Na okładce trzeciego tomu szatan w osobie Louisa Thorna objawił się już niemal w pełnej krasie, bo przecież czarne skrzydła to emblemat Pana Ciemności. Natomiast większy problem jest z etycznym zakwalifikowaniem Faith –  widzimy ją na tle świetlistej aureoli, ale za to z ustami zakrwawionymi jak u wampira. To balansowanie na krawędzi przeciwstawnych sobie sił od dłuższego czasu charakteryzowało postępowanie głównej bohaterki. I nie ma co ukrywać –  tak będzie do końca. Jakby twórcy chcieli nam powiedzieć, że tylko zachowując równowagę między Dobrem a Złem, jesteśmy w stanie zrozumieć, jak działa świat wokół nas, i tym samym przejść przez życie. Pamiętamy, że w poprzednim tomie kariera Faith rozkwitła błyskawicznie, a w drodze były kolejne jej malarskie dzieła. Sytuacja zaczęła się jednak komplikować –  jawa mieszała się z koszmarami, a niektórzy bohaterowie (jak marszandka) musieli zejść ze sceny. Trzeci tom zaczyna się właśnie od koszmaru z Faith i jej mentorem Louisem w rolach głównych, by po chwili zaskoczyć nas nagłym zwrotem akcji. Fabuła w tym czasie skoczyła do przodu o dziewięć miesięcy. Faith była uznawana za zaginioną, a skoro minęło tyle czasu, nie ma co ukrywać – jest już matką. Tyle że bez dziecka.
Trzeci tom serii jest w dużym stopniu fantasmagorią, która testuje bohaterkę i szykuje ją na wielkie zmiany. I takie rzeczywiście nadchodzą, z początku wrzucając ją z powrotem do punktu wyjścia fabuły z pierwszych zeszytów serii. Jednak na tyle znamy już sposób tworzenia tej historii przez Azzarello, że w zasadzie od razu wyczuwamy pismo nosem, widząc w tym wszystkim szatańską ściemę. I dlatego najciekawiej wypadają w trzecim tomie okazjonalnie pojawiające się cytaty z najwyraźniej literackiego dzieła Thorna, datowanego w przyszłości, na 2031 roku. To właśnie takie wstawki powodują, że w fabule robi się coraz bardziej tajemniczo, a ważne postacie zatracają swoje wcześniejsze ludzkie cechy i stają się bardziej uosobieniem potężnych sił. Jedynie anioł Solomon wciąż pozostaje sympatycznym i lubiącym dobry seks muzykiem. I być może dlatego – za to trwanie po tej bardziej ludzkiej stronie rzeczywistości – przyjdzie mu zapłacić wysoką cenę.
Źródło: Mucha Comics
+2 więcej
Wszystko prowadzi tutaj do niecodziennej kulminacji, w czasie której szatan będzie chciał wyrazić swoją irytację obrotem spraw i zaserwuje sporej części ludzkości przekroczenie granic rzeczywistości, a może i poznania. Finał w jakiś tajemniczy sposób może kojarzyć się z zakończeniem Strażników Alana Moore’a, choć przecież cały czas porównujemy te serie do takich komiksowych klasyków jak Sandman i Hellblazer. Jednak Azzarello –  przy współpracy świetnej graficzki Marii Llovet –  idzie swoją drogą, co chwila zbacza w sferę erotyki i seksu, by pokazać nietypowe oblicze ścierających się w tej serii sił. No dobrze, niby mieliśmy wiele z tego we wspomnianych wyżej seriach, ale dotąd nie łączyły się to aż w takim stopniu ze sferą intymną. I nie chodzi wyłącznie o to, co fizyczne i seksualne, ale również o intymność obcowania ze sztuką, która wyzwala w nas tak wiele silnych uczuć. Zostajemy zatem z Faith, która wolała tworzyć, a nie wychowywać dziecko, oraz z szatanem, który się nudzi, tęskni i chyba po prostu jest zdziwiony obrotem spraw ze swoją podopieczną. I pewnie tak będzie trwał do momentu, aż nie znajdzie kolejnego obiektu, z którym w swoim stylu będzie mógł się zabawić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj