Telewizja AMC nie daje swoim widzom ani chwili wytchnienia. Po zapadającym w pamięć finale The Walking Dead, już tydzień później rozpoczyna emisję 2. sezonu Fear The Walking Dead. Niestety, różnica pomiędzy obiema produkcjami jest ogromna i to na niekorzyść tej drugiej.
Fear the Walking Dead pod wieloma względami jest serialem zupełnie innym niż
The Walking Dead. To produkcja dramatyczna nastawiona na bohaterów i ich próbę poradzenia sobie w niezwykle trudnej sytuacji, jaką jest rozpoczynająca się apokalipsa zombie. Problem polega jednak na tym, że
FtWD w żaden sposób nie zastąpi w ramówce
TWD, bo to seriale tworzone dla zupełnie innych widzów. Finał
The Walking Dead mimo wielu swoich grzeszków był jednym z najbardziej emocjonujących odcinków w historii telewizji. Z kolei w premierze drugiego sezonu
FtWD twórcy postanowili zanudzić widza na śmierć.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami akcja nowego sezonu przeniosła się na szerokie wody Oceanu Spokojnego. Bohaterowie dzięki pomocy Stranda przebywają na jachcie Abigail i za cel obierają sobie dotarcie do San Diego. Członkowie grupy są zmęczeni, targają nimi różne emocje i w dużej mierze nie wiedzą, jak zachować się w danej sytuacji.
The Walking Dead w początkowych sezonach słynęło ze scen skupionych wokół irytujących dzieci. W
Fear the Walking Dead dzieci nie ma, są za to nastolatkowie - równie głupi, naiwni i denerwujący. Najgorzej z całego towarzystwa wypada Chris, niemogący pogodzić się ze śmiercią matki. Z ulgą przyjąłem moment, w którym słychać było plusk wody, mając nadzieję, że może jednak zechce się utopić. Nic bardziej mylnego.
Nadająca przez radio Alicia pozostaje łatwowierną nastolatką, która na swoją grupę nieświadomie ściąga dużo większe zagrożenie. Z całego towarzystwa najlepiej wypada chyba Nick, ale fragmenty z pływaniem w oceanie między zombie (które, jak się okazuje, też potrafią pływać!) wypada mi tylko przemilczeć. Czegoś tak głupiego, odpowiedzialnego za kulminacyjny element odcinka nie widziałem dawno. Bohaterowie oczywiście szybko zrozumieją, że na morzu nie są bezpieczni tak samo jak na lądzie. Problem w tym, że z całej grupy tylko jedna osoba wie, jak zachować się w trudnych czasach, jakie nastały.
Czytaj także: Wybierz drużynę Kapitana Ameryki lub Iron Mana – świetna promocja filmu
Postać Stranda to tak naprawdę jedyny pozytyw premiery
Fear the Walking Dead. W przeciwieństwie do spanikowanych, nieświadomych i bojących się o swoje życie bohaterów tylko Strand potrafi zachować zimną krew. Widać, że to ktoś inteligentny, rozumiejący zasady nowego świata i zapewne od niego cała reszta będzie się uczyć.
Z drugiej jednak strony trudno oczekiwać, by bohaterowie
Fear the Walking Dead choć w niewielkim stopniu przypominali postacie z początkowych sezonów
TWD. Ich nieporadność wydaje się logiczna, ale jest szalenie irytująca dla kogoś, kto od sześciu lat ogląda, jak wygląda świat w okolicach Atlanty. Przez większość odcinka
FtWD było po prostu nudne - zarówno pod względem atmosfery, jak i dialogów oraz przewidywalnych relacji między bohaterami. Nie było ani jednej sceny, która by zaciekawiła i pozytywnie zaskoczyła, dając nadzieję, że nowa seria będzie lepsza od poprzedniej. Obecnie niewiele na to wskazuje.
Fear the Walking Dead to serial inny niż
The Walking Dead, a przez to dużo gorszy. Aktualnie nieszczególnie obchodzi mnie los bohaterów i nie wzruszy mnie sytuacja, w której ktoś z nich niebawem zostanie przez scenarzystów uśmiercony.
zdjęcie główne: materiały prasowe / AMC
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h