Barry pozostawia Norę w przyszłości, ponieważ stracił do niej zaufanie. Superbohaterka ponownie łączy siły z Eobardem, aby powrócić do 2019 roku. Okazuje się, że negatywne tachiony, które użyła w tym celu, mają na nią zgubny wpływ. Nora chce za wszelką cenę powstrzymać Cicadę.  W tym celu werbuje skład złoczyńców, w który wchodzą Weather Witch, Brie Larvan i Rag Doll. Grupa planuje napad na skład z bronią opartą na metatechnologii. Natomiast Icicle, złe alter ego ojca Caitlin, porywa Snow i jej matkę. Złoczyńca przy pomocy urządzenia zwanego krio-atomizerem pragnie stworzyć swoją "lodową" rodzinę. Jednak Cicada ma własne plany związane z wynalazkiem. Nie za bardzo podoba mi się, że twórcy postanowili przez moment wejść z Norą na ciemną stronę związaną z przestępczym światkiem. Jak dla mnie scenarzyści za bardzo silili się na wykreowanie z XS kogoś na kształt czarnego charakteru i przez to końcowy efekt nie był w ogóle przekonujący. Nie wystarczy ubrać bohaterki w ciemne ciuchy i rzucić kilkoma one-linerami, aby zrobić z Nory mroczną, niejednoznacznie moralną postać. Tutaj całość przybiera w pewnym momencie nieoczekiwany, komiczny wydźwięk, jednak w złym tego wyrażenia znaczeniu. Ten wątek przejścia Nory w mroczniejsze tony był w tym wypadku potraktowany jako swoisty zapychacz, który miał doprowadzić tylko i wyłącznie do jej powrotu na rodzinne łono. Jeszcze mentorsko-uczniowska więź Nory z Eobardem była poprowadzona dobrze, gdzie widać było troskę złoczyńcy o jego podopieczną i swoistą chęć odkupienia winy. Jednak, gdy już Nora przeszła na solową drogę zła, cały wątek kołysał się pod nadmiarem niedopracowanych elementów począwszy od samej postawy bohaterki na działaniach jej zespołu skończywszy. Sama grupa złoczyńców zebrana przez Norę również nie zaprezentowała się dobrze. Był tam całkiem spory potencjał, aby zrobić z nich grupę zranionych przez życie outsiderów tworzących całkiem zgraną paczkę. Rozmowa Nory z Weather Witch zwiastowała taki obrót wydarzeń, ponieważ czuć było w niej ten ból i zrozumienie obydwu postaci, które przekładało się na cały skład. Szczególnie, że wcześniej Weather Witch miała potencjał, aby wejść na tę dobrą stronę swojej ścieżki w fabule. Jednak koniec końców doczekaliśmy się nieciekawego zwrotu akcji, w której grupa zdradziła Norę i ją uwięziła. W ten sposób dostaliśmy kolejny raz bardzo słabe czarne charaktery, które nie reprezentują sobą żadnej charyzmy i interesującej motywacji, tylko przemykają bez echa. Najbardziej szkoda mi w tym wypadku właśnie Weather Witch, ponieważ scenarzyści całkowicie zaprzepaścili jej potencjał, robiąc z niej bezmyślną, jednowymiarowa antagonistkę. Szkoda. A już gwoździem do trumny dla tej grupy był pojedynek Rag Dolla z Joe i Iris. Z mocą tego złoczyńcy dało się stworzyć naprawdę ciekawą sekwencję walki, a tymczasem został on pokonany jednym ciosem przez Iris. Naprawdę słaba scena. Niestety powoli do poziomu grupy Nory zeszła również Cicada, która w tych odcinkach stała raczej na pozycji mało ciekawego diabła z pudełka, który wyskakuje znienacka, walczy chwilę z naszymi bohaterami i ucieka. Jej pojawienie się chociaż popchnęło nieco fabułę do przodu ze względu na śmierć ojca Caitlin i przedstawienie planu unicestwienia metaludzi przez antagonistkę. W końcu, ponieważ wątek Cicady zmierzał donikąd, a tu już tylko kilka odcinków do końca sezonu. Zdecydowanie ciekawszy był już wątek Caitlin i Icicle'a. Przede wszystkim dlatego, że twórcy zdecydowali się położyć nacisk nie na złowieszczy plan antagonisty a na relację między Snow a jej matką. Porwanie przez Icicle'a było w tym wypadku tylko pretekstem do podjęcia tematu toksycznej miłości jaka znajduje się w udziale dwóch bohaterek epizodu. Obydwie aktorki dobrze zaprezentowały paletę emocji, które targają nimi, od braku zaufania, po dziwny rodzaj troski. Dobrze, że Caitlin dostała w końcu jakiś ciekawy wątek, ponieważ poprzednio raczej jej postać i Killer Frost nie były za bardzo eksploatowane i raczej przemykały w tle całej historii. Twórcom całkiem sprawnie udało się uchwycić tę silną, opartą na trosce więź między Caitlin a jej alter ego, o czym świadczy choćby smutek Killer Frost spowodowany śmiercią ojca Snow. Całkiem dobry wątek. W ogóle tematem przewodnim 19. odcinka była toksyczna relacja rodzinna. Oprócz Caitlin i jej matki mieliśmy również do czynienia z emocjonalnym, familijnym trójkątem między Iris, Barrym i Norą. Niestety w tym wypadku sukces wątku był raczej połowiczny. Wrogość Iris do Barry'ego była zrozumiana, ponieważ szło za nią poczucie ogromnej straty i pustki. Jednak nie za bardzo rozumiem postępowanie Barry'ego wobec Nory. Jego działania były dla mnie kompletnie bez sensu, ponieważ opierały się na jednostronnym i upartym postrzeganiu osoby jego córki przez pryzmat historii Eobarda. Taki rodzaj zgrzytu w ich relacji w ogóle nie powinien mieć miejsca, aby sprawnie, w organiczny sposób ją rozwijać. Niestety w tym wypadku umiejscowienie przez scenarzystów Flasha na jego bardzo skrajnej postawie opartej na braku zaufania nie przyczyniło się dla dobra całego wątku, a spowodowało tylko późniejsze, słabe fabularnie następstwa, w tym wspomniany przeze mnie motyw z przejściem Nory na mroczną stronę. Nowe epizody serialu Flash mają kilka przebłysków dobrego poziomu, jednak w większości zostają one przyćmione przez słabe wybory fabularne, źle prowadzoną narrację i mało ciekawe kreacje pewnych postaci. Szkoda. Mam nadzieję, że wraz z ujawnieniem planu Cicady akcja uderzy w lepsze tony, jednak na pewno nie dostrzegam tego pozytywnego blasku w tych odcinkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj