Najnowszy epizod serialu stacji The CW skupia się na podróży Flasha do roku 2024, w celu zdobycia informacji, kto ukrywa się w zbroi Savitara. Barry w czasie swojej podróży dowiaduje się jakie skutki miało działanie antagonisty na członków Team Flash. Każdy z nich nie najlepiej poradził sobie z wydarzeniami z przeszłości, w szczególności Barry z roku 2024. Flash z przeszłości będzie musiał odbudować z powrotem drużynę, która będzie bronić Central City przed złoczyńcami. Przede wszystkim podobała mi się formuła, jaka została zastosowana przez twórców w tym odcinku. Barry musi się tym razem zmierzyć nie z demonami swojej przeszłości, a z konsekwencjami swoich przyszłych wyborów. Wydaje się, że scenarzyści pragnęli pokazać tę podróż Barry'ego jaką swoistą pokutę, ukazanie wszystkich okropieństw, które czekają go, jeśli nie zmieni ciągu zdarzeń w roku 2017. Ukazano nam bardzo mroczny i przygnębiający świat Barry'ego, który zawsze mimo wszelkich złych rzeczy miał do tej pory swoje pozytywy. Ta wersja wydaje się ich nie mieć w ogóle. Trochę przypominało mi to Opowieść Wigilijną, z tym, że tutaj przewodnikiem naszego bohatera był Cisco, który z każdą wizytą u byłych przyjaciół zmienia myślenie Barry'ego, który w końcu postanawia zostać i pomóc swoim bliskim. Wszystkie wydarzenia, które do tej pory obserwowaliśmy w sezonie, w nowym odcinku wydają się nabierać większej mocy, właśnie poprzez wątek podróży do przyszłości Flasha. Za takie rozwiązanie narracyjne w epizodzie należy się zdecydowany plus. Kreowanie przez twórców ciekawej sytuacji dramatycznej, sprawiło, że zaniedbali oni czarne charaktery występujące w odcinku. Caitlin aka Killer Frost, która obok Savitara jest najciekawszym antagonistą tego sezonu, nie mogła zaprezentować swojego potencjału. Po interesującym cliffhangerze z poprzedniego odcinka z jej udziałem, w nowym epizodzie została zupełnie wkomponowana w tło narracyjne. Szkoda, bo to na pewno podniosło, by poziom odcinka, tak pozostaje nam czekać na kolejny epizod, w którym Killer Frost odegra już o wiele ważniejsza rolę. Niestety brak mrocznego alter ego Caitlin nie został nam wynagrodzony przez inne dobre szwarccharaktery. Dostaliśmy za to miałki i w ogóle nie charyzmatyczny duet Mirror Mastera i Top. Dwójka antagonistów, którzy są źli bo są źli, chodzą po mieście, kradną i szukają przeciwnika do zbicia, sami dostają łatwe lanie na końcu odcinka. Ich poprzedni występ w tym sezonie był ciekawszy, tutaj są tylko zwykłym zapychaczem czasu ekranowego. Muszę się przyczepić jeszcze do jednej rzeczy. Ta emo wersja Barry'ego to książkowy przykład kiczu. Chcemy, by nasz bohater wyglądał mroczniej, dajmy mu ciemne, zachodzące na twarz włosy, a wybudzimy jego wewnętrzny smutek. Scenarzyści tutaj lekko mówiąc przesadzili z kreacją swojego bohatera. Być może chodziło im o pokazanie kontrastu pomiędzy heroicznym Barrym z przeszłości a jego odpowiednikiem z przyszłości, ale całość sprawia raczej wrażenie karykatury niż silnej relacji pomiędzy postaciami. Jednak całość ratuje Cisco, który doskonale sprawdza się jako zniszczony fizycznie i psychicznie przez życie bohater. Jako jedyny tak naprawdę pragnie powrotu Team Flash i staje się pewnego rodzaju ostatnią cząstka świata Barry'ego, która nie zmieniła się tak bardzo. Wesoły Cisco jest dobry, ale jego mroczniejsza wersja działa równie dobrze. Twórcy stworzyli też bardzo emocjonujący cliffhanger na koniec odcinka. Caitlin już wie kto jest Savitarem. Nie mogę się doczekać by także się tego w końcu dowiedzieć. The Flash w nowym epizodzie poprawił swój poziom w stosunku do słabych poprzednich epizodów. Jednak nie jest to jeszcze ten poziom, który trzymał by nas przez cały seans na brzegu fotela. Kolejny epizod przejmują Killer Frost i Savitar więc mam nadzieję, że będzie się działo.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj