, jest zniszczona wewnętrznie. Dzięki temu dostajemy genialną choć krótką scenę w magazynie. Ciekawie rozwija się także relacja pomiędzy Philipem i Lucasem. Po akcji, którą wymyślił ten drugi, by oddalić od siebie zarzuty o bycie gejem, wydawać by się mogło, że będą szczęśliwi. Jednak na ich drodze bardzo szybko pojawiają się nowe problemy. Waldenbeck zmaga się z wpływem wydarzeń mających miejsce w chatce, a konsekwencje bycia ich świadkiem mają na niego coraz większy wpływ. Gotowy jest sięgnąć po narkotyki, byleby wyrzucić z głowy te myśli. Jego powolne wyniszczanie psychiczne jest ukazane w umiejętny, a przede wszystkim w wiarygodny sposób. James Paxton radzi sobie bardzo dobrze i nie ma problemu z ukazywaniem emocji. Philip w intencji ochrony przyjaciela podejmuje radykalne kroki, co będzie miało istotne konsekwencje w kolejnych odcinkach. Najsłabiej, zresztą tak jak wcześniej, wypada wątek Sity. Nie potrafi on wzbudzić zainteresowania, co sprawia, że jest całkowicie zbędny. Rozgrywa się gdzieś na uboczu, mając minimalny wpływ na pozostałe wątki, jednak tym razem twórcy postanowili to zmienić. Działania przez nią podjęte na pewno będą miały swoje konsekwencje w kolejnych odcinkach, aczkolwiek najbardziej martwi fakt, że we wszystko ponownie została wplątana Camilla, która wydaje się być o niebo ciekawszą bohaterką. Możliwe też, że twórcy mają przygotowany inny, zaskakujący scenariusz, jeżeli chodzi o ten wątek. Cały epizod prowadzony jest spokojnie i skupia się na przyziemnych sprawach. Nie koncentruje się na odległych i niedosięgnionych rzeczach, tylko na takich elementach, które każdy z nas może doświadczyć w swoim otoczeniu. To dodaje mu wiarygodności i sprawia, że ogląda się to bardzo dobrze. Widz nie ma problemu z przystosowaniem się do tego, co widzi na ekranie i bardzo szybko odczuwa więź z bohaterami, lecz nie ze wszystkimi. Dochodzi do tego świetna praca kamery, która jeszcze bardziej urzeczywistnia wrażenie obecności wśród postaci, a ścieżka dźwiękowa koi uszy i tworzy rewelacyjny klimat. ‍Eyewitness urzeka swoją własną tożsamością wykreowaną przez te pięć odcinków. W połowie drogi do finału serwuje najlepszy odcinek jak do tej pory. Epizod rozpoczyna się spokojnie, jak wszystkie poprzednie, jednak wraz z postępem czasu ekranowego, akcja się zagęszcza, a emocje rosną. Sama końcówka jest przepełniona nimi po brzegi i dodatkowo buduje napięcie przerwane cliffhangerem. Jest niemal pewnym, że twórcy nie posuną się aż tak daleko, ale nie można skreślać żadnego obrotu spraw. Udało się w sprawny sposób zaognić oczekiwanie na kolejny epizod, który – miejmy nadzieję – nie zejdzie poniżej poprzeczki ustanowionej przez ten obecny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj