Tym razem postanowiono w znaczący sposób popchnąć do przodu perypetie każdego z trójki głównych bohaterów. Tym sposobem Burton trafił do matki Tess, starając się odnaleźć Kobietę w Czerwieni, którą w swoim mniemaniu kocha. Wątek ten otrzymał najwięcej czasu ekranowego, a dzięki sposobie w jaki został poprowadzony, potrafił przykuć uwagę widza i oglądało się go dobrze. Podobnie sprawa się ma w przypadku przygód Taki. Jego brak zdecydowania, czy bardziej kocha matkę, czy Sabine, doprowadza do zniszczenia relacji z ukochaną, co pozwala mu skupić się na znalezieniu sposobu na uratowanie tej pierwszej. Tess nadal skupia się na poszukiwaniach syna, który zawsze jest w jej zasięgu, jednak w ostatniej chwili coś nie pozwala jej zbliżyć się do niego. Razem z Billem, którego intencje nadal pozostają niewyjaśnione, tworzą przyjemny duet na ekranie, ale to zapewne zmieni się w kolejnym odcinku. Pomimo tego, że w tym epizodzie nie dostajemy niemal żadnych odpowiedzi tak jak do tej pory, to tym razem odcinek został skonstruowany w znacznie bardziej przystępny sposób. Widz nie czuje zmęczenia podczas seansu i z zaciekawieniem śledzi losy bohaterów, które powoli zaczynają zmierzać do swojego punktu kulminacyjnego. Każdy z nich dotarł do etapu, w którym ich spotkanie, na drodze do celu, wydaje się nieuniknione. Wszyscy zdają się odgrywać określoną rolę w całej układance, w której nadal brakuje kilku istotnych elementów, ale całość zaczyna nabierać kształtów. Twórcy jak do tej pory nie skupiali się na zbudowaniu fundamentów pod zbliżający się wielkimi krokami finałowy epizod, ale w tym odcinku nadrobili to całkowicie. Ciekawość została pobudzona, a kolejne odcinki zapowiadają się na pełne akcji i przepełnione interesującymi wątkami, bo na półśrodki nie ma już miejsca. Bardzo dobrze sprawdza się tutaj rozbudowa zaplecza emocjonalnego każdej z postaci. Najciekawiej wypada Burton i jego rozmowa, jak i wspólne sny, z matką Tess. Ta z kolei wydaje się wiedzieć znacznie więcej niż główni bohaterowie. Odpowiedzialna jest również za niektóre z wydarzeń, co czynią ją bardziej interesującą. Taka przez ostatnie odcinki motał się z uczuciami do matki oraz ukochanej. Ostatecznie zwyciężyła ta pierwsza, a jemu w końcu udaje się uzyskać odpowiedzi, których tak desperacko poszukiwał. Dzięki temu dostajemy mocną końcówkę odcinka, w której dużą rolę grają emocje, wyraźnie odczuwalne. Pod względem aktorskim również nie uraczyliśmy tutaj zwodu, bo wszystko zostało dobrze zagrane. Tess nadal zmaga się z utratą synka i widać jak bardzo ją to wyniszcza. Balansuje ona na krawędzi zdrowego rozsądku, zagłębiając się w swoje senne przygody w celu odnalezienia zaginionego dziecka. Jej próby są jednak daremne, bo zawsze w ostatniej chwili traci ona kontrolę, jakby ktoś ponad nią nie pozwalał jej się zbliżyć do syna. W The Well frapująco zostały również ukazane sekwencje senne. Zarówno te z udziałem Burtona, jak i te z udziałem Tess. W przypadku tej drugiej, cechują się one dużą dozą abstrakcji i udziwnień, ale dzięki temu są ciekawsze. W przypadku tego pierwszego, dostajemy względnie normalniejsze wizje, nastawione bardziej na treść niż formę. Dobrze rozegrano pewnego rodzaju batalię pomiędzy Burtonem a Charlotte o dominację nad snem. Ukazuje to rosnącą siłę bohatera, który staje się ważnym pionkiem w całej rozgrywce, podobnie zresztą jak pozostali. Falling Water na dwa odcinki przed finałem dostarcza naprawdę dobry epizod. Pomimo braku odpowiedzi na istniejące pytania udało się przykuć uwagę widza. Skupienie się na bohaterach i rozwoju ich historii w interesującym kierunku sprawdza się idealnie. Wyznaczenie kierunku działania głównych postaci, stanowi rozpoczęcie budowania podstaw pod finał, który zapowiada się intrygująco. Jeżeli uda się zachować tendencję wzrostową, przyspieszyć odrobinę tempa i zaoferować satysfakcjonujące odpowiedzi na pytania, dostaniemy mocny finał.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj