Wygląda na to, że kłótnia z Dannym zbliża Lacey i Jo do siebie. Ich relacje z każdą chwilą się ocieplają i wyraźnie widać, że Jo zależy na tym, by odzyskać to, co dawniej je łączyło. Szczerze buduje zaufanie przyjaciółki, która nie odpłaca się jej tym samym. Lacey popełnia dość duży błąd chcąc przeczekać cały szum i nie mówi Jo o jej romansie z Dannym. Kolejne minuty i sceny wyjawiania prawdy przez Jo stają się coraz większym problemem dla Lacey. Da się odczuć, że kobieta jest skonfliktowana. Ma wyrzuty sumienia i brnie w niewyjawianie prawdy, co kończy się dla niej tragicznie. Może nie do końca jest to fałszywa przyjaźń, ale biorąc pod uwagę starania Jo, by ją odbudować, Lacey nie zachowuje się tutaj poprawnie. Jej przemyślenia dotyczące reakcji Jo były błędne, a kluczem do wszystkiego jest brak zaufania. Końcowy cliffhanger z wyjawieniem nagrania powinien jeszcze bardziej urozmaicić wydarzenia, choć niektóre elementy są raczej przewidywalne. Możemy oczekiwać, że przyjaciółki Lacey udowodnią, iż "nic, co byś zrobiła, nas nie rozgniewa" to wierutne kłamstwo pustych nastolatek.
Matka Reginy prowadzi krucjatę, by zniszczyć Danny'ego, uparcie wierząc, że jest on mordercą. Odcinek nie przynosi nam żadnych rewelacji w sprawie śledztwa, w pełni skupiając się na szkolnym problemie młodego Desaia. Zastanawiam się, czy to w istocie Archie wrobił Danny'ego w otrucie przyjaciela z drużyny. Można o nim powiedzieć wiele złego, ale chyba taka akcja to zbyt wiele. Stawiałbym, że matka Reginy kogoś do tego wynajęła. Sama rozprawa w temacie wykluczenia Desaia to jedna wielka farsa. Nikt tutaj nie ma najmniejszych dowodów, że Danny cokolwiek zrobił, więc jakim prawem w ogóle rozmawiamy tutaj o jego wyrzuceniu ze szkoły? Ten temat powinien zniknąć w momencie, gdy Cole zmienia zeznania mówiąc, że nie wie, kto go otruł. A tak mamy naciąganą krucjatę cierpiącej matki, która daleka jest od rzeczywistości.
[video-browser playlist="635620" suggest=""]
Świetne wrażenie sprawia Rico, który przychodzi Lacey na pomoc. Chociaż wszelkie próby kończą się porażką, to przyjaciel Jo wyrasta na porządnego człowieka, na którego zawsze można liczyć. Dostarcza nam także kilku scen humorystycznych potrafiących rozbawić. Danny traci panowanie nad sobą w tym odcinku. Można zrozumieć jego gniew, ale w pewnych momentach przesadzał i jedynie pogorszył sprawę. Plus dla jego matki, która powiedziała wiele pięknych słów prawdy matce Reginy.
Twisted daje nam odcinek zaledwie poprawny. Zbyt wiele naciągnięć fabularnych, nawet jak na produkcję tego typu, psuje dobre wrażenie, jakie pozostawiał ten serial do tej pory.