Czwarty odcinek Fear the Walking Dead skupił się na postaci Morgana, który poczuł potrzebę zmierzenia się z tragiczną przeszłością i zamknięcia bolesnego rozdziału w swoim życiu. Wydarzenia związane z żoną i synem zdefiniowały tę postać i odbijały się na jej postępowaniu przez wiele sezonów. Mamy do czynienia z finałową serią, więc był to najlepszy moment na rozprawienie się z wątkiem związanym z zabiciem przemienionego Duane’a. Morgan to istotna postać dla historii obejmującej serial flagowy i Fear the Walking Dead. Poznaliśmy go w pilotowym odcinku The Walking Dead, gdy pomógł Rickowi – w ten sposób na stałe zapisał się w pamięci widzów. Jego powrót w 3. sezonie (i kolejne spotkanie z Grimesem) został tak dobrze odebrany, że fani wręcz się o niego upominali. To zasługa fantastycznego Lenniego Jamesa, który grał wspaniale. Choć znaleziono dla Morgana miejsce w fabule The Walking Dead, to pomysły twórców szybko się wyczerpały. Bohater trafił więc do pogarszającego się Fear the Walking Dead w 4. sezonie, który dzięki niemu przetrwał tak długo. Przeszłość mężczyzny wciąż rezonuje na całą historię, dlatego powrót do domu z uwięzionym Duanem w King County był tak ważny i potrzebny.
W najnowszym odcinku Lennie James nie zawiódł. Wycisnął ze scenariusza więcej, niż ten oferował na papierze. Aktor zagrał znakomicie, oddając wszystkie emocje, które targały bohaterem przez tak wiele lat. James potrafił skupić uwagę widza na swojej poruszającej opowieści, więc niepotrzebne były retrospekcje. Tak obrazowo opowiadał o tragedii Morgana, że można było sobie wyobrazić przebieg wydarzeń po tym, jak Rick zostawił Jonesów i ruszył w drogę. Ale żeby nieco ułatwić nam to zadanie, pokazano kilka scen z Jenny i chłopcem. Co ciekawe, Keisha Tillis i Adrian Kali Turner powtórzyli swoje role po 14 latach. Nie zabrakło też nawiązań do innych odcinków The Walking Dead  (np. Oczyszczenia), aby uzupełnić historię. Obejrzeliśmy Morgana wywijającego bojowo swoją dzidą – zawsze przyjemnie się na to patrzyło! Do tego na potrzeby produkcji odtworzono dom, w którym rozgrywały się pamiętne wydarzenia z pilota. Można było momentami pomyśleć, że oglądamy The Walking Dead, a nie jego spin-off, co jest komplementem. Lennie James dał z siebie wszystko, a osobisty wątek Morgana nie rozczarował. Niestety do pozostałych wydarzeń można mieć wiele zastrzeżeń. Wkradło się trochę chaosu przy ataku hordy zombie, a pożar wcale nie wzmagał napięcia. Scena na strychu, gdy Morgan w końcu przełamał się i zastrzelił przemienionego Duane’a, była przejmująca. I choć była klimatyczna, a płonący budynek prezentował się groźnie, to z realizmem miała niewiele wspólnego – w prawdziwym życiu bohaterowie po prostu by się zaczadzili. To są szczegóły, które jednak trudno zignorować.
fot. AMC
+53 więcej
Ponadto Dwight i Sherry zanudzają swoim ciągłym powtarzaniem "ulubionego" zdania, że w PADRE jest jak w Sanktuarium u Zbawców. Oczywiście mają swoje powody, aby pracować dla Shrike, ale jest to wszystko wtórne. Ich wątek nie wzbudza emocji, nawet jeśli stawką jest życie Fincha, który po ugryzieniu przez zombie i leczeniu… ozdrowiał. Lepiej to wygląda w przypadku Grace, bo Karen David też potrafi włożyć mnóstwo serca w swoją grę. Nawet jeśli ponownie zabija ją napromieniowanie (bo twórcom zabrakło pomysłów), to i tak ta informacja powoduje smutek. Ten serial nie byłby sobą, gdyby jakiś zombie nie wyskoczył niespodziewanie ze zgliszczy i nie zaatakował zaskoczoną Mo (dobra w swojej roli Zoey Merchant). Aż przypomniały się wydarzenia z Carlem, gdy został ugryziony, chociaż trudno było dostrzec ten moment. W każdym razie ta sytuacja powoduje, że na nowy odcinek będziemy czekać z niecierpliwością, aby zobaczyć, jak bohaterowie będą walczyć o życie Grace. Ze względu na emocjonalną stronę wątku Morgana ten odcinek Fear the Walking Dead był dobry, więc częściowo można było przymknąć oko na różne scenariuszowe niedociągnięcia. Cieszy, że ta postać – związana z samymi początkami serialowego uniwersum – otrzymała zamknięcie swojego wątku z Duanem. Tego jeszcze nie dostał Rick, ale wszystko przed nami w spin-offie o nim i Michonne. Najważniejsze, że twórcy nie boją się podejmować radykalnych decyzji związanych z głównymi postaciami. Jest szansa, że utrzymają niezły poziom emocji, który zaprezentowali w tym epizodzie. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj