Sezon 4B Fear The Walking Dead w końcu zadebiutował na ekranach. Jak prezentuje się początek?
Twórcy
Fear the Walking Dead dają nam odcinek bardzo spokojny, stonowany, o wręcz melancholijnym tempie. Czuć jednak różnicę w stosunku do
The Walking Dead, bo nie wypełniają czasu ekranowego banałem, pustką i innymi zapychaczami. W pierwowzorze tego typu wolne odcinki najczęściej były o niczym i po prostu obmywały widza falą nudy. Tutaj jest inaczej. Każdy wątek ma znaczenie, mówi nam wiele o postaciach i ich stanie emocjonalnym oraz rozwija fabułę. Ta różnica aż nadto rzuca się w oczy.
Wiadomo było, że wydarzenia z finału 4A wpłyną na głównych bohaterów. W końcu śmierć Madison musiała jakoś zmienić bohaterów i dać im pole do samodzielnego rozwoju. Do tej pory każda postać była jakby pod jej wpływem. Czuć to szczególnie przy Alicji, która poszukuje desperacko jakiegokolwiek celu, który ma osiągnąć; czegoś pozytywnego, by pomagać ludziom. Nie zauważa jednak, że jej najbliżsi tego potrzebują. Z jednej strony jej wspólna wyprawa z Morganem ma na celu zrozumienie pewnych aspektów roli, jaką mają oboje pełni w grupie, z drugiej dochodzi do komplikacji i zagrożenia życia. To sprawia, że ten wątek w 9. odcinek kończy się w momencie, gdy coś naprawdę zaczyna się dziać, a to dobry prognostyk na przyszłość. Jednoznacznie widać, że to Alicja, nie Morgan, może przejąć schedę po Madison. I dobrze, bo lepszej kandydatki nie ma.
Trochę rozczarowują Strand oraz Luciana, którzy pogrążeni są w letargu ciepłego kąta i jakiegoś rodzaju depresji. Wiem, że śmierć Nicka oraz Madison ma tutaj kluczowe znaczenie, ale czy naprawdę musimy widzieć postacie w takich kuriozalnych sytuacjach? Mniejsza o zapijającego się Stranda, bo to ma jakiś sens, ale Luciana słuchająca depresyjnej muzyki staje się czymś dziwnie niepasującym do tego świata. To jest nie na miejscu - zwłaszcza w solidnie zrealizowanej scenie ataku na Lucianą, w której wkroczył Strand. Takie ukazanie postaci jest chwilowe i mam nadzieję, że szybko ich z tego wyciągną, bo trudno przyjąć to z akceptacją. Nie działa to najlepiej w konwencji serialu.
Teoretycznie u Johna i June jest najspokojniej, bo widzimy, że większość poruszanych problemów dotyczy relacji tej pary. Szczególnie czuć to w rozmowie June z dziennikarką, w której wyraża swoje wątpliwości odnośnie do przyszłości z mężczyzną. Tak naprawdę ważniejszy tutaj jest aspekt Charlie - zabicie Nicka ma duże znaczenie w kontekście podziału grupy. Ucieczka dzieciaka ma zaskakująco sens, choć początkowo wydaje się być go pozbawiona. Mam jednak nadzieję, że ot tak nie pogodzą wszystkich ze sobą, bo drzemie w tym ryzyko spłycenia całego budowanego dramatyzmu.
Cały aspekt wichury jest tym, co dobrze napędza początek sezonu 4B (emisja na AMC Polska w każdy poniedziałek), a widok latających (porywanych przez wiatr) zombiaków jest czymś świeżym i nieźle wykorzystywanym. A to własnie jest najważniejsza obietnica na to, że dalej będzie ciekawie i lepiej. Na razie jest obiecująco.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h