Od pierwszych minut odcinka twórcy pokazują nam, jak świetnie potrafią budować klimat w Teen Wolf. Sceny pośmiertnych wizji Scotta, Stilesa i Allison mają nadzwyczajną atmosferę, dodatkowo budowaną znakomicie działającą muzyką. W pewnym sensie w tych momentach zataczamy koło aż do premierowego odcinka, oglądając pewne drobne szczegóły z życia bohaterów, których wcześniej nie byliśmy świadomi. Naturalnie musieli tam być odrobinę dłużej, by stawka rozgrywki była wyższa, niż ktokolwiek z nich by tego chciał.

Russell Mulcahy jest dobrym reżyserem i choć w kinie ma tylko dobrego "Nieśmiertelnego", tak tutaj pokazuje, jak genialnie potrafi budować atmosferę oraz jak tworzyć nasycone klimatem sceny akcji, które ogląda się z wypiekami na twarzy. Konfrontacja Jennifer z bliźniakami i Kali to prawdziwy popis tego, jak tworzyć coś efektownego i zarazem wywołującego emocje. Darach wyrasta tutaj na kobietę o niezwykłej mocy, która w starciu z trzema alfami jest twarda i niezwyciężona. Jennifer w wersji wymiatającej bardzo mi się podoba. Szczególnie satysfakcjonuje fatality wykonane na Kali, która była jedną z niewielu postaci działających mi w tym sezonie na nerwy. 

Reszta odcinka to oczekiwane konfrontacje i wielkie niespodzianki. Jennifer przekonuje Dereka, by jej pomógł, podczas gdy Scott musi współpracować z Deucalionem. W końcu widzimy w pełnej krasie, czym jest wilkołak-demon, który nie bez przyczyny został przywódcą stada alf - jego moc zdecydowanie przewyższa tę całej grupy. Starcie również jest pełne napięcia, ponieważ tak naprawdę nie wiadomo, co za chwilę się stanie. W pewnym momencie byłem święcie przekonany, że ubiją Dereka, który jedynie pokazał swoją wytrzymałość oraz to, jak potężną siłą jest wola. Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że finałowe pojedynki to kawał znakomitej rozrywki nasyconej nadzwyczajnym klimatem, zwłaszcza gdy dochodzimy do kluczowej przemiany Scotta. Niby mogliśmy przewidzieć, że dojdzie do tego właśnie w takiej formie, ponieważ jedna scena z poprzednich odcinków wyraźnie nam to sugerowała, ale tyle w tym emocji spotęgowanych przez muzykę, że sceny te ogląda się siedząc na skraju fotela.

[video-browser playlist="635556" suggest=""]

Jednocześnie obserwowaliśmy zmagania stada Scotta z ratunkiem rodziców. Nie można im niczego zarzucić, ale raczej są one jedynie dodatkiem do głównego dania. Koniec końców Deucaliona oszczędzili i wydaje się to dość ważny aspekt finałowego odcinka. Nie zdziwię się, jeśli w przyszłości bohaterowie będą potrzebować jego pomocy.

Lubię, gdy finał ma ogólnie zamknięte zakończenie, a to jest jak najbardziej satysfakcjonujące. Lekkie, "zwyczajne" i właściwie kończące to wszystko, czego byliśmy świadkami. Równie dobrze mógłby w taki sposób zakończyć się cały serial. Drobny cliffhanger z Peterem w roli głównej w sumie zaskakuje. Mężczyzna przez przez cały sezon sprawiał wrażenie sympatycznego wujka, ale mimo wszystko coś knuł. Dało się odczuć, że nie jest do końca szczery z innymi ludźmi. Peter był także gwarancją przyzwoitego humoru. Zakończenie sugeruje nam przynajmniej jeden z wątków sezonu 3B, który zapowiada się interesująco, ale raczej będzie tylko dodatkiem do nowej historii przewodniej.

Teen Wolf kończy się jednym z najbardziej emocjonujących i najlepszych finałów, jakie oglądaliśmy w 2013 roku. Tak naprawdę każdy z odcinków trzeciej serii mógł bez problemu odgrywać rolę finału, więc tym bardziej brawa dla twórców, że potrafili utrzymać równy, wysoki poziom, prezentując nam przemyślaną i dopracowaną historię. Jest to na pewno coś, co może posłużyć ekipom wielu innych seriali za przykład.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj