Roczny przeskok czasowy sprawił tylko, że dotąd rewelacyjny serial stał się jeszcze lepszy. Oferował on przez te dziewięć odcinków wiele wątków, motywów i nawiązań, systematycznie rozwijając przy tym nietuzinkowych bohaterów, ale nie da się ukryć, że podstawową linią fabularną produkcji FX jest transformacja Lestera Nygaarda z niczym niewyróżniającego się mięczaka w antybohatera z krwi i kości. Ewolucja ta dokonała się w najnowszym epizodzie, kształtując człowieka tak złego i godnego pogardy, że pewnie nawet stary dobry Heisenberg doznałby niemałego szoku.

Zacznijmy jednak od początku. Jak to Fargo ma już w zwyczaju, startujemy od bardzo osobliwej sekwencji, w której Lorne Malvo pracuje pod przykrywką jako najsłodszy dentysta pod słońcem. W wolnych chwilach dezaktywuje swoje alter ego i ładuje diabelskie akumulatory nagraniami zmanipulowanych przez niego biedaków, które trzyma w swojej walizce. Jego półroczna misja ma dobiec końca w Las Vegas i wszystko idzie zgodnie z planem do momentu, gdy pojawia się Lester. Ten jednak nie mógł się oprzeć i musiał podejść do mężczyzny, który znosi za sobą tylko cierpienie i destrukcję. Nasz sprzedawca roku może i jest ulepszoną wersją byłego siebie, jednak nadal jest tym samym półgłówkiem ze szpitalnej sceny w pilotowym odcinku. Ale gdyby nie jego duma i pewność siebie, nigdy nie obejrzelibyśmy tej niezwykle klimatycznej przejażdżki windą, która przeistoczyła się w prawdziwą krwawą rzeź. W każdym razie klimat i pełna niepokoju atmosfera, jaka panuje w "A Fox, A Rabbit And A Cabbage", to prawdziwy majstersztyk. Dosłownie jak w horrorze można po niemal każdej scenie oczekiwać, że za chwilę stanie się coś naprawdę okropnego.

[video-browser playlist="634596" suggest=""]

Rozwój wypadków w Nevadzie zainicjował łańcuch zdarzeń, który w finale zjednoczy wszystkich najważniejszych graczy w Bemidji. Budge i Pepper w końcu wzięli sprawy w swoje ręce i ruszyli do Minnesoty na spotkanie z Molly. Chociaż takie małe zwycięstwo wpada na konto policjantki, która w końcu może liczyć na kogoś innego niż Gus, kto wierzy jej teorii. Happy end jednak, choć obecny w filmie, nie wpisuje się kompletnie w bardziej mroczny świat serialu. Można przypuszczać, że ostateczna rozgrywka nie będzie miała żadnych zwycięzców, lecz tylko przegranych, a trup będzie ścielił się gęsto.

Po dziewiątym odcinku wszyscy zapewne chcieliby, aby w worku na zwłoki wylądował przynajmniej Lester. Zadziwiające jest to, że ten z pozoru niegroźny outsider, któremu na początku mieliśmy inklinację kibicować, przeistoczył się w osobnika, do którego można pałać tylko czystą nienawiścią. Morderstwo żony uszło mu na sucho dzięki kłamstwu, knuciu, manipulacji i masywnej ilości szczęścia. Sprzedawał innym kit na tyle dobrze, że nawet dostał za to nagrodę. Końcówka recenzowanego odcinka powoduje jednak, że teraz pozostaje mu tylko walka o przetrwanie. Do tej pory udawało mu się to znakomicie i nie dało się go zgnieść, niczym karalucha. Tym razem Lorne Malvo zmierza bezpośrednio w jego kierunku i dla odmiany nie zamierza go teraz nagrywać ani z nim rozmawiać. Płatnego zabójcę charakteryzuje chociaż niesamowita cierpliwość i dyscyplina oraz kierowanie się jakimś – wprawdzie chorym i moralnie skrzywionym – kodeksem. Nygaard to natomiast zimny i bezwzględny szkodnik, który myśli tylko o sobie.

Każdy więc będzie chciał dorwać każdego w ostatniej odsłonie Fargo. W najnowszym epizodzie mieliśmy świetnie zagraną przez Thorntona i Carradine’a scenę rozmowy w restauracji pomiędzy Lou i Malvo. Czysty przypadek sprawił, że już wtedy nie doszło do prawdziwej masakry. To właśnie takie figle czasu zdecydują, kto w finale przeżyje, a kto pójdzie do piachu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj