Po wielu odcinkach w końcu doczekaliśmy się emocji w Fear the Walking Dead. Nie było ich wiele, a sam epizod nie ustrzegł się wad, ale przynajmniej zamknął on ciągnącą się od początku sezonu historię w nie najgorszy i dość zaskakujący sposób. Zawsze coś.
Najnowszy odcinek
Fear the Walking Dead rozpoczął się mocnym, a zarazem smutnym akcentem. Obejrzeliśmy tragiczną retrospekcję Logana, gdzie zginęła Serena, która wzywała pomocy przez krótkofalówkę. A do tego w końcu poznaliśmy też jego „pracodawców”, dla których tak usilnie poszukiwał pola naftowego. Takie otwarcie zapowiadało, że możemy się spodziewać interesującego epizodu.
I rzeczywiście na tempo i nudę nie można było narzekać, ale przede wszystkim doczekaliśmy się emocji. Młoda kobieta skryła się w przydrożnym sklepie, a na pomoc ruszyli jej Alicia i Strand. Walka z czasem trzymała w napięciu, dzięki dobremu montażowi i skupionym twarzom słuchaczy. Do tego świetnie grający Matt Frewer wcielający się w Logana również skutecznie podtrzymywał tę nerwową atmosferę. Choć można było przeczuwać, że pewnie los się odmieni i Alicia zdąży na czas uratować kobietę w potrzasku, to jednak zaskoczyło to, że wybawcą okazał się Wes. Okazuje się, że odcinek sprzed dwóch tygodni wcale nie był tak do końca stratą czasu, bo przynajmniej ta postać na coś się przydała.
Do pozytywów tego epizodu można także zaliczyć Mo Collins, która podobnie jak Matt Frewer wyróżniła się pod względem aktorskim. Jako Sarah jest naprawdę przekonująca i czuć swobodę w jej grze. Ponadto jej bohaterka nieco skradła odcinek Loganowi, ponieważ odegrała kluczową rolę w starciu z jego bandą. Zaskoczyła zasadzką, a potem próbowała przemówić do rozumu i sumienia założycielowi C&L. Poznaliśmy też kilka szczegółów z kradzieży ciężarówki Claytona i jej konsekwencje, które odbiły się na Loganie. Dzięki temu poczynania tego bohatera stały się jasne, a przy okazji ta wyluzowana Sarah pokazała swoją inną twarz, okazując skruchę i żal za swój uczynek. Przyjemnie oglądało się tę dwójkę w akcji.
Niestety na tym kończy się lista zalet tego odcinka. O ile sceny z ratowaniem kobiety mogły się podobać, tak razi to, że Logana spotkała dokładnie identyczna sytuacja jak w retrospekcjach. Już nie wspominając o jego wielkim nawróceniu i pogodzeniu się z naszą grupą. Oskarżenie scenarzystów o lenistwo i brak inwencji jest w tym wypadku uzasadnione. Co prawda nie można im odmówić, że śmierć Logana i jego ludzi autentycznie zaskakiwała, ale z drugiej strony jest to zmarnowanie potencjału tej postaci. W końcu miał okazję pokazać na co go stać i w mig został brutalnie zlikwidowany. Oczywiście dzięki jego śmierci momentalnie zrobiło się miejsce dla nowych antagonistów, ale zbyt szybko uporano się z tym antybohaterem.
Choć nowa grupa wkroczyła do serialu w bardzo krwawy sposób i szybko wyjaśnili swoje motywy działania, to ciężko wzbudzić w sobie entuzjazm na ich widok. Do tego ich liderka, Virginia, również nie przekonuje, a nawet lekko irytuje. Może jej grupa miała mocne wejście w stylu Zbawców, ale zabrakło w tym wszystkim grozy. Natomiast dobre jest to, że w serialu pojawiła się kolejna grupa, która ma własny światopogląd i sposób organizacji. To zawsze jest ciekawe, jak ludzie walczą o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie, ustanawiając nowe zasady.
Nie można również zignorować faktu, jak bardzo twórcy mącą widzom w głowach pod względem upływu czasu. Zaskoczyli nas w pełni działającą rafinerią, która wyrosła, nie wiadomo kiedy. Oczywiście, jeśli cofniemy się kilka odcinków wstecz, to łatwo wskazać moment przeskoku czasowego, ale zupełnie nie dało się go odczuć. Natomiast ciekawostką mogą być szwendacze zaprzęgnięci do pracy w taki pomysłowy sposób. To takie puszczenie oka w stronę fanów, którzy zawsze zachodzili w głowę, dlaczego nikt nie wykorzystywał zombie jako źródła energii. A wystarczył spryt kilkulatka!
Także słońce w tym odcinku płatało psikusy. Najpierw akcja rozgrywała się w dzień, aby po chwili w kolejnej scenie zapadła ciemność. Znacznie prościej dla twórców jest ukryć płonący zbiornik i dym po zmroku za pomocą sprytnych ujęć, ale ten zabieg wyszedł nienaturalnie. Z drugiej strony, gdyby nie to, to sam epizod składałby się niemal wyłącznie z mierzenia do siebie z broni i rozmów. Atak zainfekowanych i mrok nieźle odwróciły uwagę od głupotek fabularnych, którymi twórcy stale nas bombardują, licząc na to, że widzowie tego nie zauważą i ujdzie im to płazem.
Leave What You Don't to całkiem przyzwoity odcinek, w którym nie zabrakło zaskoczeń. Zakończył też wątek Logana, który ciągnął się tygodniami i okrutnie męczył widzów nieporadnością scenarzystów. Choć można poczuć ulgę, że to już koniec tej bzdurnej historii, to również napawa obawą przeskok do kolejnej. Nowa grupa złoczyńców nie robi wrażenia, więc perspektywa kolejnych odcinków i potencjalnego wzrostu jakości nie maluje się kolorowo. Jednak dajmy szansę serialowi, bo może odnajdzie właściwą drogę i jeszcze będziemy mieć w końcówce sezonu z niego pociechę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h