Fear the Walking Dead kontynuuje passę świetnych, stojących na wysokim poziomie i dopracowanych odcinków. Tym razem mogliśmy oglądać już niemal wszystkich głównych bohaterów razem, ale i tak twórcy nie zrezygnowali z zabawy kolorystyką w serialu. Ciemniejsze barwy widzimy w bieżących wydarzeniach, natomiast blado-żółte kolory zarezerwowano dla retrospekcji. Już w The Walking Dead mieliśmy podobną sytuację, więc to nie nowość. Natomiast różnica polega na tym, że w spin-offie ten zabieg nie irytuje, a wręcz nadaje scenom klimatu. Poza tym podkreśla zderzenie się dwóch światów i ludzi z różnymi doświadczeniami w czasie apokalipsy zombie. Ale jeśli celem twórców było po prostu odróżnienie bieżących wydarzeń od przeszłości, to w gruncie rzeczy nie jest to potrzebne. Ale nie przeszkadza, więc koniec końców może tak zostać na dłużej. Mimo to, że w trzecim odcinku zaglądamy do przeszłości, to i tak dalej nie wiemy, co się wydarzyło tuż przed spotkaniem Nicka i pozostałych z grupą Morgana. Jedynie co dostaliśmy, to wątek z Madison i synem, którzy mieli zwykłe spięcie z jednym z członków Sępów na oczach Charlie. Wydawało się, że nie będzie to mieć większego znaczenia, co najwyżej zaowocowałoby w kolejnych odcinkach większą agresją w konflikcie z nową grupą. A jednak w pewnym momencie zapalała się w głowie lampka ostrzegawcza, że coś złego się wydarzy, co dobrze świadczy o budowaniu niepokojącej atmosfery. Ale bardziej obawy można było mieć w stosunku do Madison, której nie widzimy w grupie Alicii, a do tego zmienił jej się sposób myślenia na pozytywny, co czasem zwiastuje niekorzystny zwrot akcji. Do tego jeszcze nie dawały spokoju te niebieskie łubiny, które można było dostrzec już podczas napisów początkowych, ponieważ nie znaliśmy jeszcze ich symboliki. I okazało się, że w serialu przyszedł czas na pożegnanie Nicka, a nie Madison, co całkowicie zaskakuje, bo ta postać wydawał się nie do ruszenia. Śmierć Nicka była szokująca nie tylko przez sam fakt, że już go nie zobaczymy, ale również przez to, że zastrzeliła go Charlie. Co prawda nie pierwszy raz widzimy, żeby dziecko zabijało, biorąc pod uwagę oba seriale, ale wciąż robi to przerażające wrażenie. Do tego jeszcze cała scena została świetnie nakręcona i fantastycznie zagrana, ponieważ można było uronić kilka łez, patrząc na umierającego Nicka i przeżywających pozostałych bohaterów. Do tego jeszcze smutna muzyka w tle potęgowała emocje. Oglądaliśmy już wiele śmierci w Fear The Walking Dead, ale żadna nie była tak przejmująca. Ale ten dramat nie tylko dotyczy naszych głównych bohaterów, ale również Morgana, który powinien być stanowczy jak Madison i powstrzymać Nicka przed zabiciem Ennisa. Ponadto też ta dwójka zaczynała się ze sobą zaprzyjaźniać, a może nawet nawiązywać więź uczeń-mentor, więc tym bardziej szkoda obu postaci. Do tej pory raczej trudno było dostrzec jakąś wielowymiarowość sytuacji w Fear The Walking Dead, która niestety gdzieś umykała na rzecz makabry. Teraz dobrze napisane dialogi i wykorzystanie potencjału aktorów daje wspaniałe efekty. Weźmy choćby za przykład Morgana, którego ciągłe powtarzanie w The Walking Dead, że każde życie jest cenne, zaczęło nudzić i irytować, a w spin-offie znowu nabrało znaczenia i wyrazu. A teraz jeszcze będzie ciekawić, jak śmierć Nicka wpłynie na tę postać, bo ma powody do obwiniania się. Pozostała część historii w tym odcinku również interesowała, ponieważ bohaterowie zaczynali powoli darzyć siebie wzajemnym zaufaniem. John i Althea odgrywali już mniejszą rolę, ale wciąż nadają świeżości Fear The Walking Dead. Trochę mało wyraziści wydawali się Strand i Luciana, ale akcent położono na inne postacie, więc na swoje mocniejsze momenty muszą poczekać. Nie zabrakło również zainfekowanych, gdzie Alicia wykazała się niezwykłą sprawnością i odwagą, kiedy tak weszła w sam środek gromadki zombie. Wykorzystała też ich nieporadność i powolność, o czym nie zawsze pamiętają twórcy, którzy często skupiają się na jak najbardziej paskudnym wykańczaniu zarażonych niż na logice akcji. Najnowszy odcinek Fear The Walking Dead spokojnie możemy zaliczyć do najlepszych, jakie mogliśmy oglądać w tym serialu. Historia była budowana od początku epizodu, aż do tragicznego końca, który szokował i wzruszał. Śmierć Nicka też nie została wpleciona do fabuły, aby tylko rozemocjonować widzów, ale planowano ją już od trzeciego sezonu, stąd ta dbałość o scenariusz. Cieszy, że godnie pożegnano tego bohatera, który miała swoje wzloty i upadki i nie zawsze dało się go lubić. Teraz już nie będzie budzić mieszanych uczuć, choć pewnie jeszcze zatęsknimy za Frankiem Dillanem. Trudno się nie zachwycać nową jakością Fear The Walking Dead, jeśli sobie przypomnimy słabe początkowe serie. A przecież to dopiero początek sezonu! Trzymajmy kciuki, aby ta dobra passa trwała, bo na taki serial o ludziach walczących o przetrwanie podczas apokalipsy zombie czekaliśmy!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj