Najnowszy epizod serialu The Flash skupia się na próbie ochrony Iris przed Savitarem. Została doba do wydarzenia, kiedy to antagonista zabije ukochaną Barry'ego. Team Flash musi znaleźć źródło energii, które mogłoby zasilić ich pułapkę na złoczyńcę. Okazuje się, że idealne urządzenie zdolne do tego znajduje się w ARGUS. Jednak Lyla nie chce się zgodzić na użyczenie go swoim przyjaciołom. Barry decyduje się poprosić o pomoc byłego wroga w celu zorganizowania kradzieży cennego dla nich urządzenia. Przede wszystkim po raz kolejny podobała mi się konwencja, w jakiej został zrealizowany odcinek. To, że scenarzyści zdecydowali się stworzyć epizod w stylu heist, jest dla mnie jak najbardziej plusem, jako że jestem fanem tego typu produkcji. Może nie wszystko zostało dobrze poprowadzone narracyjnie, ale i tak prezentowało się dobrze na ekranie. Element ważny dla produkcji realizowanych w tej konwencji (czyli planowanie napadu) tutaj został potraktowany trochę po macoszemu, nie poświęcono temu zbyt wielkiej uwagi, a przecież w filmach i serialach o wielkich napadach etap obmyślania planu jest czasami ważniejszy od jego realizacji. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy twórcy przechodzą już do sekwencji włamania do ARGUS ogląda się to bardzo dobrze. A pomysł, żeby jako strażnika urządzenia umieścić King Sharka z całym nawiązaniem do filmu Jaws był naprawdę świetny. Spory plus za to. Podobało mi się także, że twórcy wrócili do sprawdzonych i lubianych czarnych charakterów. Wspomniany już wcześniej King Shark bardzo dobrze sprawdził się jako śmiertelnie groźny ochroniarz skarbu. Warto także zauważyć, że w scenie, kiedy Barry i Cold wchodzą do podziemnych cel, na jednym z ekranów pojawia się przydomek Cheetah. Jest to ikoniczna antagonistka, z którą w komiksach walczyła Wonder Woman. Jednak przede wszystkim doskonale wypada na ekranie relacja pomiędzy Barrym i Snartem. Między tymi postaciami została wytworzona jakaś specjalna nić porozumienia. Obydwaj stają się na ekranie dziwnymi sprzymierzeńcami, którzy mimo zachowania pewnego dystansu, wspierają się i uzupełniają nawzajem. Doskonale to oddaje scena, w której Barry chce zabić King Sharka, jednak Snart wymyśla bardziej humanitarne wyjście z tej opresji. To w bardzo dobry sposób obrazuje tę relacje, którą Cold podsumowuje stwierdzeniem, że Barry odnajduje w nim światło, a on dostrzega mrok w Szkarłatnym Sprinterze, dlatego tak dobrze pracuje się im razem. Trochę ubolewam nad tym, jak potraktowano postać Killer Frost. W tym odcinku została tylko zepchnięta do roli przybocznego Savitara, podwładnego, który wykonuje bez zastanowienia wszystkie jego rozkazy. Jednak w scenie rozmowy ze złym Barrym można dostrzec jej zawahanie, wręcz próbę odwiedzenia antagonisty od zabicia Iris. A jeśli chodzi o finałową sekwencję, to została zrealizowana w bardzo dobry sposób, trzymając widza w napięciu do samego końca, czyli zabójstwa Iris przez Savitara. Paradoksalnie było to zaskakujące wydarzenie, ponieważ niby wiedzieliśmy, że do tego zmierza cały sezon, a jednak spodziewałem się, że Team Flash ją uratuje. Bardzo emocjonujący finał odcinka, spotęgowany jeszcze montażem równoległym ze sceną, w której Iris nagrywa dla Barry'ego wiadomość. Ten odcinek przygód Flasha w końcu dostarczył takiej dawki akcji i emocji, jakiej oczekiwaliśmy. Przed nami finał sezonu, a ten epizod sprawił, że czekam na niego z niecierpliwością.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj