Barry i reszta zespołu próbują znaleźć sposób, aby przeszkodzić DeVoe w realizacji jego szalonego planu dokonania Oświecenia. Caitlin wpada na niejednoznaczny moralnie pomysł, aby sprzymierzyć się z Amunet, która wydaje się jedyną, zdolną im pomóc osobą. Jednak za błyskotliwą myślą Snow kryją się również jej osobiste pobudki. DeVoe ostateczny element swoich maszyn zniszczenia odkrywa w ARGUS. Barry, Cisco i Caitlin muszą użyć wspólnie Speed Force, aby powstrzymać szaleńca. Jakoś cały czas nie mogę się przekonać do wersji Thinkera, którą prezentują nam twórcy serialu. DeVoe w tym wypadku może i jest superinteligentny i zwykle bywa o krok przed naszymi bohaterami, jednak przez to staje się bardzo jednowymiarowy. Z odcinka na odcinek traci tę głębięzarówno w swoich motywacjach, rozterkach oraz samej specyficznej relacji z żoną. Rzuca kolejnymi mądrymi frazesami na prawo i lewo i pokazuje swoje moce w zdecydowanym nadmiarze. To dziwne połączenie widowiskowości i próby zarysowania charyzmy tego antagonisty sprawiają, że w niektórych momentach nabiera on raczej karykaturalnego wydźwięku. Dodajmy do tego, że wprowadzając swój misterny plan w życie, stał się swoistym diabłem z pudełka tej produkcji, wyskakującym w najmniej spodziewanym momencie. Te wszystkie elementy zupełnie nie zbierają się na obraz pełnokrwistego czarnego charakteru. Inaczej sprawa się ma w przypadku Amunet, której kreacja znacznie bardziej przypadła mi do gustu. Mamy tutaj charyzmę połączoną z niewymuszonym luzem i pokładami czarnego humoru, co zdecydowanie lepiej wypada w kontrze z Team Flash. Pewien rodzaj zgrzytu występuje w tym wypadku również na płaszczyźnie więzi pomiędzy DeVoe a Marlize. Scenarzyści oferują nam bardzo pogmatwaną relację, jednak przez to nie wbijającą się w sferę skomplikowanych rozterek psychologicznych. Raczej ta więź antagonistów popada w niezamierzone skrajności, które wprowadzają tylko i wyłącznie chaos do narracji. Najlepszym przykładem jest tutaj postawa Marlize, która co chwilę zmienia zdanie na temat swojego męża. To nie za dobrze wróży temu wątkowi. Zupełnie niepotrzebnym elementem fabularnym, którym twórcy postanowili wypełnić czas ekranowy była również kwestia mocy Cecile, która miała być zabawnym wątkiem. Jednak koniec końców okazała się mało śmiesznym, nudnawym i kompletnie niepotrzebnym elementem w zaprezentowanej przez scenarzystów formule. Wątkiem, który kompletnie wydaje mi się również bez sensu jest ten dotyczący artykułu napisanego przez Iris, który ma pomóc w odnalezieniu DeVoe. To jedna wielka dziura logiczna, w której nasi bohaterowie próbują złapać podróżującego między wymiarami super-inteligentnego przestępcę władającego technologią za pomocą internetowego wpisu przypadkowej osoby. Mówią, że tonący brzytwy się chwyta, ale to lekka przesada. Natomiast zaciekawił mnie wątek Caitlin, która poszukuje z uporem maniaka swojego mrocznego alter ego. Już kiedyś użyłem tego określenia, że Snow i Killer Frost są jak Dr Jeckyll i Mr Hyde, jednak w tym wypadku widać raczej interesującą symbiozę pomiędzy bohaterkami. Przez to ufam rozterkom Caitlin i jej tęsknocie za swoją towarzyszką podróży. W tym wypadku Frost została trafnie ukazana jako część naszej pani naukowiec, która zawsze była w niej zakorzeniona, przez to ból straty jest jeszcze większy. Ten problem został oddany w punkt. Do tego dochodzi scena, w której widzimy Killer Frost uaktywniającą się u Caitlin w dzieciństwie, na długo przed wybuchem akceleratora, co zdaje się potwierdzać, że zimna zabójczyni od zawsze była obecna w umyśle Snow. Jestem ciekaw jak rozwinie się ten wątek. Nowe odcinki serialu The Flash dostarczają kilku ciekawych rozwiązań fabularnych, jednak nadal są one przykrywane słabo rozpisanymi wątkami. Mam nadzieję, że finał nadrobi choć w pewnym stopniu te zaległości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj