Po obejrzeniu premiery Firmy uwagę od razu przykuwa niedopracowany scenariusz, który w wielu momentach razi i psuje odbiór. Problem leży w nieumiejętnie prowadzonych dialogach, które jednak w serialach prawniczych są kluczowe, ale także w zachowaniach postaci. O dziwo, właśnie główny bohater - Mitch McDeere - najczęściej jest dowodem najgłupszych irracjonalnych zachowań.
[image-browser playlist="604947" suggest=""]© 2012 NBC
Akcja rozgrywa się 10 lat po wydarzeniach z oryginalnej "Firmy". Rodzina McDeere wraca do życia po spędzeniu tego czasu w programie ochrony świadków. Mitch pracuje jako prawnik we własnej kancelarii - pomaga mu jego żona Abby, jego brat Ray oraz dziewczyna brata Tammy. Poza zwykłymi sprawami ma jeszcze jedną, najważniejszą, która będzie mu towarzyszyć przez cały sezon. Nie zbyt przekonało mnie to, że Mitch pomimo złych doświadczeń z wielkimi firmami prawniczymi, znów wchodzi do tej samej rzeki. Przez to powstaje pewne odczucie deja vu i braku świeżości w tej produkcji. Przecież nikt nie mówił, że kontynuacja "Firmy" musi mieć takową w fabule!
Premiera także pokazuje narracyjne schematy, które będą nam towarzyszyć w każdym odcinku - początek i koniec to czas teraźniejszy i pełna napięcia akcja związana z głównym wątkiem. Środek to retrospekcja pokazująca nam jak do tego doszło. Jak można było się spodziewać, nowa Firma wykorzystuje Mitcha do niecnych celów - wszystko związane jest z jedną z jego spraw. Mamy zatem jeden wątek główny, lecz to nie wszystko - jest druga linia fabularna związana z gangsterem, który siedział w więzieniu przez Mitcha. Jego syn dowiedziawszy się o wypłynięciu na powierzchnię wroga, planuje zemstę.
[image-browser playlist="604948" suggest=""]© 2012 NBC
Josh Lucas niestety nie błyszczy w głównej roli - w wielu scenach brak mu emocji i razi sztucznością. Po takim aktorze można było spodziewać się o wiele więcej. Daleko mu do tego, co stworzył Tom Cruise w filmie kinowym. To samo dotyczy jego małżonki Abby, która jest postacią ciekawie wykreowaną w serialu, ale nie wybija się ponad przeciętność. Intrygujący jest natomiast brat Raya - tworzy bohatera twardego, ale wzbudzającego sympatię. Najgorzej wypada Tammy - co się stało z Juliette Lewis, która imponowała w "Urodzonych mordercach"? Tę rolę mogłaby zagrać każda inna o mniej znanym nazwisku.
Odcinek ogląda się bardzo przyjemnie - akcja jest szybka, w miarę ciekawa i rozrywkowa. Szkoda, że nie dopracowano scenariusza i nie stworzono kontynuacji, na jaką ta historia zasługuje. Plus za to, że sezon ma być zamkniętą całością, więc gdyby zrezygnowano z zamówienia 2. sezonu, pierwszy można spokojnie dokończyć.
Ocena: 6/10