Ocena końcowa

6/10


Rozgrywka

6/10

Oprawa audiowizualna

8/10
Nie mamy tutaj jednak do czynienia z grą i jej kontynuacją. Zamiast tego otrzymujemy dwie produkcje powiązane ze sobą w inny sposób. Fallen Legion: Sins of an Empire oraz Fallen Legion: Flames of Rebellion opowiadają tę samą historię, jednak z dwóch różnych perspektyw. W jednej z gier wcielamy się w rolę księżniczki o imieniu Cecille, w drugiej zaś w legata Laendura, a więc osoby, które stoją po przeciwnych stronach barykady w pewnym konflikcie mającym miejsce w królestwie Fenumii. Opowiadana w grach historia nie jest przesadnie interesująca, ale sam zabieg z podziałem obu gier na dwie strony biorące udział w wojnie wypada całkiem nieźle – szczególnie, że wersja pecetowa to kompletny zestaw, po którego zakupie otrzymujemy dostęp do całego doświadczenia.

Niby RPG, ale nie do końca...

Niestety, opis produkcji może nieco wprowadzić w błąd. Na Steamie zaklasyfikowano ją do gier RPG, jednak tak naprawdę próżno szukać tutaj charakterystycznych dla tego gatunku elementów, a sam rozwój postaci sprowadza się jedynie do ulepszania zdolności bohaterów. Zabrakło chociażby awansowania na kolejne poziomy doświadczenia, zarządzania ekwipunkiem czy rozbudowanych drzewek talentów, a trudno nie odnieść wrażenia, że każda z tych mechanik mogłaby z powodzeniem sprawdzić się w produkcji studia YummyYummyTummy. Ciekawiej wypada natomiast system walki, który na zrzutach i nagraniach z rozgrywki może przypominać gry jRPG, jednak w praktyce bliżej mu do gatunku beat’em’up. Akcję obserwujemy z boku, zaś podczas starcia kontrolujemy głównego bohatera (lub bohaterkę) oraz naszych towarzyszy, czyli tak zwanych Examplarów, będących... fizyczną formą przywoływanej broni o wyglądzie legendarnych herosów. Każdemu z nich przypisano inny przycisk, a podczas walk mamy również możliwość wspierania ich poprzez rzucanie czarów. Wszystko to sprawia, że rozgrywka jest całkiem interesująca, a same starcia, może i nie należą do przesadnie skomplikowanych, ale sprawiają frajdę. Trochę brakowało mi tutaj jednak większego nacisku na taktykę - liczy się przede wszystkim zręczność i tempo wciskania kolejnych przycisków odpowiedzialnych za ataki. Zabawę urozmaicają podejmowane przez nas w pewnych sytuacjach decyzje. Trudno oczekiwać tutaj faktycznych wyborów moralnych, które miałyby wpływ na rozwój obu opowieści, jednak nadal jest to miły dodatek, który pozwala nam na moment ochłonąć pomiędzy kolejnymi falami przeciwników.

Rozgrywka

6 /10

Oprawa w stylu Vanillaware

Pozytywne wrażenie robi tutaj oprawa graficzna, która kojarzy się przede wszystkim z grami japońskiego studia Vanillaware, odpowiedzialnego m.in. za świetne Muramasa: The Demon Blade, Odin Sphere czy Dragon’s Crown. Świetnie wyglądają tutaj postacie i przeciwnicy, tła nieco gorzej, ale całość jest naprawdę miła dla oka. Również ataki naszych podopiecznych, jak i oponentów wypadają całkiem efektownie, chociaż momentami na ekranie dzieje się tak wiele, że trudno się w tym połapać. Pochwalić należy również muzykę. W skład ścieżki dźwiękowej wchodzą zarówno spokojne kompozycje, jak i szybsze, zachęcające do akcji utwory, które sprawdzają się w momencie natrafienia na przeciwników.

Oprawa audiowizualna

8 /10

Fallen Legion+ to całkiem udane produkcje, chociaż nie oferujące zbyt wielu niespodzianek – fabuła nie zaskakuje, oprawa jest przyzwoita, ale bez przesadnych wodotrysków, zaś system walki jest ciekawy, ale jednocześnie nieco nietypowy i nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli jednak poszukujecie czegoś na kilka nudnych, zimowych wieczorów, to może być to ciekawy pomysł na ich spędzenie. Plusy: + oprawa audiowizualna, + nietypowy system walki, + dwie gry w pakiecie. Minusy: - fabuła bez większych niespodzianek, - „RPG” bez elementów RPG.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj